To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net

Literatura AA - SZESC PRAWD BILLA - MILOSC

Franiu - Wto Sie 31, 2010 14:03
Temat postu: SZESC PRAWD BILLA - MILOSC
MIŁOŚĆ


"Nastepnym etapem w naszej walce jest trzezwosc w naszym zyciu uczuciowym ".

Mysle, ze wielu starszych nalezacych do naszej wspolnoty, ktorzy poddali nasza kuracje przeciw uzaleznieniu alkoholowemu surowemu egzaminowi uwaza, iz w swym zyciu uczuciowym daleko im jeszcze do trzezwosci. Byc moze oni to wlasnie beda owa straza przednia dla dalszego rozwoju AA. Wymaga to jednak pokory w naszych stosunkach do samych siebie, do bliznich i do Boga. Owo mlodziencze dazenie za najwyzszym uznaniem, calkowitym bezpieczenstwem oraz pelnymi przezyciami milosnymi, ktore tak wielu z nas odczuwa - dazenie zrozumiale w wieku 17 lat - okazuje sie niezyciowa postawa wowczas gdy mamy tych lat 47 lub 57. Od pierwszych dni istnienia AA otrzymalem we wszystkich tych dziedzinach srogie ciegi, gdyz nie bylem w stanie stac sie doroslym w swym zyciu uczuciowym i duchowym. Moj Boze! Jakze to bolalo - pozadac wciaz rzeczy niemozliwych, najbardziej zas wowczas gdy stwierdzilismy, ze znow zaprzeglismy woz.
W koncu dochodzimy do ostatecznego i wstydliwego stwierdzenia, ze wszystko robilismy falszywie, lecz nie starcza nam sil, aby wyjsc z tego kolowrotu uczuciowego.
Sposob wlasciwego uczuciowego rozpracowania swych przezyc oraz umiejetnosc przeniesienia ich do lzejszego, szczesliwszego i dobrego zycia, to w koncu nie tylko problem dla neurotyka. Jest to raczej problem zyciowy nas wszystkich, ktorzy dotarlismy do punktu zwrotnego w naszym zyciu, ktore pragniemy prowadzic teraz wedlug zdrowych zasad.
Lecz wlasnie wowczas, kiedy najbardziej pragniemy, by droga nasza byla wolna, nie doznajemy uczucia pokoju i radosci. Do punktu tego dotarlo juz wielu z nas, starszych AA. Jest to zaprawde miejsce piekielne. Jakze tu nasza podswiadomosc, z ktorej wciaz wychodzi tyle strachu, zahamowan, przymusowych i falszywych odruchow doprowadzic do wspolbrzmienia z tym w co naprawde wierzymy, co wiemy i czego pragniemy? Jak doprowadzic do rozsadku to nasze bezmyslne, zlosliwe, ukryte w naszej podswiadomosci drugie ja? Ostatnio dochodze do przekonania, iz mozliwe jest dokonanie tego. Wierze w to dlatego, ze w tych samych ciemnosciach ujrzalem wielu ludzi - ludzi jak ty i ja, ktorzy zaczynaja miec sukcesy.
Przed kilku laty opadla mnie ciezka depresja nie majaca wlasciwie zadnych konkretnych przyczyn. Mimo to, o malo nie doprowadzilaby mnie do ostatecznosci. Ogarnal mnie strach przed dlugotrwala chroniczna wpadka. Gdy pomyslalem o nieszczesciach, ktore dawniej nastepowaly po takiej depresji, to wierzcie mi, nie mialem zbyt rozowych perspektyw. Zapytywalem siebie wciaz, dlaczego dwanascie krokow nie pomaga mi uwolnic sie od tej depresji i w tym momencie wzrok moj spoczal na modlitwie Sw. Franciszka z Asyzu: "Pozwol, abym bardziej pozadal pocieszac innych, niz sam byc pocieszanym..." Tak, to byla wlasciwa formulka, ale dlaczego nie skutkowala? Poczalem rozmyslac nad cala modlitwa:
"Panie, uczyn mnie narzedziem Twego pokoju!
gdzie nienawisc panuje, pozwol mi niesc milosc,
gdzie ponizenie, przebaczenie,
gdzie klotnia, pojednanie,
gdzie bladzenie, prawde
gdzie watpienie, wiare
gdzie zwatpienie, nadzieje
gdzie ciemnosc, Twe swiatlo,
gdzie smutek, radosc.
O Mistrzu, pozwol abym bardziej pozadal
innych pocieszac niz sam byc pocieszanym,
innych rozumiec niz sam byc rozumianym,
innych kochac niz sam byc kochanym,
dyz dawanie czyni bogatym
a w samozapomnieniu znajdziemy pokoj,
w przebaczeniu osiagamy odpuszczenie
a w smierci jest wieczne zmartwychwstanie"
Nagle zrozumialem o co wlasciwie chodzi. Moim naczelnym bledem byla zawsze zaleznosc, absolutna, prawie ze zaleznosc od ludzi lub okolicznosci majacych zapewnic mi uznanie,
bezpieczenstwo oraz wszystkie inne temu podobne sprawy. Kiedy nie otrzymalem dobrowolnie wszystkich tych rzeczy, walczylem o nie. Kiedy zas walke te przegrywac musialem, bo zadania moje byly zbyt wybujale, zjawily sie depresje. Dopoki wiec nie wyrugowalem calkowicie ze swego zycia tych niebezpiecznych, chorobowych uzaleznien, nie moglo byc mowy o zmianie promieniujacej milosci Sw. Franciszka na mocna i radosna postawe zyciowa. Absolutny charakter tych straszliwych uzaleznien ujawnil sie z taka dokladnoscia tylko dlatego, ze w ciagu ostatnich lat udalo mi sie dokonac pewnego rozwoju duchowego. Wzmocniony cala sila laski otrzymanej dzieki modlitwie zdalem sobie sprawe, iz cala sile swej woli i cale swe zycie - postepowanie, ukierunkowac musze ku temu, aby pozbyc sie owych falszywych uzaleznien uczuciowych od ludzi, od AA i od wszystkich innych okolicznosci. Dopiero wowczas moglem byc na tyle wolny, by kochac tak, jak Sw. Franciszek. Uwierzylem, ze spelnienie mojej tesknoty oraz zaspokojenie mych pragnien zyciowych stana sie dodatkowa wygrana, gdy bede prawdziwa milosc bral i dawal, a kazdej sytuacji zyciowej podam wlasciwa przychylnosc. Stalo sie oczywiste, ze milosc Boza otrzymac moglem dopiero wowczas, gdy gotow bylem oddac Mu ja tak, jak tego ode mnie oczekiwal: poprzez milosc blizniego. Dopoki jednak bylem ofiara falszywych uzaleznien, nie bylem w stanie tego uczynic. Uzaleznienie moje oznaczalo bowiem zadania, zadania wobec ludzi i otaczajacego mnie srodowiska, ktore chcialem posiasc, by nim rzadzic. Byc moze slowa "uzaleznienie absolutne" wydadza sie komus zbyt przesadne, dla mnie jednak mialy one wielkie znaczenie. One to pomogly mi w moim uwolnieniu, az do osiagniecia obecnego stopnia stabilnosci i spokoju ducha, tzn. ze wyzwolily we mnie te przymioty, ktore obecnie staram sie umocnic poprzez ofiarowanie mej milosci, bez wzgledu na to czy zostanie ona odwzajemniona.
Wydaje sie, iz jest to najwazniejszy, o najwiekszej mocy uzdrawiajacej krag, do ktorego musimy sie dostac. Powinnismy ukochac wypromieniowujaca z nas miloscia kreacje Boze i Jego lud, takimi srodkami, jakie z Jego milosci otrzymujemy. Jasnym wobec tego staje sie fakt, iz objeci mozemy zostac tym pradem dopiero wowczas, gdy paralizujace nas uzaleznienie zostanie zlamane i rozproszone az do najglebszych zakamarkow naszego ja. Wowczas dopiero bedziemy mieli jakiekolwiek pojecie czym jest naprawde milosc dojrzala. Byc moze powiesz w tym momencie: "to przeciez duchowe wyrachowanie". W zadnym przypadku! Zaobserwuj kiedys prace kogos z AA o szesciomiesiecznym stazu jego pracy" z nowym. Gdy nowy powie mu: "Idzze do diabla!" - on usmiecha sie i kieruje swa pomoc ku innym przypadkom. Nie czuje sie zawiedziony i odepchniety. Gdy jego nastepny przypadek zareaguje pozytywnie i ze swej strony pocznie przekazywac swa milosc i uwage innym alkoholikom, a sponsorowi swemu tej milosci nie okaze, to i w takim przypadku jest on szczesliwy. Takze i teraz nie czuje sie on odepchniety, lecz cieszy sie z faktu, ze nowy o ktorego sie wowczas staral jest zadowolony. Kiedy zas obecny przypadek w pozniejszym okresie zamieni sie w przyjaciela (przyjaciolke) sponsor cieszy sie z calego serca. Wie on przy tym doskonale, ze owo uczucie szczescia jest tylko produktem ubocznym, jest dodatkowa wygrana za jego "dar bez oczekiwania na odwzajemnienie". To, co przemienialo slabeusza w mocarza, to milosc, ktora otrzymal i ktora oddal owemu obcemu pijakowi lezacemu na jego progu. To bylo dzielo na miare Sw. Franciszka: mocne, praktyczne, bez uzaleznien i bez zadan. Podczas pierwszych szesciu miesiecy mojej trzezwosci ciezko pracowalem z wieloma alkoholikami. Zaden z nich nie zareagowal pozytywnie. Mnie samemu jednak praca ta pozwolila utrzymac trzezwosc. Nie chodzilo w tym przypadku w ogole o to czy ci alkoholicy mi cos zwrocili. Moja wlasna stabilnosc wynikala z proby
dania im czegos - a nie zadania czegos od nich.
Wierze, iz postawa taka przerodzic sie moze w trzezwosc w naszym zyciu uczuciowym. Kiedy zbadamy kazde najmniejsze nawet zaklocenie naszego zycia uczuciowego, to na koncu korzeni dostrzezemy niezdrowa zaleznosc i wynikajace z tego zadania. Z pomoca Boza, chciejmy te zadania, o ktore sie wciaz potykamy pozostawic Jemu. Wowczas tylko mozemy sie uwolnic aby naprawde zyc i kochac. Wowczas takze bedziemy, byc moze mogli, zastosowac 12 krokow wobec siebie i innych, by osiagnac trzezwosc w swym zyciu uczuciowym. Nie podalem wam tu oczywiscie zadnej nowej idei, raczej mozna to nazwac trickiem. Lecz trick ten uwolnil mnie z kilku moich ciezkich, falszywych postaw. Dzisiaj umysl moj nie stoi juz pod przymusem, by w jednej chwili krzyczec z radosci, a w nastepnej pograzyc sie w smiertelnym smutku. Podarowano mi ciche i spokojne miejsce po slonecznej stronie zycia.


The Best of BILL



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group