Literatura AA - Nie użalajmy się nad sobą
Franiu - Czw Sie 19, 2010 10:10 Temat postu: Nie użalajmy się nad sobą Nie użalajmy się nad sobą
To uczucie jest tak paskudne, że nikt przy zdrowych zmysłach nie przyznaje się do niego. Nawet na trzeźwo wielu z nas przebiegle ukrywa przed sobą fakt, że kisimy się w sosie litości nad sobą. Nie lubimy, gdy ktoś nam mówi, że to widać po nas i usilnie staramy się przekonać innych, że doświadczamy całkiem innych uczuć nie mających nic wspólnego z tym paskudnym biadoleniem -jaki to ja jestem biedny. Potrafimy też natychmiast znaleźć tuzin i więcej absolutnie usprawiedliwionych powodów współczucia sobie.
Na długo po usunięciu alkoholu z organizmu tkwi w nas dobrze nam znane uczucie cierpienia. Rozczulanie się nad sobą to grząskie bagno, które nas wabi. Dużo łatwiej pogrążyć się w nie, niż odczuwać nadzieję, wiarę czy po prostu poruszać się.
Nie tylko alkoholicy znają to uczucie. Każdy, kto pamięta dziecięcy ból czy chorobę, zapewne przypomina sobie również ulgę po wypłakaniu się z powodu naszych cierpień i nieco perwersyjne zadowolenie z odrzucenia wszelkich pocieszeń. Niemal każdy człowiek może chwilami utożsamiać się z dzieckiem wołającym przez łzy: „Zostawcie mnie w spokoju!"
Zaraz po zaprzestaniu picia litość nad sobą samym może niekiedy przyjąć formę narzekań: „Jaki jestem biedny! Czemu nie mogę pić jak wszyscy inni? (Wszyscy?). Czemu zdarza się to akurat mnie? Czemu ja muszę być alkoholikiem? Dlaczego ja?"
Takie biadolenie to bilet wstępu do baru i na tym koniec. Rozpaczanie nad tymi pytaniami, na które nie ma odpowiedzi, to zupełnie to samo co płacz, że przyszliśmy na świat w tej erze, nie innej, czy na tej właśnie planecie, a nie w jakiejś innej galaktyce.
Rzecz jasna, gdy zaczynamy spotykać niepijących alkoholików ze wszystkich stron świata, okazuje się wówczas, że wcale nie tylko ja.
Później zaczynamy sobie uświadamiać, że zawarliśmy pokój z tym pytaniem. Wszedłszy w rytm życia w przyjemnym stanie trzeźwości albo znajdujemy na nie odpowiedź albo jej szukanie przestaje nas interesować. Będziesz wiedział, kie¬dy ogarnie cię takie uczucie. Wielu z nas wierzy, że ustaliło przypuszczalne przyczyny swojego alkoholizmu. A nawet jeśli nie, to pozostaje nam do przyjęcia znacznie ważniejszy fakt, że nie możemy pić i działanie w oparciu o tę świadomość. Nurzanie się w kałuży własnych łez niewiele nam pomoże.
Niektórzy ludzie robią wszystko, żeby rozdrapywać swoje rany, niektórym z nas nawyk ten pozostaje w spadku po okresie picia.
Możemy wykazać również dziwną zdolność robienia z małych kłopotów dużych. Gdy przychodzi - zaledwie jeden - wysoki rachunek telefoniczny, narzekamy że wciąż tkwimy w długach i że nigdy, przenigdy się to nie skończy. Gdy robi się nam zakalec w cieście mówimy, że nigdy nie potrafimy zrobić czegokolwiek przyzwoicie. Kupujemy nowy samochód i zaraz stwierdzamy, że „przy moim szcz꬜ciu, będzie to..."
Jeśli dokończyłeś to zdanie na przykład słowami „..skarbonka bez dna" to dowód, że należysz do klubu wiecznie narzekających. Wygląda to tak, jakbyśmy dźwigali na plecach torbę wypchaną przykrymi wspomnieniami, takimi jak dziecięce smutki i zawody. Dwadzieścia, a nawet czterdzieści lat później przeżywamy niewielkie niepowodzenie, tylko trochę przypominające któreś z naszych w torbie. Ale staje się ono dla nas sygnałem, żeby usiąść, zrzucić torbę i po kolei wyciągać, pieścić wszystkie stare poniżenia i rany. Wskrzesiwszy je dokładnie w pamięci, każdą intensywnie przeży¬wamy, rumieniąc się z powodu dziecięcych kłopotów, zgrzytając na myśl o naszych dawnych złościach, przypominając sobie słowa dawnych kłótni, trzęsąc się ze strachu, czy nawet roniąc łezkę nad dawno minionym zawodem miłosnym.
Oczywiście są to skrajne przykłady rozpływania się w żalu nad sobą, ale rozumie je każdy, kto kiedykolwiek chciał popłakać, płakał nad sobą, albo widział, jak ktoś płacze. Istotą uczucia jest zaabsorbowanie swoją osobą. Tak strasznie się rozrzewniamy nad sobą, że tracimy kontakt ze wszystkimi innymi ludźmi. Trudno znosić coś takie¬go u ludzi, chyba że jest to chore dziecko. Toteż gdy zaczynamy pogrążać się w żalu nad sobą, takim biedactwem, staramy się to ukrywać, zwłaszcza przed sobą. Ale to do niczego nie prowadzi.
Zamiast tego trzeba wydobyć się z kompletnego zaabsorbowania swoją własną osobą, nabrać do siebie trochę dystansu i uczciwie, dobrze się sobie przyjrzeć. Gdy tylko stwierdzamy, że właśnie odczuwamy litość nad sobą, możemy pomyśleć co zrobić bez uciekania się do picia.
Wielką pomocą może się okazać przyjaciel, jeśli jest tak bliski, że możemy mówić z nim całkiem otwarcie. Przyjaciele wyczują fałszywą nutę w naszym biadoleniu i zwrócą nam na to uwagę. Sami też możemy tę nutę usłyszeć, zwykłe wypowiedzenie tego, co -jak nam się zdaje - czujemy, pozwoli zorientować się co naprawdę czujemy.
Inną znakomitą bronią jest humor. Największe wybuchy śmiechu na spotkaniach AA budzi opisywanie przez któregoś z uczestników ostatniego ataku litości nad sobą. Słuchając tego, czujemy się tak jakbyśmy przyglądali się sobie w gabinecie krzywych zwierciadeł. Oto my, dorosłe kobiety i mężczyźni skrępowani emocjonalnymi pieluszkami niemowlęcia. Początkowo może to być dla nas szokiem, lecz wspólny śmiech sprawia, że ból znika i końcowy efekt jest uzdrawiający.
Co zrobić, gdy chwytamy się na tym, że zaczyna nas ogarniać fala użalania się nad sobą? Na każdą smutną pozycję po stronie „winien" znajdujemy coś dobrego, co możemy wpisać po stronie „ma". Świetne zdrowie, jakim się cieszymy, choroby, na które nie chorujemy, nasi kochani przyjaciele, słoneczna pogoda, czekający nas dobry obiad, uprzejmości
nam okazane i te, które wyświadczyliśmy innym, zachowanie trzeźwości przez ostatnie 24 godziny, godzina dobrej pracy, dobra książka czekająca na przeczytanie i wiele innych pozycji, które razem zsumowane przeważą przykrości po ujemnej stronie naszego rachunku. Te drugie prowadzą do użalania się nad sobą.
Tę samą metodę można zastosować do walki ze świątecznymi i urlopowymi chandrami, przeżywanymi nie tylko przez alkoholików: Boże Narodzenie i Sylwester, urodziny i rocznice mogą pogrążać wielu innych ludzi w oparach litości nad sobą samym. W AA możemy nauczyć się rozpoznawać naszą dawną skłonność do koncentrowania się na nostalgicznym smutku oraz do sporządzania litanii jego źródeł, ludziach, którzy nas zaniedbują, a także do biadolenia nad tym, jak niewiele możemy dawać innym w porównaniu z bogaczami. Wtedy trzeba zsumować pozycje po drugiej stronie rejestru, wyrażając wdzięczność za zdrowie, za to, że otaczają nas kochający ludzie, a my tę miłość możemy odwzajemnić, a także za to, że trwamy w trzeźwości. I znowu ogólny bilans będzie dodatni.
tekst z literatury AA"ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI"
|
|
|