To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net

Opowiedz nam swoją historie - Tak się chyba zaczęło...

kajadda - Pon Lip 19, 2010 23:28

dancia napisał/a:
Chodziło o wszystkie MUSZĘ dotyczące robienia pewnych rzeczy dla innych, za innych, po to by inni widzieli na zewnątrz, że rodzina jest w porządku choć tak naprawdę nie było
... a ja Ci mówię że o wszystkie muszę.... to najważniejsze co napisałaś bo ja z takiej rodziny pochodzę... pozornie dobrej... ale czy musisz robic inne rzeczy? możesz ale nie musisz... ja sobie to powtarzam... mogę, chcę, powinnam... nawet czasami wbrew sobie ale to JA decyduje czy coś zrobię czy nie i nic nie MUSZĘ.... ale muszę to faktycznie umrzeć no i jeszcze jeść, oddychać, siusiu i takie tam :-P
Felicja - Wto Lip 20, 2010 08:04

Są jeszcze takie "muszę" gdy "a co ludzie o mnie powiedzą" już nawet bez rodzinki...
Albo, muszę dla dzieci - nawet bez pytania, bez zastanowienia czy one tego właśnie potrzebują. Nawet nie piszę tu o małych dzieciach i o normalnej opiece nad nimi. Tylko o całym morzu tych pozostałych rzeczy, które może nie na pewno muszę.....

To tworzy jeszcze inny przymus, wobec osób na zewnątrz. Ja muszę i to zrobię żeby Tobie było dobrze, żebyś był/a szczęśliwym. A potem Ty w ramach "wdzięczności" za to szczęście, które Tobie dałam - "musisz!" odwdzięczyć mi się.... i też zrobić żeby było u mnie szczęście..... Tylko czy da się to zrobić? Bo jak nie to będzie u mnie kwitło i rosło poczucie krzywdy - i o to chodzi! Bo z tym poczuciem krzywdy to ja się tak dobrze czuję, jest mi tak swojskie tak dobrze znane <mp3>

To oczywiście jest o mnie. Takiej jaką byłam jeszcze 2 lata temu. Teraz bardziej muszę zrobić żebym ja była szczęśliwa <mp3> , i jakoś inni na tym nie cierpią, a mi też z tym dobrze.....

Ciepełka :-D

kajadda - Nie Lip 25, 2010 17:46

Dancia jak mijają dni?
dancia - Wto Lip 27, 2010 21:39

Ech, mijają szybko, ale niezbyt dobrze. Syn ma nogę w gipsie od piątku, teściowie uważają, że za mocne tabletki bierze (jakby byli lekarzami:)), że teraz kiedy noga w gipsie to jest okazja żeby przerwał terapię. Słyszał rozmowę telefoniczną (jak wysłuchiwałam gadania teścia i teściowej) no i dzisiaj odstawił cyrk w ogrodzie szpitalnym, że nie będzie tam chodził, ma to gdzieś.....
Jestem juz tak wykończona, że poprostu wysiadam :-(
Jutro jedziemy rano na terapie, ma zdecydować co dalej, czy będzie chodził czy nie...
A ja przy okazji dzisiejszej rozmowy z panią psycholog (tą od syna terapii) dowiedziałam się, że biorę wszystkie winy na siebie, że nie umiem stawiać granic, a powinnam to zrobić (teściowie)
Zobaczymy co jureo będzie....
Mam dośc takiego życia...nie chce mi sie nawet siedzieć przy kompie choć wiem, że tu wsparcie dostanę...

kajadda - Wto Lip 27, 2010 22:18

dancia napisał/a:
dowiedziałam się, że biorę wszystkie winy na siebie, że nie umiem stawiać granic, a powinnam to zrobić (teściowie)
... ja niedawno odkryłam to samo. Nawet zobaczyłam dość wyraźnie jak inni a (najbardziej mąż ) mna manipulują. Obwinia mnie za wszystko, rzecz jasna siebie stawiając na pozycji bezbronnego i poszkodowanego... dancia widzę że teściowie też tobą próbują manipulować... bo Ty nie dałaś mu przecież samowolnie tych leków po 1, po 2 oni Tobie wyrzucają że on je łyka i że to powód żeby przerwać terapię a on się przysłuchuje tej rozmowie... jeśli będzie chciał zrezygnować to napewno nie przez Ciebie tylko z własnej inicjatywy a i oni mogą sobie pogratulować sugestii. Syn jest jeszcze dzieciakiem w dodatku pokaleczonym przez swoje dzieciństwo rozdartym w środku i uzależnionym. Jak kazdy ma chwile załamania. Ja stara jestem a mam problem żeby odstawić prochy a moja świadomość powinna być bardziej dojrzała. Myślę że nie warto słuchać tego co mówią inni ... wspieraj syna... i zajmuj się sobą żebyś miała siły a będzie ok :-)

ps. noga szybko się zagoi 8-)

Felicja - Śro Lip 28, 2010 07:47

Od niedawna mam taki sposób działania. Jeśli jest jakaś osoba, w której towarzystwie źle się czuję, to albo ograniczam z nią kontakty, albo kontakt z nią w ogóle zrywam. Z tego co piszesz teściowie zdecydowanie źle wpływaja na Ciebie - źle się czujesz po rozmowie z nimi - wieć może trzeba ograniczyć ten kontakt? Im mniej tym lepiej. Masz mało energii, potrzebujesz wypoczynku i na to jest Tobie potrzebny czas, a nie na przepychanie się z kimś i udowadnianie, że nie jesteś wielbłądem.

Z synem to bym porozmawiała, czy na terapię chodzi dla siebie czy dla dziadków, i kto ma z tego korzyści? A takie chodzenie z nogą w gipsie to też jest wyzwanie dla faceta, musi trochę słabości swojej pokonać, zawalczyć - może to też działać jako jakiś element terapii. Żeby się przekonał, że ma siłę, że da radę takiemu zadaniu!!??!!!

Ciepełka :-D

dora - Śro Lip 28, 2010 14:13

Felicja napisał/a:
Jeśli jest jakaś osoba, w której towarzystwie źle się czuję, to albo ograniczam z nią kontakty, albo kontakt z nią w ogóle zrywam.

Ja rowniez tak jak Felicja robie....faktem jest, ze mniej zostalo ''znajomych''osob, ale za to ja jestem spokojniejsza, mam wiecej czasu dla siebie. I juz nie musze odpierac zadnych atakow; ze ktos jest winien lub nie...itp. Lepiej jest miec jedna przyjaciolke czy kolezanke niz ''stado'' niezyczliwych osob...
Nie patrz na innych tylko rob tak aby Tobie i dziecku bylo dobrze :lol:
buziaczki <cmok>

dancia - Śro Lip 28, 2010 15:49

Syn dziś był ostatni raz na terapii, zrezygnował i na nic moje czy psychologów, terapeutów i wspólpacjentów przekonywania, uparł sie już :-( A teścioweie moga się cieszyć (jeszcze nie wiedzą) juz nie będą się musieli wstydzić, że ich jedyny wnuk chodził na terapię do psychiatryka.
Mało tego, że zrezygnował....on był do południa na terapii a ja w domu, i znalazłam te jego przeklęte tabletki (raczej opakowania po 60 sztukach) pod kołdrą :cry: Raz wypuszczony wczoraj na malutkie zakupy i kicha....Bierze tabletki od psychiatry, przeciwbólowe na nogę....i jak głupi zeżarł jeszcze to świństwo (od suchego kaszlu); znalazłam też nową paczke papierosów pod łóżkiem....
Już mam dość...żadna rozmowa nie pomaga...nie mozna wypuszczać go samego z domu, nawet z małą kasą...poszedł zagrać na automacie, wygrał i wydał....
Najchętniej tobym uciekła stąd jak najdalej :cry: tylko, że to nic nie da, powrót to tego samego bagna jeszcze gorszy....Codziennie rano budzę się ze ścisniętym żołądkiem...nie zdążę jeszcze wyjść z łóżka i mnie nerwy dopadają... :cry:
Biorę sporadycznie leki ziołowe, czasem belergot (chyba też ziołowy), ale to daje chyba tylko to, że powstrzymuje wycie.....

kajadda - Śro Lip 28, 2010 19:01

dancia napisał/a:
A teścioweie moga się cieszyć (jeszcze nie wiedzą) juz nie będą się musieli wstydzić, że ich jedyny wnuk chodził na terapię do psychiatryka.
... rozumię że mieli "ale" co do leczenia Twojego syna i on to usłyszał i sobie zinterpretował odpowiednio... bo kto marzy o tym żeby się leczyć u psychiatry? ... a zacofanie niektórych ludzi powoduje własnie takie sytuacje... bo co ludzie powiedzą...
on jest bardzo biedny i Ty razem z nim. Mąż i jego rodzina Was nie wspierają tylko się wstydzą tak rozumię... ważne są pozory. Syn nie dosyć że mu ciężko bo nie radzi sobie z emocjami więc tłumi je lekami, nie czuje wsparcia najbliższych tylko Twoje... a i Ty się sypiesz z tego co piszesz to może być tak że niedługo nie będziesz dla niego wsparciem .... rób dalej swoje, zajmuj się sobą dla siebie i dla syna. On jest młodziutki i trudniej mu się pogodzić i połapać taki stan rzeczy... jeszcze się połamał. Jak ty się wzmocnisz to dasz radę pomóc i jemu... mysleniem takim że masz już dość... nie uleczysz ani jego ani siebie... wiem co piszę bo sama tak robiłam i skończyłam jak skończyłam... Trzym się 8-)

ps. też zaczynałam od ziołowych persen, nerwosol, passispazmin itp... sporadycznie łykałam benzo... dochodziło do tego że nie zażywałam łyżki tylko wypijałam całą butelkę na jedną dawkę...

dancia - Śro Lip 28, 2010 20:28

kajadda napisał/a:
Jak ty się wzmocnisz to dasz radę pomóc i jemu... mysleniem takim że masz już dość... nie uleczysz ani jego ani siebie...

Ja to rozumiem Kaju, ale mam takiego doła, że szok, płakałam i kiwałam się z godzinę, teraz coś słabo widzę, bo oczy zapuchnięte jak banie :-)
Syn odsypia tabletki (te, których nie powinien brać) więc mąż ma spokój, nie musi z nim gadać. Ja gadałam przez smsy, jak jeszcze dziś był na terapii, jak go zobaczyłam to nawet nie miałam ochoty się do niego odzywać...Myślę, że to mi minie...matki tak chyba mają :-) Nie mogę sie juz doczekac terapii za tydzień...wiem jedno, nie mogę sie poddawać...po południu wyłam :cry: bo myślałam, że straciłam juz syna, że już nic sie nie da zrobić...

Franiu - Śro Lip 28, 2010 20:34

dancia,
Rozumiem Cię jako rodzić,nie masz wpływu na życie Syna,pomyśl o sobie a wówczas będziesz miała więcej wiadomości jak się postępuje z uzależnionym,
pozdrawiam,

Mietek - Śro Lip 28, 2010 20:38

dancia napisał/a:
Najchętniej tobym uciekła stąd jak najdalej


Hmm, to najprostsze, jednak chyba znam ten ból. Uczucia macierzyńskie, strach o przyszlość dziecka, jeszcze młody, niedoświadczony.
A dodatkowo zacofana rodzina/bez obrazy/. Cóz nie wszyscy chcą wiedzieć, widzieć, że w rodzinie ktoś ma problem z uzależnieniem. Wstyd, strach co ludzie..., jak to co tam psycholog, co tam psychiatra, chłop/mąż/ ma swoje prawa, młodość/syn/ też ma swoje prawa, a matka, żona czepia się nie wiadomo czego.
W iluż to rodzinach tak jest, mojej nie wyłączając. To że moja cioteczna siostra straciła już siódmą pracę, nie ważne/uwzięli się na nią/, to że jej ojciec zapił się, nieprawda lekarz w karcie zgonu napisał zapaść.
Ile jeszcze ludzkich tragedii trzeba, żeby niektórzy się opamiętali?
Dancia, nie zazdroszczę Ci tej sytuacji. Nie jestem Tobą, ja jednak z takimi teściami nie utrzymywałbym zbyt zażyłych stosunków, tak jak robię to właśnie z siostrą mojego ojca i jej córką. Nie ukrywam też że nie jest mi z tym dobrze, bądź co bądź to cioteczna siostra, żeby było śmieszniej nauczyciel przedszkola, ale mówi się trudno.
Ja wiem że z moim problemem dałem sobie radę /na dziś przynajmniej/, na innych ogłosiłem bezsilność.
I tobie proponuję to samo. Zająć się sobą, patrzeć i obserwować z boku, mówić twardo co mi się nie podoba, a resztę zawiesić i cierpliwie czekać. Trudne to cholernie/chodzi przecież o dziecko/, ale jednak wykonalne.
Mam nadzieje że teściowie Twoi już nie długo będą mogli przekonać się jaką krzywdę wyrządzają własnemu synowi i wnukowi.
Pozdrawiam cieplutko.

kajadda - Śro Lip 28, 2010 20:41

dancia napisał/a:
po południu wyłam bo myślałam, że straciłam juz syna, że już nic sie nie da zrobić...
... nawet tak nie myśl :!: On ma dopiero 18 lat :!: Ty się wyrycz, wykiwaj, pobiegaj, powściekaj i co jeszcze i na terapię... zobaczysz że przyjdzie dzień w którym zobaczysz wszystko jaśniej.
Ja miałam taką depresję że wstać nie umiałam z łózka... nie widziałam żadnej przyszłości kompletne dno, szambo... no nic tylko się powiesić... a teraz jest o niebo lepiej... może być lepiej ... zobaczysz 8-)

ps. wiesz na co ja miałam i mam ochotę...wszystko rzucić i uciec... nie mam często siły wszystkiego naprawiać... tak by było najprościej... zdarza mi się na 1 dzień ;-)

dancia - Śro Lip 28, 2010 22:23

Mietek napisał/a:
A dodatkowo zacofana rodzina

Masz rację Mietku, mimo, że teść inżynier a teściowa była nauczycielka nauczania początkowego.....moja mama widzi syna na codzień i rozumie to wszystko lepiej, wspiera mnie, pociesza, choc sama przeciez cierpi....
Nie odebrałam wieczorem komórki ani telefonu od teścia (to już chyba jakiś postęp ;-)
za to mama na dole odebrała....tłumaczy teściowi, że syn musi sie leczyć, a teść na to- że przecież chyba nie w psychiatryku- mama na to, że dokładnie tak, ale teraz juz przerwane leczenie....a teść na to, że oni nic nie wiedzieli, nie wiedzą bo my im nic nie mówimy....a po co im mowić wszystko ze szczegółami? żeby się jeszcze bardziej wtrącali? Ja jestem matka beznadziejna, teściowa za to ma doświadczenie, a jak jest dobra to widać po jej synu a moim mężu...jesli mu jakies wartości wpoiła to dawno temu je juz utopił....
Ufff troche mi juz lepiej, to dzieki Wam <cmok>

kajadda - Śro Lip 28, 2010 22:33

dancia, ... nie istotne kim sa Twoi tesciowe... przejawia się przez ich postępowanie "dulszczyzna"... mądrości pozjadali... nie walcz z nimi, nie kłóć się... niech sobie pogadają tylko nie pozwól zeby się wtrącali... wbij sobie do głowy (a wiem że to trudne) że Ty jesteś ważna i Twój syn... reszta niech się sama naprawia... dorośli są, jak im coś nie pasuje to ich problem a nie Twój. 8-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group