To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net

Publikacje - Samotność w związku

Franiu - Sob Mar 27, 2010 21:51
Temat postu: Samotność w związku
Samotność w związku

– Czegoś nam brak i do końca nie wiemy czego. Nie mamy o czym rozmawiać, albo nie czujemy wsparcia, często zainteresowania. Nie ma w nas radości, energii. Jest za to smutek, przygnębienie. Niskie fale. Ale także lęk, że jest się samym - to zagrażające. Poczucie, że czuję się samotna w związku, to czubeczek góry lodowej. Co jest pod spodem - te sześć siódmych - to jest dopiero zagadka – mówi w wywiadzie dla Musu psychoterapeutka Katarzyna Chustecka.

ALEKSANDRA MALINOWSKA, Mus: Jesteśmy z kimś, a czujemy się sami. Razem, ale osobno. Samotność w związku - co to za zjawisko?
KATARZYNA CHUSTECKA, psychoterapeutka: Z drugim człowiekiem spotykamy się na różnych poziomach. Jednocześnie też jesteśmy w relacji sami ze sobą. I od tego, tak naprawdę, uzależnione jest nasze odczuwanie samotności w związku. Za tą samotnością może stać dużo różnych potrzeb, różnych konfliktów. Najpierw należałoby się zastanowić, co nazywam samotnością, jakie to dla mnie doświadczenie. Bo dopiero wtedy można odkryć, co jest do zrobienia, jaka jest droga wyjścia. Poczucie, że czuję się samotna w związku, to czubeczek góry lodowej. Co jest pod spodem – te sześć siódmych – to jest dopiero zagadka.

Psychologia związku

Zacznijmy od tego jakie są symptomy samotności w związku.
Odczuwamy, że czegoś nam brak i do końca nie wiemy czego. Może być tak, że właściwie nie jest nam w tym związku jakoś bardzo źle, ale nie mamy o czym rozmawiać, albo nie czujemy wsparcia, często zainteresowania. A jak się spotykamy, nie ma w nas radości, energii. Jest za to smutek, osowiałość, trochę przygnębienia. Niskie fale. Ale także lęk, że jest się samym - to zagrażające, przytłaczające.

Już nazwałyśmy te odczucia samotnością i teraz zastanawiamy się, dlaczego to się nam przydarzyło.
Chciałabym powiedzieć o dwóch możliwych przyczynach tego zjawiska. Może tu chodzić o to, by związek się zacieśnił, by pójść w stronę bliskości w relacji. Ale za samotnością może też stać potrzeba głębszego zajęcia się sobą.
W pierwszym przypadku może nam chodzić o to, żeby druga strona bardziej się mną zajęła. Warto zadać sobie wówczas pytanie, czy my we dwójkę jesteśmy sobą zainteresowani. Na ile widzę, że to jest drugi człowiek, a nie postrzegam go tylko w ramach jakichś wyobrażeń, przyzwyczajeń, wygody. Czy zauważam jego potrzeby, czy jestem nim najszczerzej zainteresowana. I najlepiej, zanim skierujemy żale i pretensje pod adresem partnera, najpierw sobie zadać te pytania. Czuję, że on nie darzy mnie zainteresowaniem, ale czy ja się nim interesuję? Jeśli chcę, żeby on był mną bardziej zainteresowany, to warto wiedzieć, o jakie konkretnie zainteresowanie mi chodzi. Co ja bym chciała, żeby się wydarzyło między nami? O jaki rodzaj bycia razem mi chodzi? Może o zapomnianą fascynację?

A drugi przypadek?
Samotność w związku może brać się z tego, że sama nie jestem w bliskiej relacji ze sobą. Warto więc zapytać się: Czy ja jestem sobą zainteresowana? To się często zdarza w sytuacji, kiedy partner rzeczywiście jest sobą zajęty, ma swoje pasje, realizuje się poza związkiem. Mój zarzut jest wtedy taki: Ty masz swoje sprawy, a mną się nie interesujesz. A czy przypadkiem nie przydałoby mi się zająć sobą w takim zdrowym egoistycznym znaczeniu tego słowa. Zastanowić się: Co ja lubię robić? Bo może mu trochę zazdroszczę, że on ma swoje pasje?

I samotność jest mi potrzebna, żeby usprawiedliwić moje żale i pretensje.
No tak. W nim lokuję odpowiedzialność za to, że jestem taka niezrealizowana i taka samotna. Czasami malutka samotność, taka na mikro skalę, dotyka nas, kiedy będąc z kimś, nie mamy kontaktu ze sobą. Nie możemy się sobą zająć z powodów różnych wewnętrznych przekonań, przyzwyczajeń, ograniczeń. Mieć zainteresowania to też odpowiedzialność, bo to ja wybieram swoją drogę. W tym przypadku rozwiązaniem może okazać się po prostu zajęcie się sobą. To nie musi się dziać na jakąś wielką skalę, chodzi o coś takiego jak własna przestrzeń. O banalne rzeczy – poranne picie kawy i patrzenie się w okno. Święte pół godziny dla siebie. Przestrzeń, w której naprawdę rozpoznaję siebie, bez relacji z tą drugą osobą. Zadbanie o to, żeby mieć własne miejsce, sprawia że odnajduję „swój dom”. I ta samotność powoli się rozpuszcza.

Czasami bywa też tak, że każda ze stron w związku ma swoje pasje i swoją przestrzeń. W ciągu dnia każdy żyje w swoim świecie, a wieczorem siadają obok siebie i nie mają o czym rozmawiać. I ktoś czuje się samotny.
Mówisz o poziomie komunikacyjnym relacji. W takiej sytuacji warto zadać sobie takie pytania: Czy chcę się z nim dzielić tym, co wydarzyło się w ciągu dnia? Czy chcę, żeby on naprawdę mnie słuchał? - i samej zacząć robić to, czego w tej chwili między nami brakuje lub o to poprosić.Czas ami kłopotem w związku jest powiedzenie czegoś takiego jak: Bardzo potrzebuję, żebyś był tutaj dla mnie i słuchał, co ja gadam. Potrzebuję, żebyś po prostu był. Potrzebuję wsparcia. Ludziom niekiedy trudno przyznać się do pewnej zależności. Jest w nas ta potrzeba, tylko że my nie potrafimy zrobić na nią miejsca, bo stawia nas ona w pozycji kogoś słabszego. Bo generalnie to siła jest premiowana, słabość o wiele mniej. Do słabości w relacji trudniej się przyznać z obawy, że się zostanie porzuconym, odrzuconym.
Mówisz o trudności nawiązywania głębokiej relacji, której efektem może być poczucie samotności w związku. Z czego to może wynikać?
Na pewno z tego, że nasza kultura lubi ludzi silnych. Silne jednostki. Jesteśmy społeczeństwem indywidualistycznym. Jeżeli kogoś potrzebuję, to znaczy że z moją siłą jest coś nie tak. Może tu chodzić też o jakieś indywidualne uwarunkowania. Może ktoś kiedyś poczuł się odrzucony lub był w sytuacji, kiedy potrzebował pomocy, a dostawał wyraźne „nie” od znaczącej osoby. I stąd wynika jego: „Ja nie potrzebuję, sam dam sobie radę”.

A potem jest mu źle.
Oczywiście, że tak. Jest jeszcze jedna trudność komunikacyjna. Czasem uważamy, że o niektórych rzeczach nie należy ze sobą rozmawiać. Nie mogę wyrazić jakiejś swojej krytyki lub pewnych oczekiwań. Na początku są to małe szczelinki, które potem rozrastają się w wielkie rozziewy między nami. I rzeczywiście jesteśmy daleko od siebie. Warto sobie uzmysłowić, czego nie mówię i co bym chciała powiedzieć. Może jest we mnie złość, a chodzę smutna i przygnębiona. Na co sobie nie pozwalam w tej relacji i dlaczego. A może jednak zrobię to? Chociaż trochę, chociaż na próbę.

Czasami samotność w związku może oznaczać jego koniec?
Może też tak być. Psychologia procesu mówi o micie relacji, czyli o jego ukrytym sensie. Po co ta relacja jest? Po co my dwoje zeszliśmy się ze sobą i co poprzez nasz duet będzie się chciało wydarzyć? Mit relacji można rozpoznać w znaczących wydarzeniach z czasu, kiedy związek się zaczynał, kształtował. Chodzi tu o jakieś niezwykłe przypadki, niespotykane zdarzenia, które potem pamiętamy.

Warto do tego wracać?
Tak. Mit jest czymś takim, co organizuje związek. Jeżeli go zaniedbamy, tracimy kontakt z siłami, które nasz związek stwarzają i relacja się rozpada. Czasami jest tak, że mit się dośni do końca, wypełni. Osiągnęliśmy to, do czego relacja była przeznaczona, no i wtedy koniec - pora się rozstać. Ale to zdarza się rzadko. Zawsze warto wrócić do początku, na nowo odkryć mit i wnosić go do życia, by się realizował. Arnold Mindell, twórca psychologii procesu, na warsztatach, które prowadził w Polsce mówił, że lekarstwem na utratę poczucia sensu relacji bywa powrót do miejsca, w którym się zeszliśmy. Pobycie w energii tego miejsca, bo ono było ważną siłą, która uczestniczyła w tworzeniu nas.

Poczucie samotności w związku może być punktem zwrotnym, momentem kiedy uświadamiamy sobie, że trzeba coś zmienić, tak?
Oczywiście. Trzeba poszukać, czego potrzebuję, a na co sobie nie pozwalam. Jeżeli jesteśmy w stanie szczerze przyjrzeć się tej sferze, to natrafimy, o co tak naprawdę chodzi. Czy chodzi o to, żeby być bliżej tej relacji, czy może o to, żebym stała się bardziej introwertyczna, skupiona na sobie. Jaka niezrealizowana potrzeba za tym poczuciem stoi? Czy potrzebuję się po wkurzać, domagać się czegoś otwarcie lub o coś poprosić, czy też powiedzieć: Dajcie mi spokój, ja teraz piję kawę. Albo: Wychodzę na spotkanie z koleżankami.

Wyjście z koleżankami może pomóc w tym, żeby nie czuć się samotnym w związku?
Oczywiście, że tak.

Osobista przestrzeń, taka którą mamy poza relacją, jest chyba każdemu potrzebna.
Nie lękajmy się jej. Najpierw muszę coś dać sobie, żeby świadomie móc wnosić siebie do związku. Tyle i tyle jest moje i tylko moje, a tyle i tyle daję.

Czy są ludzie, którzy mają predyspozycje do tego, żeby mocno odczuwać samotność?
Czasami człowiek jest samotny, ponieważ nie jest przeznaczony do związku. Nie w relacji realizuje siebie na najwyższych nutach. Jest samotnikiem, introwertykiem. Realizuje się na drodze oddania się jakiejś wyższej idei, na jakiejś ścieżce duchowej. Tak jest chyba z duszami artystycznymi. Trochę trudno się temu sprzeciwić. Można próbować iść pod prąd ze względu na przekonania własne czy rodziny, ale to tylko przysporzy frustracji. Relacja z kimś takim będzie wyjątkowa. Najlepiej od razu postawić sprawę jasno, że jestem typem samotniczym, mogę kochać, ale oddaję się czemuś innemu i to jest dla mnie bardzo ważne.

Samotność jest chyba wpisana w życie każdego z nas. Ta w związku też?
Nie chciałabym, żeby to zabrzmiało katastroficzne. Ostatecznie mam do tego konstruktywne podejście. Samotność w związku jest objawem, że coś ważnego się nie wydarza, że czegoś brak. Owszem, to jest smutne, trudne, może nawet trzeba będzie się rozstać. Ale z drugiej strony fajnie, że samotność się pojawia, bo dotyka potrzeby zadbania o siebie. Gdy doskwiera, to znak że trzeba coś zrobić. Zróbmy to! Zadawajmy sobie ważne pytania na swój temat!


wywiad z Katarzyną Chustecką
Rozmawiała Aleksandra Malinowska



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group