To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net

Publikacje - Wyjść poza koło przemocy

Franiu - Nie Mar 28, 2010 09:15
Temat postu: Wyjść poza koło przemocy
Wyjść poza koło przemocy

Marcin Koczyk


Rodzina to w założeniu bezpieczne środowisko, w naturalny sposób wspierające rozwój wszystkich jej członków. Jednak nawet w niemal idealnych rodzinach zdarzają się kryzysy powodujące, że ludzie stają się ślepi na własne i cudze potrzeby. Każda zmiana, przebiegając w sobie tylko znanym rytmie, przynosi zarówno nadzieję, jak i lęk. Czasami chcemy to tempo przyspieszyć, dopasować do swoich oczekiwań – a z nim ludzi, którzy je z nami wyznaczają. Jedną z iluzorycznych dróg "na skróty" jest przemoc – szczególnie bolesna, gdy jej ofiarą padają dzieci.

Opisywane zjawisko dotyczy w takim samym stopniu rodzin o wysokim statusie społecznym i ekonomicznym oraz rodzin z tak zwanego marginesu społecznego. Skala problemu jest więc na tyle znacząca, że nie może on pozostać w ukryciu. Niesie ze sobą zbyt widoczne cierpienie.
Czym jest przemoc w rodzinie? Jakim mechanizmom podlega? Jak zmniejszyć jej wpływ na nasze życie? Co może zrobić szkoła, by poprawić sytuację dziecka będącego ofiarą przemocy?
Definicja przemocy przyjęta przez Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” brzmi: „Przemoc jest zamierzonym i wykorzystującym przewagę sił działaniem lub zaprzestaniem działania, skierowanym przeciw drugiemu człowiekowi, które narusza jego prawa i dobra osobiste, powodując cierpienie i szkody”. Uznaje się, że jest to działanie intencjonalne (nastawione na osiągnięcie jakiegoś celu), choć skutki, jakie pociąga za sobą, nie zawsze są uświadomione.

Powody, dla których dzieci są bite

Każdy pragnie zaspokajać swoje potrzeby materialne i psychiczne. W ogólnym bilansie zysków i strat mamy nadzieję na osiągnięcie korzyści. Mogą być one różne: finansowe, emocjonalne czy społeczne. Człowiek biorący ślub, malec bawiący się z kolegą, ale i tata dający klapsa swojemu dziecku za złe wyniki w nauce czy nauczyciel podnoszący głos na ucznia – każda z tych osób powie (i należy jej oczywiście wierzyć), że robi to dla swojego lub czyjegoś dobra. Patrząc z boku, widzimy jednak, że bite dziecko nie wygląda na uszczęśliwione, nie ono też jest inicjatorem tego, co się dzieje.
W myślach często uzależniamy własny dobrostan od postępowania innych osób. To prostsze niż odpowiadanie za siebie lub przyznanie, że nie mamy wpływu na to, co się w danej chwili dzieje. Szczególnie trudno bywa wtedy, gdy czujemy się odpowiedzialni na przykład za przebieg lekcji czy za sukcesy naszego dziecka. Miło jest poczuć się przez chwilę wartościowym człowiekiem, dobrym ojcem, dobrą matką czy dobrym nauczycielem, kiedy widzimy, że nasz podopieczny odnosi sukcesy. Przyjemnie jest wiedzieć, że pomogliśmy, a nie przeszkodziliśmy dziecku w osiągnięciu czegoś, co dla nas samych było ważne. Problem w tym, by ono jeszcze chciało tego samego. Czy dziecko potrzebuje być bite? Nie. Czy chce, by na nie krzyczano? Też nie. Czy potrzebuje poszanowania siebie i swojego ciała? Tak. Czy chce wiedzieć, że jest ważne dla taty i mamy, lubiane przez „panią”? Tak. Czy potrzebuje lepiej się uczyć? Teraz zapewne nie powie nam tego, wiemy jednak, że za kilka lat będzie mu łatwiej ze świadectwem piątkowym niż z trójkowym. Czy nie ma jednak innych, skuteczniejszych sposobów zachęcania go do zrobienia tego, o co prosimy (pamiętajmy, że w tym momencie to nam na czymś zależy, dla dziecka może być ważne coś zupełnie innego)? Są. Czemu więc zdarza się, że bijemy swoje dzieci lub krzyczymy na nie?
Postępujemy tak wtedy, gdy nie widzimy innego rozwiązania i wydaje nam się, że wyczerpaliśmy już wszystkie możliwości perswazji. Taki stan określamy słowem „bezradność”. Trudno go znosić. Powinniśmy jednak znaleźć wyjście z sytuacji, a nie oczekiwać, że dzięki drugiej osobie zyskamy poczucie sprawstwa, poczujemy się wartościowi, będzie nam lżej. Często spodziewamy się, że dziecko zrobi coś, co poprawi nasze samopoczucie – będzie cicho, odrobi pracę domową, udzieli odpowiedzi na postawione pytanie itp. Niekiedy jednak sami nie wiemy, jakiej reakcji się spodziewamy. Znamienne jest, że gdy mamy do czynienia z przemocą, nasze potrzeby stają się ważniejsze niż potrzeby innych. Zapominamy o drugim człowieku.

Silniejszy musi mieć rację

Dlaczego osoby doświadczające przemocy nie potrafią się od niej uwolnić i dalej pozostają jej ofiarami? Jedną z przyczyn jest fakt, że pojawieniu się przemocy towarzyszy zawsze wyraźna asymetria sił – sprawcy są silniejsi od ofiar. Przewagę może dawać siła fizyczna, pozycja społeczna, posiadane prawa, pełniona funkcja, sytuacja finansowa i mnóstwo innych czynników. Asymetria sił powoduje, że sprawca i ofiara mogą tkwić w swoich rolach przez wiele lat. Jest też tym, co odróżnia przemoc od zachowań agresywnych. Gdy dwie dorosłe osoby albo dzieci pokłócą się, czy nawet naubliżają sobie (zakładając, że dysponują taką samą siłą), ich zachowanie można nazwać agresywnym. Prawdopodobnie obie strony konfliktu odczują ból, ale zadają go sobie nawzajem, a zatem mogą się przed nim skutecznie bronić. Z doświadczenia wiemy jednak, że opisywana sytuacja, jeśli zamiast do rozwiązania konfliktu dojdzie do jego eskalacji, trwa dość krótko – do czasu, aż jedna z osób nie zdobędzie znaczącej przewagi. Wtedy zaczyna się przemoc. Silniejszy zaspokaja swoje potrzeby kosztem słabszego.
W relacji dorosły – dziecko przewaga niemal zawsze jest po stronie tego pierwszego. Dorośli są silniejsi fizycznie, przysługuje im więcej praw i dysponują większym doświadczeniem życiowym. W układzie rodzic – dziecko dochodzą do tego jeszcze dwa istotne czynniki. Pierwszy to prawna możliwość podejmowania przez dorosłego ważnych decyzji za dziecko. Drugi zaś to olbrzymi wpływ interpersonalny rodzica na tworzącą się osobowość młodego człowieka. Asymetrię sił pogłębia dodatkowo powszechna wśród sprawców skłonność do przerzucania odpowiedzialności za własne zachowanie na ofiarę. Odwołując się do przytoczonego wyżej przykładu ojca bijącego dziecko, można zamknąć to w słowach: „To twoja wina”, „Gdybyś uczył się lepiej, nie musiałbym tego robić”, „Gdybyś tylko mnie nie prowokował...”, „Gdybyś zrobił to, o co cię proszę”. Czasem postawa taka jest świadoma, wyrachowana. Najczęściej jednak sprawca, mimo ewidentnej przewagi, czuje się źle, nie biorąc odpowiedzialności za swoje czyny. Gdy taka sytuacja trwa wystarczająco długo lub powtarza się regularnie, ofiara zaczyna wierzyć, że rzeczywiście sama jest winna temu, co ją spotyka. Zwłaszcza gdy słyszy to z ust rodzica. Przestaje się bronić. „To normalne” – myśli. Zachowania takie mogą zacząć się powtarzać również poza środowiskiem rodzinnym, w sytuacjach konfliktowych, w relacjach z innymi ludźmi. Zmienia się jedynie rola. Ponieważ spostrzeżenia wyniesione z domu mówią, że silniejszy ma zawsze rację i lepiej być bijącym niż bitym, dziecko – kiedy tylko może – korzysta z tej nauki. Takie zachowanie wywołuje złość u nowo poznanych ludzi: „Z nim można tylko krzykiem”, „On jest zawsze tam, gdzie dzieje się coś złego”, „Jak jej nie przestawisz, to się nie ruszy”. Złość budzi agresję. Agresja budzi przemoc.

Z danych zebranych przez organizatorów kampanii „Dzieciństwo bez przemocy” (PARPA, „Niebieska Linia”, FDN oraz inne organizacje) wynika, że 60 proc. dorosłych Polaków stosuje kary fizyczne wobec swoich dzieci poniżej 19. roku życia. Co szósty dwunastolatek przyznaje, że w wyniku przemocy ze strony rodziców doznał urazów, takich jak siniaki i zadrapania, 47 proc. dzieci co najmniej raz doświadczyło poniżających form przemocy werbalnej ze strony matki lub ojca. 8 proc. twierdzi, że przynajmniej raz dorośli zachęcali je do wspólnego oglądania filmów pornograficznych, a 3,6 proc. przeżyło z dorosłymi kontakt fizyczny o charakterze seksualnym. Warszawscy pedagodzy pracujący w szkołach oceniają, że 6 proc. ich wychowanków doświadcza przemocy ze strony swoich opiekunów prawnych (4 proc. jest krzywdzonych emocjonalnie, a 2 proc. poważnie zaniedbywanych materialnie).

Gdy pojawia się cierpienie

Doświadczenie człowieka, który dopiero uczy się świata, rozszerza się i zatacza coraz szersze kręgi. W tym czasie (może wcześniej, a może dużo, dużo później) często pojawia się świadomość bólu spowodowanego przemocą. Najczęściej, co oczywiste, cierpią ofiary. W ich sytuację najłatwiej nam się wczuć. Jesteśmy ludźmi wyćwiczonymi w odróżnianiu dobra od zła – to czasem użyteczna umiejętność. Ale rola ofiary nie jest przecież człowiekowi dana raz na zawsze. Najczęściej jednak trudno ją zmienić. Jeszcze ciężej wyjść poza przypisane role w istniejącym układzie przemocy.
Niemal zawsze cierpią świadkowie – oni również są bezradni. Nie wiedzą, co zrobić i po czyjej stanąć stronie. Na wojnie nie ma miejsca dla niezaangażowanych. Między okopami kule lecą z obu kierunków. „Jesteś z nami czy przeciwko nam?” – pytają strony sporu. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się dzieci, których skonfliktowani rodzice zdają się mówić słowami lub czynami: „W naszej rodzinie nie ma miejsca na odrębne, niezależne poglądy i zachowania. Nie może być zarówno tak, jak i tak. Może być jedynie albo po mojej, albo po jego/jej myśli. Wybieraj”. To bardzo smutny wybór, bo koalicja z jedną ze stron jest równoznaczna z opowiedzeniem się przeciwko drugiej. Dla dziecka oznacza to w pewnym sensie rezygnację z części własnej tożsamości.
W dłuższej perspektywie cierpienie odczuwają również sami sprawcy, i to nie tylko wtedy, gdy ponoszą społeczne lub prawne konsekwencje swoich czynów. Nawet jeśli unikną kary, cierpią z powodu samotności i strachu.
Ból to kolejny sygnał alarmujący, że mamy do czynienia z przemocą. Ludzie doświadczający bólu najczęściej starają się go uniknąć. Służących temu strategii zaradczych jest tak wiele, jak wiele jest sytuacji i osób w nich uczestniczących. Niektóre z nich, głównie z racji nieczytelności dla osób postronnych, nie spełniają swojej funkcji – zapewnienia długotrwałego spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Z czasem owe metody mogą również zlewać się z potrzebami, które mają zaspokajać, i niejako je zakrywać (strategia jest jedynie sposobem na osiągnięcie celu, narzędziem, które można zmienić, jeśli nie spełnia swojego zadania – nie jest natomiast celem samym w sobie).

Część dzieci wybiera drogę, którą można nazwać znieczuleniem. Przypominam sobie pewien amerykański film dokumentalny – dorosła kobieta, doświadczająca przemocy jako dziecko, wspominała zdarzenie z przeszłości: musiała patrzeć, jak w piwnicy macocha biła jej brata za jakieś nieistotne przewinienie. Jednak ów brat pamiętał coś dokładnie przeciwnego – twierdził z całą pewnością, że to nie on, ale jego siostra była wtedy katowana. Ludzie, którzy stosują ten sposób radzenia sobie z sytuacją niemożności uniknięcia przykrego doświadczenia, sprawiają wrażenie żyjących gdzieś obok. Mają często kłopoty z koncentracją uwagi, z przyswojeniem materiału szkolnego. To cena, jaką płacą za to, żeby mniej bolało.
Niektóre dzieci również w życiu szkolnym bardzo sztywno trzymają się ustalonych ról. Najczęściej są to role „kozła ofiarnego” („to wszystko przez niego”) i „niewidzialnego dziecka” („jakby go nie było”) – znane z licznych typologii młodego człowieka wychowującego się w rodzinie dysfunkcyjnej, na przykład z problemem alkoholowym. Role te proponują proste, „bezpieczne” i łatwo powtarzalne schematy reagowania w sytuacjach trudnych. W dużym uproszczeniu można je porównać do zaobserwowanych – także w domu – ról ofiary i sprawcy. Dziecko skupia się na sile jako ważnym czynniku kształtującym relacje z innymi i z samym sobą. Takie zachowanie często jest źródłem kłopotów w kontaktach z ludźmi i wywołuje reakcje destrukcyjne oraz autodestrukcyjne.
Niektóre dzieci, szczególnie młodsze, cierpią na niewytłumaczalne z medycznego punktu widzenia dolegliwości natury psychosomatycznej, takie jak bóle brzucha, głowy i pleców czy moczenia. Rozumieć je można między innymi jako najskuteczniejsze dopuszczalne w rodzinie sposoby wyrażania emocji i zwracania na siebie uwagi rodziców. Redukują one nagromadzone w ciele napięcia powstałe w wyniku nierealnych i często sprzecznych oczekiwań rodziców wobec dziecka lub dziecka wobec samego siebie. Czasem dzięki tego rodzaju zachowaniom dziecko zyskuje poczucie, że rodzice poświęcają mu więcej troski.
Gdy dziecko jest ofiarą przemocy seksualnej, może zachowywać się w sposób nieadekwatny do swojego wieku rozwojowego. Bywa pobudzone seksualnie, czasem odtwarza sceny, których było świadkiem lub uczestnikiem. Odgrywanie takich sytuacji jest dla niego jednym ze sposobów zrozumienia, przyswojenia i uporządkowania w świadomości tego, co się stało. Często również ma na celu sprawdzenie, co czują inni, gdy spotyka ich podobne doświadczenie.

Jak reagować na przemoc

Podane wyżej informacje mogą być użyteczne we wstępnym, hipotetycznym sprawdzeniu, czy dziecko będące pod naszą opieką jest ofiarą przemocy. Dalsze pomocne – by nie rzec nieodzowne – kroki w tym kierunku to oczywiście rozmowa z dzieckiem i jego rodziną oraz (ewentualnie) przebiegające w bezpiecznych warunkach badania lekarskie i psychologiczne. Niejednokrotnie warto też zabiegać o przeprowadzenie wywiadu środowiskowego przez pracownika socjalnego, kuratora lub policjanta. Prośbę o wgląd w sytuację dziecka ma prawo skierować do sądu każdy, kto podejrzewa, że może ono być krzywdzone. Wniosek ten nie równa się postawieniu w stan oskarżenia osoby podejrzanej o przemoc. Akt taki w uzasadnionych przypadkach sporządza prokurator, znęcanie się nad członkiem rodziny jest bowiem przestępstwem ściganym z urzędu (art. 207 kodeksu karnego).
Kroki interwencyjno-prawne są niezbędne, gdy zagrożone jest zdrowie lub życie dziecka. W myśl prawa na każdym obywatelu spoczywa społeczny obowiązek podejmowania działań zmierzających do ochrony ofiary przemocy. Pracownicy szkoły mają jeszcze obowiązek zawodowy, ponieważ przemoc narusza prawa ofiary i jej dobra osobiste. Pamiętajmy jednak, że interweniowanie służb państwowych w życie dziecka i jego rodziny – choć słuszne i niejednokrotnie konieczne – jest rozwiązaniem siłowym. Wynika z bezradności społeczeństwa i samej rodziny. Państwo powinno wkraczać tylko wtedy, gdy jest to niezbędne, i przede wszystkim w celu obrony skrzywdzonego, z pełnym poszanowaniem jego potrzeb, a nie jedynie po to, by „sprawiedliwości stało się zadość”.
Co zrobić, by rodzice przestali krzywdzić swoje dzieci i by one same nie zadawały w przyszłości bólu swoim rodzinom i innym ludziom (wielu sprawców przemocy było przecież kiedyś ofiarami nadużyć)? Jak powinny działać instytucje, aby skutecznie wychowywać i rzeczywiście pomagać w wyjściu poza koło przemocy? Szkoła może przecież zrobić coś więcej, niż tylko postawić diagnozę i zainterweniować po zaistniałym fakcie (takie działanie to już i tak bardzo wiele – ofiara rzadko jest w stanie obronić się sama). Może na przykład skierować krzywdzonego ucznia do dobrej placówki zajmującej się pomocą psychologiczną i prawną dla ofiar przemocy domowej. Może też starać się pomóc rodzicom, by byli dobrymi ojcami lub matkami. Wreszcie ma możliwość prowadzić na szeroką skalę profilaktykę przemocy na swoim terenie.

Jak tego dokonać? Można skorzystać z gotowych scenariuszy zajęć. Polecam rozpoczęty w styczniu 2005 roku program profilaktyczny „Niebieska godzina wychowawcza”. Jest to prosty zestaw kilku ćwiczeń adresowanych do dzieci z klas IV–VI szkoły podstawowej. Zajęcia prowadzone są podczas godziny wychowawczej przez przygotowanego wcześniej wychowawcę klasy, pedagoga lub psychologa szkolnego. Dobre efekty daje też oglądanie w klasie filmów edukacyjnych (kilka ciekawych kaset wydało niedawno PWN) i dyskutowanie potem z dziećmi nad ich treścią.
Nauczyciele mogą również samodzielnie tworzyć scenariusze. Pomocne bywają – coraz częściej dostępne w księgarniach – książki i czasopisma poświęcone przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Coraz bogatsza staje się oferta szkoleniowa. Osobom poszukującym inspiracji proponuję sięgnięcie po szczególnie mądrą książkę Tatuś Muminka i morze Tove Jansson. To naprawdę przyjemny i pożyteczny materiał do pracy. Można zachęcić dzieci do jej przeczytania, a następnie zapytać: „Czy pamiętacie, co działo się z Muminkami, gdy dotarły do latarni morskiej stojącej na samotnej wyspie wśród fal? Czemu się tam znalazły? Co przyczyniło się do stopniowego rozpadu rodziny, a co pomogło Muminkom być razem?”. I tak dalej, i tak dalej.

Co może zrobić nauczyciel

Nie będzie niczym odkrywczym, jeśli powiem, że najskuteczniejszą profilaktyką, jaką nauczyciele mogą zaoferować swoim uczniom, jest doświadczenie – wyniesione z codziennego z nimi kontaktu. Nie daje się ono zamknąć jedynie w sztywną ramę czterdziestu pięciu minut. Na co warto zwrócić uwagę, by relacje oparte były na jak najbezpieczniejszym fundamencie? To ważne pytanie, ponieważ wszyscy mamy skłonności do nieustannego wchodzenia w rolę ofiary lub sprawcy. W takiej kulturze zostaliśmy wychowani. Ten świat odziedziczyliśmy i wspólnie go tworzymy. Co więc możemy zrobić?
Odpowiadając na to pytanie, posłużę się – przepuszczoną częściowo przez filtr mojego rozumienia – teorią amerykańskiego psychologa Marshalla B. Rosenberga, przedstawioną w książce Porozumienie bez przemocy. O języku serca (Warszawa 2003). Autor, porównując świat ludzi i zwierząt, dzieli się przemyśleniami na temat czynników odpowiadających za nawiązanie satysfakcjonującego kontaktu interpersonalnego. Oto one:
Po pierwsze, uwaga i koncentracja – bądź świadom tego, co dzieje się w tobie i wokół ciebie. Czy ci się to udaje? Poznasz to po tym, że często zamiast sądów i ocen formułujesz spostrzeżenia (to, co widzę i słyszę, a nie to, co sądzę i co mi się wydaje).
Po drugie, odpowiedzialność – odpowiadasz za to, co robisz, na tyle, na ile jesteś w stanie. Nikt inny. Czy ci się to udaje? Poznasz to po tym, że swoje komunikaty rozpoczynasz od „ja”, a nie od „ty”, „my”, „wy”, „oni”.
Po trzecie, uczucia – to one wskazują najtrafniej na twoje potrzeby. Pamiętasz o jednych i o drugich oraz wyrażasz je możliwie swobodnie. Czy ci się to udaje? Poznasz to po tym, że w codziennym życiu często kierujesz się własnymi uczuciami i potrzebami. Dbasz o siebie.
Po czwarte, empatia – to ona sprawia, że ludzie mogą okazać swoją bezradność, przebywając obok ciebie. Czy ci się to udaje? Poznasz to po tym, że często działasz pod wpływem współczucia. Dbasz o innych.
Po piąte, swoboda w dawaniu i braniu – dzięki niej mamy wrażenie „robienia tego, co trzeba, i wtedy, kiedy trzeba” zamiast „siłowania się z życiem”. Czy ci się to udaje? Poznasz to po tym, że zarówno obecność innych, jak i samotność sprawiają ci przyjemność.
Po szóste, korzystanie z zasobów – w wielu sytuacjach, osobach, umiejętnościach, konkretnych zachowaniach i wartościach widzisz możliwości, a nie ograniczenia. Czy ci się to udaje? Poznasz to po tym, że masz wrażenie rozwijania się, zmiany i wzrastania, a wiele osób jest dla ciebie nauczycielami.
Tak proste zalecenia mogą wydawać się nieco idealistyczne, jestem jednak pewien, że uważnie wprowadzane w życie przyniosą zdumiewające i często niespodziewane owoce – zarówno dla nas, jak i dla naszego otoczenia. Od kogo mamy zacząć, jeśli nie od siebie? „Którąkolwiek z dróg byśmy podążali, zawsze zaczyna się ona od pierwszego kroku”. Czego wszystkim, także sobie, szczerze życzę.


żródło : http://www.charaktery.eu/...olo-przemocy/5/



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group