Franiu
Moderator

Pomógł: 8 razy Wiek: 73 Dołączył: 24 Mar 2010 Posty: 2768 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Wto Sie 31, 2010 14:00 SZESC PRAWD BILLA -Wiara
|
|
|
"Bog, jakkolwiek Go pojmujemy"
Zdanie: "Bog, jakkolwiek Go pojmujemy" jest chyba najwazniejsze w calym slowniku AA. Owe cztery slowa zawieraja w swej tresci kazdy stopien i kierunek wiary, dajac kazdemu mozliwosc wyboru wiary wedlug wlasnego upodobania. Nie mniej wazne sa zdania uzupelniajace niejako to pierwsze stwierdzenie: "sila wyzsza" oraz "moc wieksza od nas samych". Daja one wszystkim tym, ktorzy z jakichkolwiek powodow nie uznaja Boga, mozliwosc zrobienia pierwszego kroku w rzeczywistosc dla niego dotychczas zamknieta - w zakres dzialania wiary.
Takie chwile przelomowe sa w AA na porzadku dziennym. Sa one o tyle godne uwagi, ze dla mniej wiecej polowy czlonkow naszej wspolnoty, skuteczna wiara wydawala sie niemozliwoscia najwyzszej rangi. Wszyscy ci watpiacy, z chwila gdy okazali gotowosc uznania "sily wyzszej" (chocby pod pojeciem tym rozumieli tylko grupe AA) odkryli, ze istnieje wyjscie z owego martwego punktu, w ktorym sie dotychczas znajdowali. Punktu zakrywajacego dotychczas widok na droge prowadzaca do trzezwosci. Od tego momentu, wiara ich poglebiala sie w sposob tajemniczy i nieoczekiwany. Warunkiem jednak bylo, aby probowali byc otwarci i uczciwie praktykowali w zyciu program AA. Zalujemy bardzo, ze alkoholicy zyjacy wsrod nas nie rozumieja tych faktow z zycia AA. Wiekszosc z nich jest przekonana, ze gdy tylko znajda sie w poblizu AA, wywarty zostanie na nich nacisk, aby wybrali i uznali jakis specjalny rodzaj wiary lub teologii. Nie potrafia zrozumiec tego, ze dla kogos kto chcialby przystapic do tej wspolnoty wiara nie jest niezbedna koniecznoscia, ze trzezwosc mozna osiagnac takze z takim minimum wiary, jakie jest do przyjecia przez kazdego, ze nasze pojecie "sily wyzszej" "Boga, jakkolwiek Go pojmujemy" kazdemu daja wiele mozliwosci wyboru wiary oraz tego, jak te wiare w zyciu urzeczywistnimy. Sposob przekazania tej "radosnej nowiny" szerokim rzeszom stanowi dreczacy problem AA. Nie znalezlismy dotychczas jeszcze zadowalajacego nas rozwiazania. Byc moze, powinnismy na ten problem zwracac wieksza uwage na naszych mityngach informacyjnych. Powinnismy jednakze i w naszych szeregach zwracac wiecej uwagi na trudne polozenie owych izolowanych i zrozpaczonych cierpiacych.
Powinnismy im z calych sil oraz przy pomocy wszystkich srodkow jakimi dysponujemy, pomagac. Na problem braku wiary, ktory mozna by rzec, znajduje sie tuz za naszym progiem, musimy spojrzec ponownie i bezstronnie. Chociaz w ciagu ostatnich trzydziestu lat wyzdrowialo ponad 350000 osob (stan na rok 1965), to w tym samym czasie do wspolnoty zwrocilo sie i odeszlo z niczym ponad pol miliona szukajacych pomocy. Byli wsrod nich bez watpienia chorzy tak bardzo, ze o wlasnych silach nie byli w stanie rozpoczac ponownego zycia. Inni nie mogli lub nie chcieli przyznac sie do swojej choroby. Jeszcze inni nie byli w stanie poradzic sobie ze swoimi defektami osobistymi. Wielu odeszlo z przyczyn nieznanych. Mimo to, nie mozemy zadowalac sie stwierdzeniem, ze wszyscy ci ludzie odeszli z wlasnej winy. Byc moze wielu z nich nie otrzymalo wlasciwego rodzaju sponsorstwa, ktorego tak bardzo potrzebowali. Moze wspolnota nasza nie przyjela ich z takim cieplem i taka serdecznoscia jaka okazywac powinnismy nowym. W takim przypadku to my - AA, jestesmy tymi ktorzy zawiedli. Moze unikamy czesciej niz myslimy prawdziwego i glebokiego kontaktu z alkoholikami, majacymi swoj dylemat braku wiary.
Bez watpienia, nie ma ludzi bardziej wrazliwych wobec duchowej pewnosci siebie, religijnego wywyzszania sie oraz agresywnej religijnosci, niz niewierzacy. To jest to, o czym najczesciej zapominamy - tego jestem pewien. W moich pierwszych latach w AA poprzez taka wlasnie postawe, o malo co nie zrujnowalem calego przedsiewziecia. Uwazalem, ze Bog, taki jakim ja Go pojmuje, musi i przez innych byc tak samo pojmowany. Czasem to moje agresywne zachowanie bylo delikatnej natury, czasami bardzo ostre. U niezliczonych niewierzacych skutki takiego rozumowania byly byc moze nieobliczalne. Oczywiscie, zachowanie moje nie ograniczalo sie jedynie do pracy w 12-tym kroku. Wkradalo sie wszedzie. Nawet dzis jeszcze lapie sie na uzywaniu starego refrenu: "Rob wszystko tak jak ja i wierz we wszystko tak jak ja... bo inaczej'" Oto przyklad jak drogo kosztowac moze duchowa pycha: pewnego nowego przyprowadzono na mityng AA. Pierwszy z mowcow opowiadal o swoim pijackim zyciu. Wywarlo to mocne wrazenie na nowym. Dwu nastepnych wybralo do swoich wyznan temat: "Bog, jak ja Go rozumiem". I to bylby bardzo wdzieczny temat, lecz nie w tym przypadku. Irytujacy bowiem byl sposob ich zachowania oraz sposob przedstawiania swoich doswiadczen. Arogancje czuc bylo od nich na odleglosc. Ostatni mowca w swych teologicznych przekonaniach calkowicie zszedl na manowce. Obydwaj oni byli wiernym powtorzeniem owego przedstawienia, ktore ja sam wykonalem kilka lat wczesniej. Wprawdzie nie w 100%, ale we wszystkim co mowili ujawniala sie owa nieszczesna mysl: "Ludzie, sluchajcie nas! Posiadamy jedyny prawdziwy rodzaj AA... i dobrze byloby dla was, gdybyscie go przyjeli!" Nowy po wysluchaniu tych slow stwierdzil, ze nie chce miec z tym nic wspolnego. Pozostal przy swoim zdaniu mimo iz sponsor staral sie przekonac go, ze to nie jest prawdziwe oblicze AA. Bylo juz jednak za pozno! Nikomu nie udalo sie nigdy do i niego zblizyc. Mial juz teraz takze wymowke dla kazdego nastepnego zapicia. Gdy slyszalem o nim ostatnio, wydawal sie juz niedaleki od zawarcia znajomosci z grabarzem. Dzisiaj na szczescie, coraz mniej przydarza sie takich ostrych, agresywnych zachowan. W przykladzie, ktory przytoczylem powyzej, mozemy dostrzec takze kilka momentow dodatnich. Mozemy zapytac, samych siebie czy przypadkiem i my nie podlegamy (moze nie w tak ostrej formie, ale za to czesciej niz podejrzewalismy) owej pysze duchowej. Jezeli ciagle bedziemy nad tym pracowac, to zaden inny rodzaj odkrywania samego siebie nie przyniesie wiekszej korzysci i nie zwiaze nas scislej z Bogiem. Przed wielu laty, wlasnie tzw. niewierzacy doprowadzil do tego, iz przejrzalem. Byl on lekarzem i bardzo dobrym czlowiekiem. Spotkalem go oraz jego zone Mary w domu pewnego przyjaciela w malym miasteczku, na zachodzie. Byl to czysto towarzyski wieczor. Nasza wspolnota alkoholikow byla jedynym tematem moich rozmow i nie ukrywalem, ze niejako cala uwage towarzystwa skupilem na sobie. Lekarz i jego zona, wykazywali duze zainteresowanie tematem i stawiali mnostwo pytan. Jedno z nich wzbudzilo we mnie podejrzenie iz lekarz, to czlowiek niewierzacy, byc moze nawet ateista. Sprawa ta poruszyla mnie natychmiast i poczalem go nawracac. Ze smiertelna powaga pysznilem sie swoim duchowym doswiadczeniem z poprzedniego roku. Lekarz ostroznie probowal wtracic swoje zdanie, ze doswiadczenie to moglo byc takze czyms innym, niz ja interpretowalem. To byl dla mnie twardy cios, ktory wyzwolil we mnie agresje. Lekarz jednak nie dal sie sprowokowac. Pozostal uprzejmy, pelen humoru i respektu. Calkiem powaznie stwierdzil, iz czesto zyczyl sobie miec gleboka wiare. Widzialem jednak, ze go nie przekonalem. Trzy lata pozniej, znow odwiedzilem mego przyjaciela. Mary, zona owego lekarza wpadla na krotka wizyte i przy tej okazji dowiedzialem sie, ze maz jej zmarl przed tygodniem. Gleboko poruszona opowiedziala mi jego historie. Pochodzil ze znanej rodziny z Bostonu i ukonczyl studia na uniwersytecie w Harvardzie. Jako jeden z najlepszych studentow mogl w swoim zawodzie zdobyc slawe i uznanie. Mogl zdobyc szeroka praktyke i prowadzic zycie towarzyskie wsrod swych przyjaciol. Zamiast tego, uparl sie zostac lekarzem przemyslowym w przedsiebiorstwie, w rozrywanym walkami gospodarczymi miescie. Gdy Mary go kiedys spytala, dlaczego nie wraca do Bostonu, ujal jej reke i powiedzial: "Moze masz racje, ale odejscie stad byloby ponad moje sily. Mysle, ze ludzie tego zakladu potrzebuja mnie naprawde". Mary opowiedziala, ze nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek sie na cos uskarzal lub ostro kogos krytykowal. Chociaz wydawal sie zdrowy, to jednak w ostatnich latach zmienil sie. Gdy probowala namowic go wieczorem na jakas eskapade, zawsze znajdowal wymowke, ktora staral sie podac jak w najlepszym nastroju. Dopiero gdy jego ostatnia choroba nagle wybuchla, dowiedziala sie, ze w kazdej chwili moze byc z nim zle. Jeden tylko lekarz z calego jego kolegium znal ciezki stan jego serca. "Coz, nie widzialem w tym nic dobrego, aby soba przysparzac innym klopotow, a najmniej tobie", powiedzial gdy mu robila wymowki, iz ukrywal stan swego zdrowia.
Byla to historia czlowieka o bardzo wysokiej wartosci duchowej. Znamiona byly wyraznie widoczne: humor i cierpliwosc, dobroc i odwaga, pokora i oddanie, samozaparcie i milosc... przyklad, ktorego nie osiagne nigdy, nawet w przyblizeniu. Taki byl czlowiek, ktorego ja chcialem nawrocic, wobec ktorego zachowalem sie w sposob dumny i arogancki. Mary opowiedziala mi te historie przed przeszlo dwudziestu laty. Wowczas to po raz pierwszy zdalem sobie sprawe, jaka martwa potrafi byc wiara, gdy brak jej odpowiedzialnosci. Maz Mary posiadal niczym niezachwiana wiare w swoje idealy. Przezywal pokore i odpowiedzialnosc i byl przez to wspanialym, zyjacym przykladem. Moje wlasne duchowe przebudzenie dalo mi mocno ugruntowana wiare w Boga - naprawde wspanialy dar. Ja jednak nie bylem ani pokorny ani madry. Pysznilem sie swoja wiara, zapominajac o idealach. Pycha i nieodpowiedzialnosc zajely ich miejsce. Skoro wiec w ten sposob sam sobie i swojej wierze stalem na drodze to jakze moglem przekazac cos z siebie swoim towarzyszom niedoli? Dla nich moja wiara byla czyms martwym. Nareszcie zrozumialem dlaczego tylu odeszlo. Niektorzy na zawsze.
Jest wiec wiara dla nas czyms wiecej niz najwspanialszym z darow. Nasza odpowiedzialnosc polega na tym, abysmy ja (wiare) dzielili z innymi. Dlatego tez, my w AA powinnismy stale poszukiwac madrosci i gotowosci, aby ow wielki dar zaufania, ktory w nasze rece zlozyl dawca wszystkich dobrych darow, mogli przekazywac innym potrzebujacym.
The Best of BILL |
_________________ "Przebaczenie jest dwukierunkową drogą, bo ilekroć przebaczamy komuś, przebaczamy również samemu sobie."
http://www.blok.rzsa.pl/ |
|