Strona Główna Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Alosza
Czw Kwi 22, 2010 09:42
Praca nad pracą
Autor Wiadomość
Alosza 


Pomógł: 2 razy
Wiek: 50
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 158
Skąd: Katowice
Wysłany: Wto Kwi 06, 2010 13:00   Praca nad pracą

Praca nad pracą
Krzysztof A. Wojcieszek


Co łączy problemy alkoholowe i pracę? Oczywiście człowiek. Znaczną część naszego życia spędzamy w pracy. Są narody, dla których jest ona ważniejsza od życia rodzinnego (Japończycy). Ostatnie badania wykazały, że Polacy również bardzo dużo pracują, że jesteśmy w czołówce zapracowanych społeczeństw. W kontekście lenistwa traktowanego jako nasza wada narodowa, taki wynik musi zaskakiwać. Nie zaskakuje jednak tego, kto uważnie przypatrywał się zmianom społecznym w ostatnich latach. Po okresie pracy pozornej lub pozbawionej sensu, rzuciliśmy się do pracy realnej, pracy, która stała się dobrem poszukiwanym i cenionym, bo często niedostępnym. I do tej pracy przenieśliśmy nasze ludzkie problemy, w tym alkoholowe. Czy można pokusić się o przegląd problemów alkoholowych w pracy? Spróbujmy.


Nie tylko budowlaniec

Praca jest przede wszystkim miejscem, do którego przynosimy problemy już istniejące. Młodzi ludzie zanim przyjdą do pracy, zazwyczaj mają już za sobą dobry trening alkoholowy. "Kompetencje" w tym zakresie zdobywają na etapie gimnazjum, a pogłębiają w okresie wczesnej młodej dorosłości. Z tego względu, gdy trafiają do pracy, często mają już "zaszłości" w postaci szkodliwego lub ryzykownego stylu picia alkoholu, a nawet uzależnienia. Stąd trzeba się spodziewać, że w każdym zespole trafią się osoby pijące problemowo i to bez względu na płeć i ewentualny młody wiek. Od tego, jaki jest stosunek do picia alkoholu w środowisku pracy (nawet nie w samej pracy, ale również po godzinach), będzie zależeć, czy te problemy ulegną pogłębieniu, czy może osłabieniu.
Kolejny temat to negatywny wpływ zwyczajów w pracy na rozwijanie się problemów alkoholowych u osób, które ich do pracy nie przyniosły, ale właśnie praca sprawiła, że zaczęły pić problemowo. Wiąże się to z jednej strony ze zwyczajami środowiskowymi pewnych zawodów, a z drugiej z sytuacją depersonalizacji, której niekiedy podlegają ludzie w pracy. Czasami zresztą występuje i jedno, i drugie jednocześnie: trudna, stresująca praca i zakorzenione zwyczaje grupowego picia czy tolerancji dla picia. Dotyczy to wielu zawodów i środowisk. Dobrym przykładem są środowiska mundurowe, ale też takie, jak dziennikarze czy biznesmeni.
O tym, że problemy alkoholowe nie omijają miejsca pracy, mogłem się przekonać wkrótce po moich studiach, gdy pracowałem jako asystent w jednym z uniwersytetów. Otóż pewnego poniedziałku przyszliśmy do naszego laboratorium i stwierdziliśmy, że ktoś w nim rozrabiał. Na podłodze leżało potłuczone szkło laboratoryjne, gdzieniegdzie były ślady krwi. Okazało się, że było to dzieło jednego z profesorów.
Później zauważyłem, że zamyka się w swoim gabinecie i pisze na maszynie, a po jakimś czasie pisanie ustaje. Nad maszyną był duży laboratoryjny baniak na wodę destylowaną wypełniony "wodą ognistą". Wystarczyło lekko poluzować zatyczkę i cenny płyn lał się do gardła siłą grawitacji. Profesor pisał już wtedy tylko umoralniające artykuły do lokalnego tygodnika, bo na poważne prace nie miał siły. W końcu znalazłem go pewnego popołudnia leżącego na schodach instytutu, pokrwawionego, z rozbitą głową. Gdy zadzwoniłem na pogotowie, usłyszałem: "A to ten profesorek! Tak wiemy, wiemy. Ale on sobie poradzi, jak zwykle". Faktycznie. Po godzinie profesor zebrał się do kupy i poszedł do domu. W ciągu tego czasu widziało go leżącego na schodach około dwustu studentów. Był jednak nietykalny i "pracował" dalej. A zatem problemy alkoholowe w pracy to nie jest "specjalność" wyłącznie robotników budowlanych. To "specjalność" dosłownie wszystkich zawodów.
Oprócz przypadków indywidualnych, jakie zdarzają się w pracy, najgroźniejsza jest jednak akceptacja dla rytualnego picia. Do takich należą słynne zrzuty młodych pracowników i przyjmowanie ich do grona starej wiary, ale też rozmaite wydarzenia czy imprezy systematycznie zachęcające do picia alkoholu. W zawodach takich jak handlowiec podobno nie obędzie się bez opijania udanych transakcji. Sprzyjają piciu częste wyjazdy, delegacje, spiętrzenie pracy, a nade wszystko imprezy integracyjne. Zatem w pracy można się po prostu rozpić!


Skutki problemów alkoholowych w pracy

Nie doceniamy ekonomicznej i społecznej skali skutków picia alkoholu w pracy. A często mają one zasadnicze, negatywne znaczenie dla jej rezultatów. Dotyczy to zwłaszcza zawodów, w których pracownik może narazić życie i zdrowie własne czy klientów. Prasa codzienna donosi o takich zdarzeniach. O tym się wie. Ale już mniej się wie o stratach systematycznych i cichych, o absencji, o mniejszej wydajności itp. Jeszcze mniej się wie o rzeczach, które dzieją się w domach. Pracodawcy, a również koledzy z pracy kultywują w tej sprawie błędne przekonanie o tym, że problemy takie to sprawa prywatna. Ta prywatność jednak kończy się, gdy pracownik zawala pracę, a w końcu zostaje usunięty z instytucji z powodu takiego zaostrzenia się "prywatnych" problemów, że już nikt nie może tego znieść. Wraz z jego odejściem pracodawca odczuwa ulgę, ale nie wie, że poniósł ewidentną stratę. Przyjęcie nowego pracownika w miejsce doświadczonego generuje bowiem straty w systemie, co udowodniły już bardzo dawno badania ekonomiczne.
Niekiedy pracodawca wpada w rodzaj schizofrenii. Recenzowałem kiedyś pracę magisterską, która dotyczyła pracy drukarzy. Wyczytałem w niej, że w zawodzie zecera "jest duże pijaństwo" i niemal każdy zecer to alkoholik, co zwiększa tzw. fluktuację kadr w tej profesji. Mimo to pracodawcy na miejsce wyrzucanych szukają właśnie takich samych pracowników. Dlaczego? Bo taka osoba jest od nich zależna. Gdy zapije stawia się go pod ścianą, a po "wybaczeniu" zleca nietypowe roboty, na ostatnią chwilę, a takich nie brakuje w edytorstwie. I tak zecer, choć "oliwa", to mógł być pewien stałego zatrudnienia, jak nie tu, to w innej firmie.
Zatem zanim zacznie cokolwiek się dziać w tych sprawach, trzeba intensywnie edukować pracodawców i wszystkich pracujących w zakresie realnych skutków problemów alkoholowych w środowisku pracy, jak również tych, które eksportowane są na zewnątrz, ale w końcu do pracy wracają. Brak wiedzy jest w tym wypadku dotkliwy i powszechny. To jednak nie wystarczy. Trzeba również ukazać konkretne sposoby reagowania na problemy alkoholowe pracowników oraz proponować taki sposób organizacji pracy, który nie sprzyja ich generowaniu. Doświadczenie ludzkości sięga w tym zakresie okresu bardzo wczesnego. Być może pierwszym takim przykładem było zachowanie pewnego faraona, którego wojska przegrały nadgraniczną bitwę. Przyczyną klęski był nadmiar piwa wypitego przez żołnierzy, dlatego faraon zakazał picia przed walką. A działo się to w Egipcie, gdzie piwo domowego wyrobu było po prostu codziennym napojem. W każdej wiosce było kilka małych browarów. Mimo to perspektywa klęski skłoniła faraona ("pracodawcę") do tak drastycznego kroku.
W naszych czasach konkretnych przykładów pozytywnego działania pracodawców w kwestii rozwiązywania problemów alkoholowych w pracy jest dużo więcej, choć są one zazwyczaj mało znane ogółowi. Wyrazistym przykładem jest historia amerykańskiej firmy DuPont, która podczas wojny zastosowała "odzyskiwanie" pijących pracowników. W sytuacji wojennego deficytu rąk do pracy każdy pracownik był na wagę złota. Uruchomiono zatem tzw. opiekuńcze służby pracownicze (EAP - Employee Assistance Programme), które starały się "odzyskać" pijącego pracownika, głównie motywując go do poddania się terapii i uczestnictwa w spotkaniach AA. Program ten przyniósł tak pozytywne efekty, że na każdym zainwestowanym w niego dolarze firma zarobiła (głównie przez oszczędności) aż cztery. W latach sześćdziesiątych już 60% amerykańskich firm stosowało tę metodę, a ona sama stała się standardowym wyposażeniem każdego menedżera.
Dlaczego zatem nie stosuje się profilaktyki i interwencji w środowisku pracy? Przeszkodą jest najpierw przekonanie, że są to sprawy prywatne pracowników. Mit ten upada, gdy jest zestawiony ze szkodami z tytułu tych "prywatnych" spraw. Być może jednak jeszcze poważniejszym powodem są własne obyczaje i zachowania pracodawców i zarządzających. Według statystyk należą oni zwykle do grup dużo pijących (mężczyźni, w średnim wieku, dobrze sytuowani). Zbytnie zainteresowanie problemami alkoholowymi może być dla kadry stresujące (dysonans poznawczy!). Jeżeli jednak odrzucimy te dwie podstawowe przeszkody, to pozostaje zasadnicza: nie wiedzą JAK? Jak to robić? Za mało jest promocji skutecznych strategii profilaktycznych i interwencyjnych. Sprawa ta musi oprzeć się na prostych procedurach. Właśnie po to, aby dostarczać wiedzy o tym "jak" pracować w obszarze problemów alkoholowych w pracy powstał ten numer "Świata Problemów".


Moje własne doświadczenia

Nigdy nie organizowałem służb pracowniczych w dużej fabryce czy biurze, ale sądzę, że mam garść cennych doświadczeń osobistych, które mogą stanowić swoistą pieczęć na powyższych stwierdzeniach. Tak się bowiem składało, że parę razy w życiu byłem "dyrektorem", szefem w różnych instytucjach. I właściwie we wszystkich sytuacjach zdarzyło mi się interweniować w sprawach problemów alkoholowych pracowników. Jednym z pierwszych doświadczeń był wpływ pośredni. Było to przed wielu laty. Z kilkoma kolegami prowadziłem małą, prywatną firmę. Wynajmowaliśmy lokal (dosłownie garaż) w podmiejskim domku. Nasz gospodarz należał do osób z zaawansowanym problemem alkoholowym. Obserwował nas uważnie i dziwił się, że nigdy NIE PIJEMY. Tak go to zafrapowało, że w czasie jednego z kryzysów, których w chorobie alkoholowej nie brakuje, poprosił o rozmowę. Trafiło na mnie. Miałem jakąś nadzwyczajną intuicję, jeśli chodzi o prowadzenie rozmów. I choć nasza trwała zaledwie kwadrans, doprowadziła mojego interlokutora do... klubu abstynenta i udanej terapii.
Kolejne doświadczenia wiązały się z obejmowaniem przeze mnie rozmaitych stanowisk kierowniczych. W jednym przypadku było to o tyle osobliwe, że pijącym problemowo był... doktor psychologii. Sugerowano mi jego zwolnienie, do czego były liczne formalne okazje, gdyż mężczyzna ten nie był w stanie kontrolować swoich zachowań. Niekiedy odwiedzali go w pracy koledzy od kielicha, co przyczyniało dodatkowych stresów otoczeniu. Zdecydowałem się zastosować metodę interwencji EAP w klasycznej postaci. Skąd o niej wiedziałem? W tym czasie środowisko Ewy Woydyłło i Wiktora Osiatyńskiego propagowało tę metodę, zapraszając do Polski specjalistów z USA. Uczestniczyłem w takiej konferencji.
Zastosowanie tej metody wymagało najpierw przygotowania dla naszego pracownika konkretnego miejsca, w którym miał ewentualnie trzeźwieć. Z pomocą przyszedł mi znajomy terapeuta. Obiecał, że gdy tylko klient będzie zdecydowany, przyjmie go na terapię bez zwłoki. Dopiero po ustaleniu tej kwestii wezwałem do swego dyrektorskiego gabinetu wspomnianego pracownika. Miałem już przygotowane wypowiedzenie z pracy, ale jeszcze bez ostatniego podpisu.
Rozmowa była krótka, choć nie zabrakło w niej stanowczości i zrozumienia jednocześnie. Pracownik otrzymał ultimatum: albo tego samego dnia decyduje się na terapię, albo zostaje zwolniony dyscyplinarnie. Ważne było, aby go przycisnąć, ale nie upokorzyć! W całym postępowaniu motywem była troska o jakość pracy, a nie oceny osobiste. Postarałem się również, aby pracownik odczuł, że mimo wszystko szanuję go i cenię, ale będę konsekwentny w sytuacji prowadzącej do zwolnienia. Sądzę, że bardzo ważna była ta ludzka strona sprawy, odczuwalny szacunek, a także fakt, że sam nie piłem, a zatem nie było łatwo mnie pominąć, przytaczając argument powszechności picia. (Być może zresztą ta właśnie okoliczność - własne negatywne zachowania kadry zarządzającej ? blokuje stosowanie interwencji na szerszą skalę?).
Co zrobił mężczyzna? Wybrał leczenie. Jeszcze tego samego dnia rozmawiał z terapeutą we wskazanym miejscu.
W mojej pracy zawodowej nie brakowało podobnych przykładów. To, co bardzo utrudniało moim podwładnym picie to:

* moja konkretna wiedza o problemach alkoholowych, znajomość zagadnienia, dzięki czemu okłamywanie i manipulacja szefem nie wchodziły w grę;
* stanowczy pogląd, że w pracy pić nie należy, a trzeba w niej pracować (oba aspekty ważne!);
* własna wiarygodność ? żaden z podwładnych nie widział mnie nigdy pijanym (jestem abstynentem);
* znajomość techniki interwencji EAP i podstawowa wiedza o sposobach pomocy.

Efekt zmniejszania komfortu picia wywoływała po prostu moja obecność na stanowisku szefa, bez względu na to, czy było to kierowanie urzędem, placówką naukową czy szkołą wyższą. Stąd wnoszę, że kluczowym zagadnieniem w EAP jest styl życia i wiedza menedżerów. Trzeba im pomagać dojrzeć do roli odpowiedzialnego pracodawcy czy zarządcy. Przekłada się to na ostatnią moją przygodę: działalność profilaktyczno-interwencyjną w ramach mojego autorskiego programu "Korekta". Stosowałem go w wojsku i na studiach z zakresu zarządzania, w pracy z moimi studentami, przyszłymi zarządcami. W obu przypadkach niemal gołym okiem widziałem wspaniałe owoce tej pracy. Ten temat, profilaktyki opartej na "Korekcie", jest jednak tak ciekawy, ważny i obszerny, że postaram się go przedstawić osobno w kolejnych numerach pisma. W tym skupiamy się na klasycznej metodzie EAP skierowanej na poważne problemy alkoholowe pracowników.
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 6