Strona Główna Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Może się napijemy ?
Autor Wiadomość
Franiu 
Moderator


Pomógł: 8 razy
Wiek: 73
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 2768
Skąd: D.G.
Wysłany: Pon Sie 30, 2010 21:08   Może się napijemy ?

„Może się napijemy ?”
Wpisany przez Leszek A. Kapler


„Właściwie dlaczego - nie?” – pada odpowiedź. No właśnie – dlaczego? Czy jest jakiś powód by odmawiać? Powód by się nad tym w ogóle zastanawiać? Najczęściej reagujemy na to pytanie – sprawdzeniem czy jest coś przeszkadzającego w skorzystaniu z propozycji. „Prowadzę samochód”, „Biorę leki”, „W tym momencie nie ” - dopiero wtedy odpowiadamy „dziękuję – nie mogę.” Zauważmy „nie mogę” – rzadziej „nie chcę”. Motywacja sięgania po alkohol jest więc z założenia na tak – napić się jest zawsze OK, odmawiać tej propozycji nie jest OK. Traktujemy alkohol z założenia jako wartość, której przyjmowanie jest podobne do przyjmowania cennego podarunku – prezentów (i przysług) się nie odrzuca, a odmowa wymagałaby szczególnych powodów. Aby nie pić trzeba mieć powód! Mało powód – przeszkody - jakieś osobiste argumenty w rodzaju „nie mam ochoty” często nie wystarczą, wywołają urazę, zdziwienie wielu ofiarodawców. A nie lubimy nikogo obrażać, być dziwakami – chcemy być lubiani, „w porządku”, kolegami/koleżankami jak wszyscy.

Coś przedziwnego się dzieje gdy pada tytułowe pytanie. Coś na opak - odwrotnie niż z wieloma innymi czynnościami, których podejmowaniu z zasady towarzyszą pytania „po co?”, „w jakim celu”- pytania o powody, dla których warto coś zrobić.

Nie zamierzam ani tutaj, ani w ogóle nikogo zniechęcać do picia. Większość ludzi odczytując intencję kolejnego propagatora wojny z alkoholem, przestaje go słuchać przy drugim zdaniu. Chcę zaproponować kilka refleksji przy okazji kolejnej lampki wina, kieliszka szampana, szklaneczki brandy.

Pomyślmy więc - dlaczego odpowiedź na to tytułowe pytanie nie brzmi „po co?” i jakie są tego konsekwencje.

Szukamy wymówki ponieważ ani odmawianie ani zastanawianie się nad powodami picia alkoholu nie jest oczywiste. A więc czemuś, na co należałoby uważać przypisano niespodziewanie dużą rolę – taki dobry! Coś, co nie jest nawet bezpieczne przełykamy spokojnie i gładko jak eliksir, przymykając oczy z błogim uczuciem w gardle.

„Dlaczego tak?” – czy to pytanie ma jakiś sens?

Często sięgamy po alkohol odruchowo, bez zastanowienia – zastępując nim alternatywne działania. Wiemy, że jest on sposobem na kłopoty, odwagę, stres i napięcie, ma ułatwiać ważne kontakty, pieczętować ważne momenty w życiu, wprowadzać nastrój, być szczególną formą wspólnego bycia zarezerwowaną dla wybranych (z Tobą się napiję, a z nim nie), towarzyszy zabawie, poprawia nastrój w „pochmurne dni”. „Dlaczego więc nie?” Wygląda, na to że naprawdę alkohol jest OK i pić go jest OK. Tak, ale to nie jest cała prawda.

Wyciągamy wnioski na podstawie naszych uczuć – tego, jak się w jakiejś chwili czujemy. Wypiliśmy – czujemy się rozluźnieni, swobodniejsi, bardziej zdystansowani – jest przyjemnie – a więc jest OK! Łatwo w ten sposób nie zwrócić uwagi na to, że alkohol - paradoksalnie - daje przyjemne efekty działając toksycznie. Nie zastanawiamy się nad tym jak ten efekt został uzyskany – jak działa alkohol. Istnieje różnica między naszymi odczuciami a obiektywną rzeczywistością dotyczącą działania alkoholu. A działa on trująco – to dzięki temu, że trochę podtruł on nasz mózg – co nieco wyłączył lub przytłumił - pojawiły się przyjemne odczucia, lekki rauszyk. To przecież TRUNEK! To toksyczne działanie alkoholu powoduje, że jest przyjemnie, ale także to, że można się nim upić aż do utraty przytomności, a także zatruć. Można się też od niego uzależnić – także fizycznie, bo wchodzi w reakcje z naszą fizjologią. Drogie Panie – te wszystkie rodziny i osoby, o których czytamy, współczując nieszczęściu innych kobiet i dzieci - ich mężowie, ich córki - ludzie staczający się na dno egzystencji nie pili alkoholu ze specjalnej fabryki – bardziej śmiercionośnej, gorzej wyprodukowanego, czymś skażonego – pili identyczny z tym, który pijemy my – piwo, wino, wódkę tej samej marki, której próbowaliśmy wczoraj. Ktoś powie „Tak, to wszystko jeśli nie będziemy znać granicy bezpiecznego picia. Jeśli nie będziemy uważać.” Mówimy więc „trzeba umieć pić?” Co to znaczy?. Czy Pani umie pić? Na czym u Pani polega ta umiejętność??? Czy Pani uczyła się bezpiecznego picia? Niestety częściej wydaje, że umiemy. No bo czego tu nie umieć? Co to znaczy więc umieć pić? Powie Pani – „Wiedzieć kiedy się zatrzymać”. Czy Pani wie kiedy się zatrzymać? No kiedy właściwie, czym Pani to mierzy? Samopoczuciem? Najczęściej zatrzyma się Pani kiedy poczuje się źle, rozboli głowa, zakręci się w niej mocniej, kiedy poczuje Pani, że błogość przechodzi w sztywność. Mierzy to Pani samopoczuciem, stopniem zakłóceń, chęcią – czynnikami zmieniającymi się wraz z wypijanymi kolejnymi porcjami alkoholu. To są subiektywne mierniki, a nie ma dobrych subiektywnych mierników. Pijąc nie znamy naprawdę żadnej granicy – granica jest złudzeniem. Pijąc coraz bardziej odpuszczamy sobie, wyłączamy świadomość – jedyny miernik. Rausz jest coraz większy, jesteśmy coraz bardziej pijani – kiedy mamy się zatrzymać? Z pomocą przyjść nam może tylko nasza ogólna zdolność do samokontroli – do nie odpuszczania sobie, nie przyzwalania nadmiernie – stara dobra silna wola - oraz mierniki ilościowe (tylko dwa kieliszki). Tylko to ma sens.

Kontrola. Co decyduje o panowaniu nad piciem – kontrola (znać miarę, pilnować, uważać - mówimy ). Tak się nie da, jeśli nasza zdolność do kontrolowania siebie (trwania w postanowieniach mimo trudności) jest w ogóle słaba. Sądzimy, że jeśli tak postanowimy, tak teraz chcemy - to tak będzie. Często to złudzenie . Istnieje rozbieżność między pierwotnym zamiarem a końcowym rezultatem. Ta rozbieżność (lub zbieżność) to właśnie wynik naszej kontroli. Siłą naszej chęci mierzymy zdolność osiągnięcia celu. Kontrola nie jest wynikiem chęci ani decyzji (teraz wypiję tyle a tyle) tylko ćwiczenia kontroli – zdolności realizowania uprzedniego zamiaru. Chodziłoby więc o ćwiczenie kontroli picia, analizowania powodów nie picia (alternatyw), utrzymywania wysokiego a nie obniżonego poziomu świadomości (monitorowania). Niestety od pierwszego kieliszka w życiu ćwiczymy coś odwrotnego – ćwiczymy odpuszczanie sobie, tracenie kontroli. To w tym znajdujemy pierwsze przyjemności w kontakcie z alkoholem. Chodzi o to by odpuścić sobie - wyłączyć nieznośną często świadomość, spragnioną ulgi, luzu. Tak czy inaczej kształtujemy w ten sposób nawyk przyzwalania sobie – ulegania impulsom, osiągania szybkiej ulgi, łatwej poprawy samopoczucia, zaniedbywania większego wysiłku dla osiągnięcia takiego samego celu. Kontrola jest efektem wprawy w kontrolowaniu a nie chęci kontrolowania. Pamiętajmy – naszymi zachowaniami rządzi zasada: „Ilekroć ulegasz jakiemuś impulsowi, następnym razem ulegniesz mu jeszcze łatwiej”. Zachować kontroli się nie da, jeśli nie ma się wprawy w kontrolowaniu, zwłaszcza że samo działanie alkoholu ją osłabia.

A ile razy trzeba coś powtórzyć by następnym razem zrobić to już odruchowo, kompletnie nieświadomie? Nikt tego nie wie.

Nawyk kształtują też pozytywne doświadczenia – im było przyjemniej, lepiej tym jesteśmy bardziej zachęceni do sięgnięcia po kieliszek następny raz. O odruchu sięgania po alkohol decydują więc też efekty picia.

Po pierwsze – ulga i luz. Chcemy od czasu do czasu stracić kontrolę. W tym alkohol jest skuteczny. Skuteczniejszy niż cokolwiek innego. To pozytywne doświadczenie. W skuteczności alkohol wygrywa ze wszystkim. Skuteczność? Wypiła Pani i nie osiągnęła zamierzonego stanu? Samopoczucie nie jest takie jak miało być? Proszę wypić więcej. To nie jest żart!

Alkohol jest bardzo łatwo dostępny. Wszystko inne dla osiągnięcia przez nas poprawy samopoczucia wymaga dużo więcej czasu i wysiłku. To drugie pozytywne doświadczenie.

Trzecie doświadczenie - picie obyczajowo wiąże się z dobrymi i ważnymi zdarzeniami i uczuciami w życiu – z najlepszymi! Zdany egzamin, pierwsza randka i pocałunek, pierwszy seks, awans, przedsięwzięcie zakończone sukcesem, duże pieniądze. Pieczętuje zdarzenia, życzenia, umowy: zdrowie życzone przy toaście na pewno jest bardziej gwarantowane!

Zobaczmy co mówi jedna z moich pacjentek – Joanna:

„Miło pachniała pokusa wiecznego święta, powtarzanego co dzień. Picie zaczarowało mnie na dłuższy czas. Święto trwało usypiając czujność, zachęcając do porzucania ambitniejszych i wymagających większego wysiłku zajęć, potem zadań. Święto trwało. Bardzo długo było naprawdę miło, bez widocznych konsekwencji. Takich, którymi należałoby się przejąć. Najwyżej jakieś drobnostki – czyjś wyraz twarzy gdy pachniałam rano w pracy znowu alkoholem, jakieś zgubione pieniądze czy zawieruszone dokumenty, niedotrzymana w domu obietnica dana rodzinie, zapomniane „na śmierć” spotkania, jakieś plany zapisania się na ważny kurs („czy naprawdę taki ważny”), jakieś porzucone gdzieś kasety do nauki języka, pokryte kurzem nie czytane a lubiane kiedyś książki. To właśnie mój luz, mój styl. To naprawdę nie było ważne. Ważny też nie był alkohol. Tak nie myślałam! Ważne były te okazje! Okazja bardzo ważnego biznesowego obiadu (z alkoholem, przecież bez alkoholu wstydziłabym się nawet zaproponować. Okazja do ważnego spotkania po pracy z kolegami – przecież trzeba umacniać zespół, mieć dobre kontakty. Okazja ważnej konferencji i koniecznie wieczornego przyjęcia dla uczestników. Wypad, wyjazd, restauracja, kawiarnia, bar, pub to tylko miejsca spotkań. Nie zastanawiałam się nad alkoholem. On był oczywisty, odruchowy, konieczny. Kiedy pojawiły się poważniejże konsekwencje – jakaś znacząca uwaga od szefa, wstyd po „przekroczeniu wczoraj pewnej miary”, ostrzegawcza kłótnia w domu – a z nimi refleksja nad uważaniem czy ograniczaniem picia pojawiła się – stwierdziłam to ze zdziwieniem - pierwsza trudność z odmówieniem sobie! I natychmiastowa złość na nich. „Czego chcą ode mnie, czemu się czepiają, nie robię im nic złego”. I kontynuacja obranej dotąd drogi. Tym razem także na złość im, dla udowodnienia swojej racji i swojej zdolności panowania. A jak udowodnić, że się panuje nie pijąc? Do tego miałam dowody na to, że to dobra droga. Piłam i było przyjemnie. BYŁY KORZYŚCI! Było OK.! Oni nie mają racji. Ja mam rację. Nie będę się przejmować. Niech oni się przejmują. To oni mają jakiś problem. A kiedy to ja zaczęłam mieć problem byłam już uzależniona. To ja chciałam przestać, ograniczyć. Wtedy chciałam, ale nie mogłam! To było za trudne!”

Specjaliści od uzależnień nazywają ten okres dominacją używki albo fazą ostrzegawczą. Alkohol zaczyna zajmować w życiu czołową pozycję. Mamy na niego pieniądze. Często jest ekskluzywny i przynosi powiew high life’u. Pijemy go w dobrym towarzystwie. Staje się naprawdę dobrym sposobem na wszelką szarość mijającego dnia. Pod jego wpływem jesteśmy wreszcie takimi, jakimi chcielibyśmy być zawsze – pomysłowi, pogodni, wygadani, dowcipni, optymistyczni i na luzie. Tani i dobry sposób. Nic nie świadczy, że może być inaczej! Jest taka cieniutka granica, która wyznacza kierunek nowej ścieżki, na którą weszliśmy. Poświęcanie czegokolwiek, czego wcześniej dla picia nie poświęcaliśmy. To pierwszy próg na tej drodze. Mając przy tym słabą nietrenowaną samokontrolę (czasem mówimy – wolę) i okres dobrych doświadczeń z piciem może być się trudno zatrzymać. Jak Joannie.

Wyznaczniki uzależnienia.

Alkohol wydaje się bezpieczny chociaż tak nie jest przecież uzależnia. Czy wie Pani po czym rozpoznać uzależnienie i jak się go ustrzec? – ile osób tyle pomysłów! „Nie piję ciągle” (a co to znaczy ciągle nikt nawet alkoholik nie pije ciągle), „nie piję co dzień”, „nie piję sama” (jakby rausz pijącego samotnie był jakiś inny niż pijącego towarzysko) , „tylko dobre alkohole” (jakby dobrymi nie m można się było upić), „szanuję siebie i uważam” (myląc często zamiar z rzeczywistymi zdarzeniami). Prawda naukowa, obiektywna jest tylko jedna. Ktoś się więc myli? Wskaźniki obiektywne:

1.Trudności z zaprzestaniem lub ograniczaniem picia – w rezygnowaniu z okazji! (nawet jeśli ta trudność to tylko takie odczucie w nas), 2. picie mimo konsekwencji, 3. zwiększona tolerancja (aby osiągnąć ten sam efekt picia – zmianę samopoczucia czy stanu organizmu trzeba wypić więcej niż kiedyś) 4. Objawy odstawienia – po zaprzestaniu dłuższego picia (picia przez dłuższy okres)- w postaci uogólnionego rozstroju psychofizycznego z zaburzeniami w funkcjach organizmu. Ważnym, łatwo zauważalnym sygnałem ostrzegawczym choć nie umieszczonym w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób jest: obrona picia jako reakcja na jego konsekwencje (np. jakieś czyjeś uwagi) oraz ich bagatelizowanie.

Picie kobiet – co o nim wiadomo?

Szybciej się uzależniają niż mężczyźni i bardziej niepostrzeżenie (wynika to z konstrukcji organizmu).

Trudniej idzie im leczenie.

Reakcje społeczne sprzyjają ukrywaniu picia i jego konsekwencji przez nie ani nie szukaniu pomocy w tej sprawie!

Większy jest odsetek kobiet młodszych niż starszych mających problemy alkoholowe, więcej alkoholu piją kobiety, które nigdy nie były zamężne, rozwiedzione oraz żyjące w separacji a także w konkubinacie.

Więcej alkoholu piją kobiety pracujące w nietradycyjnie kobiecych (męskich) zawodach oraz pracujące na własny rachunek.

W miarę wzrostu wykształcenia wzrasta średnie spożycie alkoholu przez kobiety

Dziewięciu na dziesięciu mężczyzn opuszcza swoje żony alkoholiczki podczas gdy tylko jedna na dziesięć żon opuszcza męża alkoholika.

Pijmy więc jeśli tak zdecydujemy. Chodzi jednak o to aby to była decyzja – tak samo wyważona jak inne. A nie odruch - i aby rozważać powody. Co chcę osiągnąć pijąc i jakie inne sposoby pozwalają osiągnąć ten sam cel? Alkohol jest sposobem na wiele stanów emocjonalnych, ale nie jedynym. Jego picie łączy się z kosztami, których płacenie przychodzi później. To, że nie ma ich teraz nie znaczy, że nie istnieją. To taki wysoki kredyt o odroczonej spłacie. Dlatego dziś go nie widać. W porządku jest odmawiać – to nie żadne dobro, cudo. Ot zwykła używka. Odczarujmy go trochę. Pozwólmy sobie dowiedzieć się czegokolwiek obiektywnego o nim, jego działaniu. TO na pewno nie szkodzi! Ćwiczmy samokontrolę i umacniajmy nasze wartości – przywiązanie do tego co kochamy, co jest ważne, co nam pomaga realizować i rozwijać najlepsze części naszego „ja” – ta umiejętność przyda się także w innych sprawach. Nie ulegajmy impulsom choć to, co proponują często wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo ponętne, atrakcyjne, bezpieczne, łatwe. W zwiększonej a nie zmniejszonej świadomości jest wartość.

A więc wracając do tytułowego pytania i odpowiedzi na nie: A DLACZEGO BY „TAK”?

I na zakończenie: ma ono sens wobec wszystkiego po co sięgamy, czego granicę używania możemy przekroczyć. Wszystko jedno co to: alkohol, jedzenie, seks, praca, pieniądze. Nic odruchowo, nic bezmyślnie, nic – bo wszyscy. Dlaczego więc „tak”, dlaczego „ja”, dlaczego „teraz”, dlaczego „tyle”.
_________________
"Przebaczenie jest dwukierunkową drogą, bo ilekroć przebaczamy komuś, przebaczamy również samemu sobie."
http://www.blok.rzsa.pl/
Ostatnio zmieniony przez azull Pon Sie 30, 2010 22:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 7