Strona Główna Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Franiu
Pon Lis 08, 2010 17:08
Pijące Kobiety
Autor Wiadomość
Franiu 
Moderator


Pomógł: 8 razy
Wiek: 73
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 2768
Skąd: D.G.
Wysłany: Pon Lis 08, 2010 17:08   Pijące Kobiety

Pijące Kobiety-warto przeczytać


--------------------------------------------------------------------------------

Nieprawda, ze alkoholizm to "męska choroba". Pije coraz więcej kobiet, zwłaszcza mieszkanek dużych miast. Po alkohol sięgają łatwo, na spotkaniach biznesowych, lanczach i rodzinnych imprezach. Podpita kobieta? Nikt nie wytyka jej palcami. Jedno sie tylko nie zmienia: cierpienie. Alkoholiczki są nieszczęśliwe, samotne, gubią się w poczuciu winy. Tylko niektórym udaje sie wrócić do trzeźwego życia. Za jaką cenę?

Julia z Krakowa - 30 lat. Ruchliwa blondynka. Zielone spodnie, T-shirt moro. Była kierowniczką w biurze podróży, dziś pracuje z mężem w rodzinnej firmie. Na spotkanie AA przywiozła chleb z ich piekarni - cała kuchnia pachniała razowcem i ona to poczuła. Sukces! Bo alkoholik zapomina, że istnieją zapachy. Nie słyszy muzyki, nie wie, co jest modne. Alkohol odbiera osobowość i zmysły. - Byłam jego wrogiem, bo zatruł moje dzieciństwo - mówi Julia. - Dopóki nie zaczęłam pić sama, nawet nie wiem czemu.

Matylda z Poznania - 45 lat, ma dyplom architekta, ale nigdy nie pracowała. Ciemne oczy, szczupłe drżące dłonie, które ukrywa pod stołem. - Najgorsze wspomnienie? Syn miał osiemnastkę. Rano się upiłam. Poszłam na mszę za dziecko półprzytomna. Przy wyjściu z kościoła usłyszałam: "Schowaj się u babci, wstyd mi za ciebie". Syn odwrócił się i odszedł. Nie zdążyłam dać mu kluczyków do auta w prezencie. . .

Marta z Warszawy - 37 lat, niewysoka brunetka, menedżerka. I Grzegorz, jej mąż, muzyk. On pił, bo takie jest rock'n'rollowe życie. Ona, bo takie jest życie trzydziestoparolatków, którzy nie chcą dać się przegonić w wyścigu szczurów. Grzegorz skończył z piciem, kiedy zobaczył, jak jego żona ze starannym manikiurem i pensją 10 tysięcy netto leży nieprzytomna na ulicy. Marta ugrzęzła. Joanna z Olsztyna - 28 lat, ekonomistka. Zgrabna, dobrze umalowana. Zaczęła pić w liceum. - Miałam normalny dom: rodzice prawnicy, żadnych problemów z pieniędzmi. Rosłam w cieple i byłam bardzo wrażliwa. Angażowałam się w nieodwzajemnione przyjaźnie, zakochiwałam z wiarą, że trafi łam na księcia z bajki. Gdy odchodził, szalałam z rozpaczy - opowiada. - Wtedy potrzebowałam czegoś, co mnie wzmocni.

Julia - nigdy nie mów nigdy
- Alkoholizm w genach? Już wiem, że to możliwe, choć kiedyś uważałam, że po rodzicach można odziedziczyć kolor włosów albo zdolności muzyczne - opowiada Julia. Wspomina taką scenę. Z pracy wraca ojciec i już w przedpokoju mówi wściekły: "Pies niewyprowadzony!" Julka ma pięć lat, ale wie, co to znaczy. Skoro pies czeka pod drzwiami, to mama siedzi przy kuchennym stole i obok miski z obieranymi ziemniakami ma w kubku wódkę z sokiem. Biały kubek w fi oletowe śliwki - Julia pamięta go dokładnie. Ojciec: - Pies niewyprowadzony, głucha jesteś?! - Sam go wyprowadź, jestem zajęta - burknięcie matki. Potem przekleństwo ojca, skowyt ukochanego jamnika. Przez całe dzieciństwo Julka wmawia sobie, że tata nigdy nie skrzywdził psa. - Wracał z biura, rozpakowywał "dyplomatkę", na końcu zazwyczaj była butelka. Oboje rodzice pili - mama, bo tata jej nie rozumie, ojciec bez racjonalnych powodów. Pracowali, mieliśmy duże mieszkanie, siostra i ja chodziłyśmy ładnie ubrane - wspomina Julia. Jej mama pochodziła z rodziny, w której pił ojciec. Wnuczka widziała dziadka raz na komunii, upił się wódką przemyconą w manierce. - Nie wiem, czy mama była obciążona dziedzicznie, nie wiem, czemu tata stawał się agresywny po pierwszym kieliszku. Musiał chodzić nietrzeźwy do pracy, bo kiedy miałam czternaście lat, wrócił z wypowiedzeniem. Odtąd siedział przed telewizorem i notował wyniki lig piłkarskich. Pierwszy raz uderzył mamę, gdy powiedziała, że to głupie. Zamknęła się w kuchni, płakała i piła. Siostra wyprowadziła się do szkoły z internatem, ja przytulałam się do psa i powtarzałam zaklęcie: "U mnie w domu wódki nie będzie, nigdy, przenigdy!".

WSZYSTKO JEST DLA LUDZI. . .
Imieniny Jarka, sąsiada, odbywają się w osiedlowym klubie. Julia ma 15 lat. Nagle ktoś rzuca: "Przestań, piwo to nie grzech". Dlaczego nie odmówiłam? Było mi głupio, pomyślałam, że mnie wyśmieją. A zależało mi na znajomych, którzy byli bliżsi niż rodzina - opowiada Julia na tarasie domu, w którym mieści się podkrakowski ośrodek leczenia alkoholików "Tu i teraz". Na spotkanie AA przyjechał z nią Adam, mąż, przystojny szatyn. Poznali się w akademiku. Julia studiowała turystykę, Adam zarządzanie. - Jako nastolatka naprawdę nie piłam dużo, ale na studiach zaczęło się ostre imprezowanie - kontynuuje. - Najpierw byłam twarda: dwa piwa i koniec. Miałam przyjaciółkę, feministkę. Przekonywała: "Chcesz pić, pij. Kobieta ma do tego takie samo prawo jak mężczyzna". Przestałam się śmiać z jej "wyzwolenia", kiedy na piątym roku dostałam etat w biurze podróży. Lancz z partnerami, spotkania z klientami, na nich alkohol to pozycja obowiązkowa. Gdy zaprasza biuro, trzeba towarzyszyć w piciu klientom, gdy fundują oni, nie wypada odmawiać. Byłam ambitna, chciałam awansować, trzymałam się tych zasad.

Ale któregoś dnia zastanowiłam się: co ja, do diabła, robię? Przecież dawno temu postanowiłam, że pić nie będę! Było mi głupio przed sobą. I przed Adamem. Przecież znał moje postanowienie. Gdy wracałam do domu nienaturalnie rozbawiona, pytał: "Wiesz, co robisz?". A ja coś tłumaczyłam albo obracałam sprawę w żart. Potem przeczytałam, że odziedziczony alkoholizm prędzej czy później da o sobie znać. Więc dałam sobie przyzwolenie: skoro nie ucieknę, będę pić z umiarem i mieć alkohol pod kontrolą. W domu po ślubie robiła sobie drinki.
- Jak wszyscy. Jak wszyscy - podkreśla Julia. Często szuka w myślach granicy, za którą "jak wszyscy" zamieniło się w "za dużo". - Tego nie da się ustalić. Nigdy nie czułam się patologicznym przypadkiem. Przecież nie trzęsły mi się ręce, wychodziłam do pracy. Dostałam stanowisko szefa sprzedaży. Myślałam: "Zarabiam, wolno mi wydać na drobną przyjemność". Pracowałam w męskim gronie, koledzy po pracy namawiali: "Chodź na drinka". Dlaczego nie? Kokieteria, że kobiecie nie wypada pić, to już nie te czasy. Poza tym nikt na moim piciu nie cierpiał. Urodziłam zdrowe dzieci, w ciąży sączyłam czerwone wino i to od drugiego trymestru. Dbałam o męża. Adam odziedziczył po ojcu piekarnię, unowocześnił ją, był zajęty pracą, nosiłam mu do firmy kanapki... Dom funkcjonował, były posiłki na czas, piękne święta, wakacje. Czasem myślałam: "To wszystko działa dzięki mnie. Dlaczego więc nikt nie powie: mamo, jesteś super? Czemu Adam nie przynosi kwiatów?" Nagradzałam się sama Martini. Pierwsza "plama" w biurze. Mała impreza z okazji wielkiego zamówienia. Julia nie liczy, ile pije, wskakuje na biurko. Zrzuca szpilki, tańczy. Rozpina bluzkę, zostaje w biustonoszu. Wszyscy się śmieją, tylko niektórzy odwracają głowę. - Popłynęłam. Podobno podrywałam szefa, ale tego już nie pamiętam. A rano przecież musiałam iść do pracy. Poszłam z moralnym kacem. W szufladzie biurka miałam już wtedy małą butelkę, dolewałam alkohol do kawy. Używałam intensywnych perfum, flakon wystarczał na miesiąc. Żeby nikt nie wyczuł wódki. Jak reagowali koledzy? - Kryli mnie. Kiedy trzeba było spotkać się z klientem, ktoś mnie wyręczał. Zebranie u pani prezes? Zostawałam przy biurku pod pretekstem opracowania pilnej prezentacji - opowiada Julia i zastanawia się, co by było, gdyby wtedy usłyszała: "Nie będziemy cię osłaniać". - Może bym się przestraszyła? A tak czułam się bezkarna.

POMÓŻCIE MI !
- Julio, chcesz herbaty? - Adam bierze w dłonie jej twarz. Opuchniętą, brzydką. - Chcę normalnie żyć - odpowiada Julia. Ale to jeszcze nie jest ta chwila, na którą czeka jej mąż. - Adam zawsze był blisko, czujny. Sam zaczynał rozmowę: "Wiem, jak ciężko przerwać ten zaklęty krąg, ale mam trochę rozeznania, sprawdzałem w internecie, są specjalne ośrodki, chcesz, zapiszę się na leczenie razem z tobą...".
Kiedy wracałam z pracy na rauszu, zabierał dzieci na spacer albo do empiku, tłumaczył, że mamę boli głowa - opowiada Julia. - Czytał książki o DDA, dorosłych dzieciach alkoholików, o wpływie traum z dzieciństwa na późniejsze picie. Był przygotowany na dzień, w którym powiem: chcę się leczyć. Ale gdybym zdecydowała się na to rok temu, zrobiłabym to dla niego, nie dla siebie. A to nie jest dobra motywacja. Ostatnia Wigilia. Julia zapiła - chce, żeby używać tego słowa, tak mówią alkoholicy, a ona już przyznaje, że nią jest. - Zapiłam wieczorem. Położyłam się do łóżka i poczułam, jak zapada się pode mną podłoga. Lęki towarzyszyły mi od dawna: bałam się myszy zapełniających ulicę, spadających lamp. Ale tej nocy naprawdę przeżywałam horror. Przestraszyłam się, że po prostu umrę. Zawołałam Adama. - "Chcesz pomocy?" - zapytał. - Tak - odpowiedziałam. To był ten moment. Przyznałam się przed sobą: jesteś uzależniona. Przerastały mnie wyrzuty sumienia, że przynoszę wstyd rodzinie, sobie, że zawalam życie, a przecież wszyscy dookoła mnie kochają. Zrozumiałam, że kupowanie córkom drogich prezentów nie rozgrzesza mnie z tego, że pijana zapomniałam o zapłaceniu za ich szkolną wycieczkę. Uświadomiłam sobie, że nie znam ich przyjaciółek, nie wiem, czy starsza ma chłopaka. Już wiedziałam, dlaczego mąż nie nalegał, żebym przyszła na jubileusz piekarni. Pewnie bał się, że się upiję i narobię głupot. Ile straciłam przez alkohol? I czy będę tracić dalej? Przegadałam z Adamem wiele godzin, postanowiłam na miesiąc zamknąć się w ośrodku. Zawiesiłam na kołku całe życie, żeby je znowu odzyskać.

Matylda - delirium w złotej klatce
- Po co ja to robię? - Matylda odkłada ściereczkę, odstawia kryształową szklankę. Szklanki to jej mania, po wyjęciu ze zmywarki każdą przeciera do idealnego połysku. - Nie muszę tego robić, jest gosposia, ale czymś trzeba się zająć - mówi. Nie pracuje. Skończyła architekturę, tuż przed dyplomem wyszła za Piotra, kolegę z roku. Po studiach otworzył własne biuro, większość najładniejszych willi pod Poznaniem to jego projekty. Szybko urodził się Staś i Sandra, Matylda została w domu rok, potem trzy lata, siedem... - Nie musiałam zarabiać, mieliśmy wszystko. Myślałam o projektowaniu ogrodów, ale zawsze coś wyskakiwało: remont, astma syna, szkoła baletowa córki, do której trzeba ją było wozić co dwa dni. Ktoś musiał tego pilnować - opowiada Matylda. - Oczywiście byłam to ja. Ale pewnego dnia poczułam, że się duszę. Że żyję w złotej klatce. Wycieram szklanki, szykuję desery, a i tak nikt tego nie docenia.

Zrobiłam eksperyment: raz nie było kolacji (gosposia wychodzi po obiedzie, wieczorny posiłek szykuję ja) i nikt się nie zdziwił. - Dobra, zamawiamy pizzę - ucieszyła się córka. Nie zmieniłam kwiatów? Piotr przesiedział wieczór przy wiechciu suchych żonkili i słowem się nie zająknął. Czy oni mnie potrzebują? Może powinnam zająć się czymś poza domem? Ale kto przyjmie trzydziestopięciolatkę bez dnia praktyki w zawodzie? Przynajmniej miałabym pieniądze, skończyłyby się uwagi Piotra: "Naprawdę potrzebna ci trzecia sukienka w tym miesiącu?" Pięć lat temu. Matylda pierwszy raz sama otwiera butelkę białego wina. Zawsze robił to Piotr, ona nawet nie wie, jak się używa tego dziwnego korkociągu. Nalewa sobie kieliszek. Drugi. Przy trzecim myśli: jestem idiotką. Mam cudowną rodzinę, kochającego męża, dom, samochód, tyle ludzi mi zazdrości... Właściwie moje życie jest całkiem w porządku. Ba, jest fantastyczne.

KLOCKI RUNĘŁY
Zanim Piotr zrozumiał, że Matylda pije nałogowo, dziwił się: "Po co w tym domu tyle oliwy?". Matylda: - Póki miałam siłę, jeździłam sama do sklepu. Jadłam paczkę mentosów, wsiadałam do dżipa i jechałam na duże zakupy: najlepsza oliwa, owoce, sery, droższe wędliny. I alkohol. Nigdy nie brałam samej butelki. Żeby nikomu nie przyszło do głowy, że to po nią się wybrałam. Uwielbiała godziny samotności, bo czuła się bezpieczna. Piła dwie butelki wina przed obiadem, potem drinki do wieczora. - Na rauszu wsiadałam za kierownicę, pijana kładłam się spać, budziłam się z kacem. Po trzech latach niby-kontrolowanego picia nie mogłam wstać z łóżka bez alkoholu - opowiada Matylda. Dlaczego to robiła? Żeby ogłuchnąć i oślepnąć. Na wszystko: niespełnione ambicje, brak własnego konta, obojętność dzieci. - Powtarzałam sobie: nie przesadzam, nie wychodzę na ulicę pijana, więc nie jestem alkoholiczką. Alkoholicy leżą w rowach i widzą białe myszy. Ja śpię w jedwabnej pościeli.

Nie wiedziałam, że nieuchwytna granica dzieląca kontrolowane picie od nałogu dawno została za mną - opowiada. - W końcu piłam wyłącznie wysokoprocentowe trunki. Przez dwa ostatnie lata miałam tzw. zespoły odstawienia. Próbowałam nie pić, ale organizm już nie funkcjonował bez alkoholu, którego zresztą nie mógł wchłonąć więcej, a jego brak przyjmował pierwszymi objawami delirium: drgawki, trzęsące się ręce, majaczenia. Nie dało się tego ukrywać. Mąż nie wiedział, co robić. Najpierw chował alkohol, ale zrozumiał, że to bez sensu - robiłam zapasy. Najlepiej sprawdzały się kieszenie futra, bo jego miękkość tłumiła brzęk szkła. Potem Piotr przestał zapraszać znajomych, żeby nie było okazji do stawiania alkoholu na stole. Sam pił tylko w swoim gabinecie. Syn i córka prosili: "Dziś uczą się u nas koledzy, spróbuj być trzeźwa chociaż do ich wyjścia". Obiecywałam i nie dotrzymywałam słowa. Błagali, żebym nie chodziła na wywiadówki, nie kosiła trawnika, żeby sąsiedzi nie widzieli... Dobijało mnie poczucie winy: nie dość, że rozwalam swoje życie, to przynoszę wstyd najbliższym. Czułam się jak pudełko puzzli rozsypane po całym pokoju, nie do złożenia. W przeddzień osiemnastki syna postanowiłam wytrzymać dwa dni. Do wieczora szykowałam imprezę, poszłam spać wykończona, ale bez butelki przy łóżku. Rano naiwnie umówiłam się z sobą: tylko kieliszek porto na lepszy humor. W południe butelka była pusta, ja pijana. Wieczorem znalazłam męża szlochającego w łazience. Szok? Nic mnie już nie szokowało. Zdarzały mi się dwumiesięczne ciągi. Przestałam wychodzić z domu. Nocą widziałam w swoim pokoju postacie o białych twarzach, w dzień mówiłam do nieistniejących ludzi. Córka się mnie bała, syn, zanim wprowadził do domu dziewczynę, sprawdzał, czy jestem zamknięta w swoim pokoju. Od zewnątrz.

ODJEŻDŻAM. . .
Pół roku temu. Matyldę odwiedza koleżanka ze studiów. To akurat dwa niezłe dni na niewielkim rauszu, więc Matylda w miarę trzeźwo kojarzy sugestię: "Sprawdź kieszenie Piotra, jego notes, obwąchaj koszule. Może to tylko plotki, ale wiesz, ludzie nie biorą takich rzeczy z kapelusza". Matylda oniemiała. Jak to? Mąż ją zdradza?! Przeszukała spodnie, kalendarz, biurko i nic. Fałszywy alarm, plotki. Na szczęście. A może tylko na razie? Spojrzała w lustro - nie, to nie ona. Ona była młodsza, piękniejsza, miała gęściejsze włosy, jaśniejszą skórę... - Jak wariatka drżącymi rękami wygarnęłam z szafki kosmetyki. Umalowałam usta, nałożyłam tusz, puder, cienie.

Znowu stanęłam przed lustrem. I zawyłam. Groteskowy makijaż tylko podkreślał ruinę, którą z siebie zrobiłam. Zastanowiłam się: kiedy ostatni raz słyszałam, że jestem fantastyczna w łóżku? Nie pamiętam... Upijałam się, płacząc, zasnęłam w gabinecie męża z tuszem rozmazanym na policzkach. Gdy Piotr wrócił, wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni. Usłyszałam: "Pamiętaj, że jestem. Daj sobie pomóc. Wszystkim nam jest ciężko...". Jestem mu wdzięczna, że nigdy nie zrobił najgorszego. Mógł przecież zabrać mi alkohol, pieniądze i powiedzieć: "Sama w to wpadłaś, radź sobie, daję ci tydzień na skończenie z nałogiem". Tamtej nocy pierwszy raz wezwał do domu detoks. Tak odkryłam półśrodek: przyjeżdża prywatna firma, kroplówka z glukozy, płyn Ringera, trzysta złotych i jestem na nogach. Ale tydzień temu karetka odjechała, a ja po chwili chodziłam po ścianach. I doszło do mnie: to koniec. Czytałam o atakach serca, o śmierci w kilka godzin. Zawołałam Piotra, pierwszy raz sama poprosiłam o ratunek. Kwadrans później dzwonił do prywatnej kliniki Nowa Przyszłość w Podgórkach. Jej telefon od dawna nosił w portfelu. Po chwili wszedł do Matyldy z puszką piwa. - Wypij, inaczej możesz nie dożyć rana - rzucił matowym głosem. On też zestarzał się o dziesięć lat. Rano odwiezie żonę na terapię, do willi w zadbanym ogrodzie. Zobaczą się po miesiącu, w chwili, gdy ten numer TS trafi do kiosków. Kim wtedy będzie Matylda? Czy będzie?

Marta - muszę biec, muszę pić
Pierwszy raz upija się w liceum. Dotąd nieśmiała, po kilku kieliszkach na klasowej prywatce recytuje wiersze Stachury. Odtąd jest przebojowa. Nosi glany, skórzane kurtki i małe buteleczki wódki w plecaku. Wypija je w ciągu dnia dla rozkręcenia się i humoru. Po nich jest wyluzowana i błyskotliwa, taką siebie lubi. Ojczym milczy, kiedy czuje od niej alkohol. Nie powie żonie, będzie trzymał z "córką" sztamę. W albumie z tamtych czasów pod zdjęciami Marta napisała: "Ostre balowanie". Raz na imprezie po maturze totalnie przesadziła, za dużo wódki, za mało jedzenia, a potem straszny ból głowy, torsje. Zemdlała. Trafiła na detoks, to był zimny prysznic. Jeden raz, który wystarczył, by zniechęciła się do picia na dłużej. - Jako studentka wyjeżdżałam do USA, snułam plany na przyszłość. Przed trzydziestką wyszłam za mąż za muzyka i kompozytora, dostałam dobre stanowisko w wytwórni płytowej. Co kilka dni mieliśmy w domu imprezy. Przychodzili muzycy, menedżerowie. W pierwszym roku małżeństwa trzymałam się z boku, byłam raczej małomówna - znów wróciła nieśmiała Marta.

Siadałam w oknie, brzdąkałam na gitarze i podśpiewywałam Moon River, muzyka zawsze mnie kręciła, sama pisałam teksty. Grzesiek nigdy nie namawiał do picia, cieszył się, że ma żonę abstynentkę. A ja pisałam, pomagałam mu komponować, opracowywałam strategie promocyjne płyt. Byłam szczęśliwa. Po co miałam pić? - pyta Marta. Ale któregoś dnia usiadła w oknie z gitarą i nie wymyśliła żadnej nowej melodii. Nie napisała nawet dwóch linijek tekstu. Pat trwał miesiące. Znajomi z fi rmy wyjechali na weekend bez niej, tłumacząc: "Myśleliśmy, że i tak odmówisz, jesteś mało towarzyska". Z mężem zaczęły się kłótnie o drobiazgi. - "To z przepracowania - skomentował przyjaciel. - Chcesz mieć wszystko naraz. Być artystką i bizneswoman, pracujesz do nocy, wypalasz się, musisz luzować, jeśli chcesz przetrwać". Dlatego, kiedy następnym razem siedziała w pracy po 21 i kolega powiedział "Czas otworzyć boredaux", Marta poprosiła o kieliszek.

CIENKA CZERWONA LINIA
Życie znowu nabiera kolorów. Po drinkach z wódki i coli muzyka, wzruszające teksty, pomysły na strategie przychodzą same. Marta znów jest na fali. Stres? Pomaga kieliszek wina. Naglące terminy? Alkohol natychmiast zwiększa tempo pracy. Marta zarabia coraz więcej, ma przyjaciół, mąż namawia ją na dziecko. Jednak ona odkłada decyzję: "Poczekajmy, ustawmy się". W rzeczywistości boi się, że nie wytrwa dziewięciu miesięcy bez alkoholu. - Kiedy przekroczyłam granicę, za którą zostało sączenie wina, a zaczęło się regularne picie? Może wtedy, gdy wstałam rano i musiałam dokończyć projekt. Usiadłam nad laptopem, poczułam, że jestem zablokowana. A czas gonił. Nalałam sobie resztkę wczorajszego wina. Piłam ze wstrętem, ale wiedziałam, że to jedyny sposób, by zacząć pracować. Zadziałał. Projekt skończyłam przed czasem. Wkrótce nadszedł moment, w którym chciałam przestać pić, ale nie mogłam. Aż sięgnęłam dna. Grzegorz odbiera telefon od portiera z apartamentowca, w którym kupili dziewięćdziesiąt metrów: "Pana żona upadła przed wejściem. Leży w kałuży". Nie wierzył. Leżała. Nieprzytomna, w zamszowych szpilkach i jasnym płaszczu MaxMary....

przedruk www.jutrzenka
_________________
"Przebaczenie jest dwukierunkową drogą, bo ilekroć przebaczamy komuś, przebaczamy również samemu sobie."
http://www.blok.rzsa.pl/
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 7