Opowiedz nam swoją historie - Tak się zaczęło, tak jest.
Mietek - Nie Kwi 18, 2010 20:18 Temat postu: Tak się zaczęło, tak jest. Wychowałem się w domu z tzw. zasadami, ustalonymi oczywiście przez moją mamę. Bez ojca, ponieważ rodzice rozeszli się kiedy miałem 5,5 roku, brat 2lata. W domu królowała mama, a podczas jej nieobecności babcia. Obie od 25 lat nie żyją.
Najważniejszą zasadą ustaloną przez mamę było; być we wszystkim najlepszym, sluchać jej bezgranicznie,bez dyskusji spełniać jej wszystkie życzenia.
Toteż Mietek jak już zaczął odróżniać A od B w wieku 6 lat został uczniem szkoły podstawowej, chociaż powinien za rok.
Trzeba pamiętać, że był to rok 1956. Już wtedy byłem o rok młodszy od wszystkich moich kolegów i koleżanek, a czasy były takie że rozpiętość wieku w jednej klasie wynosiła nawet 5 lat. Oczywiście Miecio dostał od razu zadanie, bycia najlepszym uczniem. Każda ocena ndst. kosztowała Miecia lanie/zresztą od mojej mamy dostawało się za wszystkie przewinienia nawet te błache/, dla lepszego zapamiętania w użyciu za każdym razem był sznur od żelazka. I jak tu się nie buntować? Jak tu sprostać starszym kolegom w szkole? Ten bunt i fakt bycia najmłodszym, miały bardzo duży wpływ na moje dalsze życie.
Moja alkoholowa inicjacja nastąpiła w wieku lat 13-tu po ukończeniu szkoły podstawowej.
Po raz pierwszy wtedy poczułem sie kimś. Starsi koledzy klepali po plecach/małolat,a potrafi/, jeszcze postawić był skłonny/babcia po cichu dała dychę za świadectwo/, więc fajny z niego kolega. Po raz pierwszy poczułem się wtedy kimś.
Jak to się skończyło, nie muszę chyba przedstawiać. Pierwsze upicie, pierwszy kac, pierwsze konsekwencje ze wspomnianymi sznurami od żelazka włącznie. Byly one jednak ostatnie.
Potem szkoła średnia oczywiście wybrana przez mamę, w której wytrzymałem tylko dwa lata, bo niechęć do niej i piwo, a czasem wino, zrobiły swoje. Zawodówkę udało mi się skończyć, tylko dlatego, że mama już się do jej wyboru nie przyczyniła.
Ja natomiast w wieku 17 lat zostałem wojskowym ochotnikiem, a w 1969 r. jako najmłodszy zostałem podoficerem zawodowym naszej ówczesnej armii. I to jeszcze niebieski beret, co też maiło swoją wartość. Ale % też swoją wartość wtedy miały. Bunt przeciw wszelkim wojskowym regulaminom, też swoją wartość miał, tak że po roku mieli mnie dosyć i ponownie pozostałem cywilem. To była pierwsza naprawdę poważna konsekwencja picia. Później wszystko potoczyło się tempem sprintera na 100m. Kolejna praca, kolejne picia, doskonalenie się w alkoholowym fachu, w 1972 r. ślub, dzieci, praca naprzemian z piciem, wredna, czasem znienawidzona teściowa, kolejne kace, po sześciu latach małżeństwa przygoda na boku żony, były wspaniałym powodem do picia. Małżeństwo rozpadło się po 8-miu latach.
Wtedy już miałem całkowity komfort picia. Jedno co mi w tym czasie naprawdę wyszło, to ukończenie zaocznej szkoły średniej. Jednak już wtedy zaczęła się u mnie równia pochyła. Zmiany pracy, na przemian z piciem. Pół roku bezdomności, i następny związek z kobietą. Kolejna czwórka dzieci, kolejne kace, kolejne prace, trzy próby samobójcze/na szczęście nieudane/, doprowadziły mnie do kompletnego dna.
Pamiętam jednak ten dzień doskonale; 17 maja 1991r. Obudziłem się z potwornym kacem po prawie dwumiesięcznym ciągu, po utracie kolejnej 17-tej już pracy. Zobaczyłem widok; czwórka dzieci baraszkuje na dywanie, w łóżku śpi jeszcze pijana moja dziś ex, w domu brak chleba nawet, w kiszeni pustka, a w głowie potężny strach. I pytanie; CO DALEJ?
Skończyć z sobą już też po trzech próbach nie miałem odwagi.
POSTANOWIŁEM !!!. I tak trzy dni później 20 maja 1991r. moja macierzysta grupa AA "ZDROWIE", oraz cała Wspólnota Anonimowych Alkoholików, zostały zaszczycone moją osobą.
Później po dwóch miesiącach nastąpiło jednodniowe zapicie, kac różnił się tylko, bo większy był ten moralny, jak fizyczny, ale
12 lipca 1991r. był OSTATNIM DNIEM MOJEGO KONTAKTU Z ALKOHOLEM.
Potem to już mityngi, mityngi, mityngi, po trzech m-cach roczna dochodząca terapia, i abstynencja do dziś.
O procesie trzeźwienia potem.
Alosza - Nie Kwi 18, 2010 20:37
Dziękuję Ci Mieciu
Alosza alkoholik
kukuś - Nie Kwi 18, 2010 20:40
Dziękuję Mietku
dziadziunio - Nie Kwi 18, 2010 20:51
Mieciu
dziadziunio
Wesus - Nie Kwi 18, 2010 21:42
Mietek
jacek78 - Nie Kwi 18, 2010 22:32
Mietek napisał/a: | 12 lipca 1991r. był OSTATNIM DNIEM MOJEGO KONTAKTU Z ALKOHOLEM.
Potem to już mityngi, mityngi, mityngi |
To jesteś dla mnie przykładem Mietku I to słowo które często jest u mnie wypowiadane-mitingi,mitingi i jeszcze raz mitingi
Franiu - Pon Kwi 19, 2010 06:22
Dla mnie również mityngi sa podstawą na mojej drodze zdrowienia,od początku jak przyszedłem do AA,moja uwagę przykuł tekst z WK "Jak to działa".Mam świadomość że jestem chory,dlatego mityng jest dla mnie tabletką abym mógł przetrwać kolejny dzień,mam również drugą chorobę cukrzycę,wiem że jeśli nie wezmę insuliny moje życie będzie zagrożone,
JAK TO DZIALA?
Rozdzial5
RZADKO się zdarza, by.doznał niepowodzenia ktoś, ktoś postępuje zgodnie z naszym programem. Nie wracają do zdrowia ludzie, którzy nie mogą lub nie chcą całkowicie poddać sie temu prostemu programowi. Zazwyczaj są to mężczyźni i kobiety, którzy z natury swojej nie sa zdolni do zachowania uczciwości wobec samych siebie. Istnieją tacy nieszczęśnicy. To nie ich wina. Tacy się po prostu urodzili. Z natury swej nie sa zdolni pojąc, a tym bardziej rozwinąć, sposobu postępowania, który wymaga bezwzględnej uczciwości.Ich szanse na powodzenie sa znikome. Istnieją także ludzie, których cierpienie wypływa z głębokich zaburzę emocjonalnych lub umysłowych, ale wielu z nich wraca do zdrowia, jeśli tylko zdobędą się na uczciwość wobec siebie.
pozdrawiam
dora - Pon Kwi 19, 2010 19:19
Mieciu
Gratuluje decyzji co do leczenia oraz trwaniu w trzezwosci do dzis.
Masz moj szacunek, ze dalej...
pozdrawiam
Mietek - Pon Kwi 19, 2010 22:01
Dzięki Wam, niestety u mnie, jak i u Franka, sezon się zaczął, i mniej mnie trochę na forum. Jednak Was opuścić nie mam zamiaru i postaram się bywać jak najczęściej.
Pozdrawiam Wszystkich
jacek78 - Pon Kwi 19, 2010 23:09
Mietek,
Jaki Mieciu się sezon zaczoł Właśnie-proszę Nas nie opuszczać
pozdrawiam
bacha - Wto Kwi 20, 2010 06:11
Mieciu ja też Ci gratuluję podjętej decyzji i trwania.Tylko pozazdrościć tak trzeżwego myślenia
hewciu - Wto Kwi 20, 2010 07:29
Mieciu! Dzieki!
Dzieki takim jak Ty umacniam sie w przekonaniu, ze mozna!!!
Dzieki, ze jestes!
Tomek AA
Halinka - Wto Kwi 20, 2010 20:57
Fajnie,że jesteś z nami.
Takie wzorce jak Ty są najlepszym dowodem,że można, jeżeli naprawdę się chce.
Mietek - Wto Kwi 20, 2010 21:31
jacek78 napisał/a: | Jaki Mieciu się sezon zaczoł |
Budowlany Jacuś, budowlany
Oprócz tego że jestem opiekunem medycznym, do swojej szpitalnej jałmużny, dorabiam sobie przy budowaniu małych domków Halinka napisał/a: | można, jeżeli naprawdę się chce. |
Tak Halinko, chcieć to móc, móc to chcieć
Myślę nieraz, ilu to moich kolegów mogłoby jeszcze pożyć, gdyby nie zapili.
A mnie się to trzeźwe życie naprawdę podoba
Nawet mimo różnego rodzaju niespodzianek, które mi nieraz przynosi
Halinka, Jacek i Wszyscy pozostali
kajadda - Wto Kwi 20, 2010 22:07
Mietek, ... noo nie było lekko jak czytałam... ale gratuluję Ci tego co osiągnąłeś.... niesamowite.... jak każdy z nas..... biedny czy bogaty, wykształcony lub nie, czarny czy biały..... wierzący lub nie.... kazdy może sięgnąć dna i każdy moze z tego dna się odbić... dzięki pozdrawiam.
|
|
|