 |
Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu. Dawniej niepije.net
|
Zamknięty przez: Mariusz Sob Sty 01, 2011 03:08 |
...wypić?...nie wypić? ... |
Autor |
Wiadomość |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 21:08 ...wypić?...nie wypić? ...
|
|
|
Piętnaście myśli pod rozwagę alkoholikowi,
który wciąż stoi wobec potrzeby wypicia alkoholu
Alkoholik, który wciąż tęskni do uciech życia jakie znał kiedyś, nie potrafi jednak wyobrazić sobie życia bez alkoholu - jest osobą najbardziej nieszczęsną na świecie. Trapi go przemożna obsesja - myśli, że stanie się cud, zapanuje nad sobą i będzie zdolny do prawidłowego, "kontrolowanego" picia napojów alkoholowych.
Trzeźwość jest w Twoim życiu sprawą najważniejszą; bez żadnych wyjątków. Sądzisz być może, iż ważniejsza od trzeźwości jest Twoja praca lub Twoje życie domowe, czy też wiele innych spraw.
Pomyśl jednak: jeśli nie osiągniesz trzeźwości, to prawdopodobnie stracisz pracę, rodzinę, zdrowie, a może nawet życie. Im bardziej jesteś przekonany o tym, że wszystko w życiu zależy od Twojej trzeźwości, tym większą masz szansę na to, by stać się i pozostać trzeźwym. Jeżeli uważasz, że ważniejsze są inne sprawy - niszczysz swoje szanse.
Zanim wypijesz - pomyśl !
1. Nieustannie akceptuj fakt, że masz wybór jedynie pomiędzy nieszczęsnym "pijanym życiem",
a funkcjonowaniem w życiu bez najmniejszej nawet ilości alkoholu.
2. Pielęgnuj i ochraniaj w sobie wielką radość z tego, że miałeś to szczęście,
iż zrozumiałeś zanim stało się za późno, że z Tobą jest aż tak źle.
3. Wiedz i pamiętaj, że będą się powtarzać (przez jakiś czas po zaprzestaniu picia)
w naturalny i nieunikniony sposób (może to trwać długo) doznania takie jak:
- świadome, uporczywe pożądanie alkoholu;
- nagłe, niemalże przymuszające impulsy, myśli, żeby się teraz, zaraz napić;
- tęsknota, nie za alkoholem właśnie, ale za tym ożywieniem i ciepłem,
które odczuwałeś po jednym czy dwóch kieliszkach.
4. Okresy, w których nie pojawia się pokusa wypicia, wykorzystuj na to,
aby wzmacniać swoje postanowienie, że nie wypijesz, kiedy ta pokusa się pojawi.
5. Rozwijaj i ćwicz codziennie taki plan myślenia i działania,
według którego przeżyjesz ten dzień bez alkoholu, niezależnie od tego, co Cię wzburzy,
lub jak silne "stare" pragnienie picia zacznie Cię dręczyć.
6. Nie pozwalaj sobie nawet na małą chwilkę myślenia:
"jaka to szkoda, jaka niesprawiedliwość, że nie mogę sobie wypić tak,
jak tak zwani normalni ludzie".
7. Nie pozwalaj sobie ani na myślenie, ani na mówienie o jakiejkolwiek przyjemności,
jaką przeżyłeś, według swojego wyobrażenia, dzięki piciu.
8. Nie dopuszczaj do siebie błędnej myśli, że jeden czy dwa kieliszki mogłyby polepszyć sytuację,
a przynajmniej ułatwić jej przetrwanie. Postaw w to miejsce inną myśl -
"jeden kieliszek pogorszy sprawę - jeden kieliszek spowoduje upicie się, a może i ciąg picia".
9. Pomyśl o tym, jak stosunkowo nietrudna jest Twoja sytuacja;
spotykasz czasem ludzi niewidomych, czy innych ciężko poszkodowanych inwalidów -
jakaż byłaby radość takiego człowieka, gdyby mógł odzyskać wzrok
w zamian za wyrzeczenie się wszelkiego alkoholu. Zastanów się - jakie to szczęście,
że Twój problem jest taki prosty i mały.
10. Dbaj o to, aby radować się trzeźwością jako szczególną sprawnością:
- jak to dobrze być wolnym od wstydu, upokorzenia i wyrzutów sumienia;
- jak to dobrze być wolnym od strachu, obawy przed konsekwencjami zakończonego właśnie pijaństwa
lub pijaństwa nadchodzącego, któremu nigdy przedtem nie byłeś w stanie zapobiec;
- jak to dobrze jest być wolnym od natrętnych myśli takich, jak: co ludzie o mnie pomyślą;
albo: co tam szepczą o mnie; od ich użalania się nad Tobą lub ich pogardy;
- jak to dobrze być wolnym od lęku przed samym sobą.
11. Staraj się pamiętać o przyjemnych przeżyciach jakie zawdzięczasz trzeźwości,
np.: zwykły apetyt do jedzenia i możliwość normalnego spania; zadowolenie po obudzeniu, że żyjesz,
że byłeś wczoraj trzeźwy i że - jakie to wspaniałe - pozostajesz również dzisiaj trzeźwy.
12. Utrwalaj w sobie skojarzenia pewnych pojęć:
- niech Ci się picie alkoholu kojarzy z wielką biedą i nikczemnością, wstydem
i największym upokorzeniem, jakiego kiedykolwiek doznałeś;
- łącz w myślach picie alkoholu jako jedyną rzecz,
która może zniszczyć znalezione dopiero co szczęście i zabrać Ci Twoją osobistą godność.
13. Bądź wdzięczny:
- że możesz mieć tak dużo dobrego "po tak niskiej cenie";
- że nie musisz pić;
- że istnieje AA, a Ty znalazłeś drogę do AA jeszcze w porę;
- z powodu tego, że jesteś jedynie ofiarą choroby zwanej alkoholizmem,
że nie jesteś degeneratem, nienormalnym słabeuszem, że nie wybrałeś sam takiego losu ofiary ułomności,
ani nie jesteś osobą o wątpliwym zdrowiu umysłowym; - że skoro dokonali tego inni, Ty również osiągniesz to,
że nie będziesz chciał pić, ani odczuwać potrzeby picia, obywając się bez tego.
14. Poszukaj sposobów pomagania innym alkoholikom - nie zapominając o tym, że najistotniejszym sposobem pomagania innym jest - samemu trwać w trzeźwości.
15. I nie zapominaj o tym, że gdy ciężko na sercu, gdy została osłabiona Twoja odporność,
a umysł Cię zadręcza i jesteś uwikłany - bardzo pokrzepiająca jest obecność
prawdziwego i rozumiejącego przyjaciela, który Ci towarzyszy; w AA masz takiego przyjaciela.
Dzień dzisiejszy jest mój. Jest on jedynym w swoim rodzaju. Nikt na świecie nie ma dokładnie takiego samego dnia jak ja. Zawiera on w sobie sumę wszystkich moich doświadczeń z przeszłości. Mogę dzień ten wypełnić radosnymi wspomnieniami, lub zrujnować go przez bezowocne troski. Jeżeli do głowy przychodzą mi bolesne wspomnienia z mojej przeszłości, mogę je od siebie odsunąć. Nie chcę, by psuły one mój dzisiejszy dzień. Ten dzień należy do mnie !
"Kiedy spotkasz uratowanego alkoholika, masz przed sobą bohatera.
Czyha w nim bowiem uśpiony wróg śmiertelny.
On zaś trwa obciążony swą słabością i kontynuuje mozolną swą drogę poprzez ten świat, w którym panuje kult picia.
Wśród otoczenia, które go nie rozumie. W społeczeństwie, które sądzi, że ma prawo
z żałosną nienawiścią spoglądać na niego z góry, jako na człowieka pośledniejszego gatunku,
ponieważ ośmiela się płynąć pod prąd alkoholowej rzeki.
Kiedy spotkasz takiego człowieka - wiedz że jest to człowiek w bardzo dobrym gatunku".
(Friedrich von Badelschwingh)
źródło: http://www.alkoholizm.akcjasos.pl/167.php |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 22:06
|
|
|
bajeczka o piciu w PRL? |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Pon Lip 12, 2010 22:12
|
|
|
DLACZEGO WARTO BYĆ ABSTYNENTEM ?
Trzeźwość to określony styl życia i zdroworozsądkowy sposób myślenia, potrzebny
każdemu człowiekowi, aby zachować i rozwijać swoją wolność. Być trzeźwym
człowiekiem to być wolnym człowiekiem. Żyjemy w czasach, kiedy bardzo łatwo
człowiekowi odebrać wolność po przez różnego rodzaju manipulacje, atrakcyjnie
opakowane. Nie wszystko, co ładne i modne jest zdrowe dla człowieka. Dziś
człowiek musi się uczyć każdego dnia, trzeźwego stylu życia, musi uczyć się
myśleć i to krytycznie, musi umieć zachować dystans wobec propozycji do niego
kierowanych łatwego i taniego sukcesu, szybkiego dobrobytu, ponieważ wszystko ma
swoją cenę. Aby człowiek mógł się przeciwstawić własnym pokusom i tym, które
płyną z zewnątrz potrzebuje mocy, potrzebuje być podłączony do źródła.
Zakotwiczenie w Bogu (Sile Wyższej) jest jedyną gwarancją wolności człowieka. Dziś nie możemy mówić o trzeźwości tylko w kontekście osób uzależnionych od alkoholu i
narkotyku, wtedy ona staje się koniecznością, krzyżem. Kiedy tak myślimy o
trzeźwości, często ona się kojarzy negatywnie, tymczasem trzeźwość jest dobrem,
które służy człowiekowi w jego życiowej samorealizacji.
Dlaczego tak trudno być abstynentem?
W świadomości społecznej abstynencja jest pojmowana coraz częściej
negatywnie, zwłaszcza u młodych ludzi. Abstynent to ktoś infantylny, dziwny,
kaleka życiowa, słaby człowiek, wyśmiewany i pokazywany palcem. Abstynent to
człowiek niedojrzały, mniej wartościowy, który czegoś nie może, to człowiek
słaby, musi z czegoś rezygnować. Możemy w mediach, w społecznej obyczajowości
zwłaszcza różnych subkultur spotkać działania ośmieszające abstynencję, chodzi o
odebranie jej wartości, zdeprecjonowanie. Coraz częściej ludziom abstynencja
kojarzy się negatywnie, o to chodzi tym, którzy tworzą lobby alkoholowe.
W naszym kraju można spotkać wódkę o nazwie " Abstynent". Społeczne propagowanie
takiego myślenia powoduje, że coraz trudniej opierać się młodym ludziom przed
inicjacją alkoholową, alkohol stał się przepustką do wielu środowisk, jest
potwierdzeniem ich dorosłości, wyrazem akceptacji przez innych, rodzajem
pieczęci różnych życiowych doświadczeń zwłaszcza wolności rozumianej często jako
swoboda. Osoby uzależnione trafiające do leczenia z wielkim trudem podejmują
abstynencję, wstydzą się tego. Jeśli w ich świadomości abstynencja to coś
negatywnego to podjęcie wysiłku w jej kierunku wydaje się być bezsensowne. Nikt
przecież z nich nie chce uchodzić za osobę śmieszną, niedojrzałą, wybrakowaną,
przecież ten, który wiele może coś znaczy. Abstynencja kojarzy się im tylko z
jednym, ze stratą i zakazem czegoś, co wszyscy robią, a ja nie mogę, mi nie
wolno. Dlatego osoby leczące się z powodu uzależnienia, często abstynencję
traktują jako postawę obronną przed substancją chemiczną, a każda obrona wymaga
mocy, siły, której osoby uzależnione posiadają w znikomym stopniu, dlatego jeśli
pozostaną na etapie walki, prędzej czy później ulegną z wyczerpania, braku sił i
wrócą do picia czy brania narkotyków. Aby pomoc była możliwa musimy często
przebudować świadomość pacjentów pokazać im pozytywne znaczenie abstynencji, aby
nie tylko się jej nie wstydzili, ale jej pragnęli jako dobra, wartości.
Ks. Marcin Marsollek |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Pon Lip 12, 2010 22:16
|
|
|
Czy można dziś proponować abstynencję?
Możemy spotkać opinie badaczy postulujących wczesną
inicjację alkoholową, stwierdzają oni, że należy dziecko powoli przyzwyczajać do
rozsądnego używania substancji psychoaktywnych. Kierując się statystyką wskazują
na powszechność zachowań w naszym społeczeństwie. Skoro niemal wszyscy to robią,
to błędem byłoby zachęcanie do abstynencji, w ramach tego myślenia mówi się o
tzw. kulturalnym piciu, czyli zastępowaniu mocniejszych alkoholi słabszymi np.
wódki piwem. To oczywiście jest błędne założenie, ale nie dla wszystkich,
zwłaszcza nie dla tych, którzy czerpią z tego ogromne zyski. Próbuje się czasami
iść dalej w tym myśleniu, stwierdzając, że piwo to napój orzeźwiający,
wzmagający witalność człowieka, wprowadzający w kolorowy świat przeżyć, a także
przyjaźni. Takie idee są bardzo wyraźne w reklamach piwa. (Chcę tylko
przypomnieć, że kufel piwa zawiera 5% alkoholu etylowego, lampka wina 12%,
kieliszek wódki 40%. Oznacza to, spożywając małe piwo (250g), lampkę wina
(100g), mały kieliszek wódki (25g) spożywamy każdorazowo 10 g czystego alkoholu
etylowego C2H5OH. W tych rożnych ilościach płynu mamy zawsze 10 g czystego
alkoholu). Abstynencja jest wysiłkiem, jej podjęcie wymaga zmiany myślenia,
przewartościowania własnych postaw życiowych i nauczenia się pewnych sprawności,
aby tak się stało trzeba się zaangażować. Wzorce rozpowszechniane przez kulturę
masową i wzmacniane przez wyrafinowaną reklamę wzywają do życia bez wysiłku,
szczęście osiąga się po przez łatwą konsumpcję dóbr, pójcie na łatwiznę życiową,
dlatego propozycja abstynencji spotyka się z oporem. Rodzice często chcą, aby
ich dzieci nie sprawiały im trudności wychowawczych, dobrze byłoby, aby nie
sięgały po alkohol, narkotyki, czy używki. Ci sami rodzice bardzo często sami
nie potwierdzają swoim zachowaniem tego myślenia, abstynencja jest dobra, ale
sami nimi nie są. Bywa tak, że 7 letniemu dziecku na urodziny kupują szampana
bezalkoholowego, aby podkreślić ważność narodzin dziecka, zapominając o tym, że
wprowadzają dziecko właśnie w świat używek, dziwiąc się później, że ich syn się
upił na zakończenie gimnazjum. Młody człowiek potrzebuje czytelnych
drogowskazów, aby móc wejść odpowiedzialnie w życie, jest otwarty na ideały,
dlatego potrzebuje odpowiedniego wsparcia i zachęty dorosłych, którzy
potwierdzą, że warto sięgać po to, co trudne. Wtedy łatwiej rozwijać pewne
sprawności. Dorośli narzekając na młodzież, nie widzą możliwości realizowania
trudnych celów, ponieważ często sami je porzucili. Boją się stawiać im wysokie
wymagania w obawie, że zostaną przez swoje dzieci odrzuceni, sami mając
osłabione przekonanie na temat podejmowania wysiłku ku wartościom, rezygnują z
wychowywania w tym kierunku. Kierując się kategoriami posiadania nie mogą
modelować kategorii bycia i rozwoju. Jeżeli uczniowie w swojej szkole są
postrzegani jako "tumany" i zaakceptują przeciętność, myślenie, że nie są do
niczego zdolni, to zawężą swoje aspiracje, wtedy łatwo zbudować przekonanie, że
proponowane dobro nie jest dla nich. Przekonanie, że życie jest mało warte,
banalne i szare, a dobro jest ponad ludzkie siły doprowadza do zatrzymania
rozwoju, który może tylko zaistnieć inspirowany wartościami. Siła rówieśników i
środowiska jest bardzo duża, dzieci szybko upodabniają się do swoich kolegów i
koleżanek oraz wzorców płynących z ekranu telewizora. Nie są już sami, poruszają
się w kulturze podobnie myślących. Abstynencja musi stać się elementem rozwoju
młodego człowieka, sprawnością, która pomaga mu w podejmowaniu dobrych decyzji.
Czy abstynencja jest dziś potrzebna?
W średniowieczu abstynencja była postrzegana jako cnota rycerska,
wartość, którą warto posiadać i realizować.
Była wyrazem dojrzałości, ktoś, kto potrafił panować nad swoimi pragnieniami,
potrzebami, mógł uważać się za dorosłego. Abstynencja to możliwość wpływania i
kierowanie swoim życiem. To życie rozumne, kierowanie się rozumem, trafne
ocenianie sytuacji życiowej, to zdolność wybierania dobra wyższego, umiejętność
jego odczytywania. Abstynencja jako samo opanowanie, zdolność kierowania swoim
życiem jest wartością. Jeśli tak odczytamy abstynencję pozytywnie, zrozumiemy
jej istotę, to wtedy nie abstynent musi się wstydzić, ale raczej ci, którzy nimi
nie są nie posiadają takiej cnoty i sprawności. To ci, którzy nie potrafią
zapanować nad swoimi instynktami, tracąc swoją wolność, wymagają współczucia i
zawstydzenia. Współczesny człowiek potrzebuje bardzo abstynencji, aby nie stać
się niewolnikiem, kolorowych atrakcji, które okazują się niejednokrotnie
zastawioną pułapką na ludzkie życie. Abstynencji nie można dziś tylko zawężać do
alkoholu czy innej substancji chemicznej, abstynencja to określony sposób życia
wrażliwością na wartości.
Człowiek dziś "wszystko" może, ale nie wszystko służy
jego życiu, nie wszystko, co smaczne, kolorowe, przyjemne jest zdrowe. Potrzeba
ascezy dziś jest palącą potrzebą w procesie wychowania człowieka i jego rozwoju,
brak ascezy naraża ludzką wolność na poważne ograniczenia a czasem na jej
utratę. W średniowieczu od mężów stanu, rodziców, profesorów wymagano zdolności
samoopanowania, abstynencji, bo ona świadczyła o tym czy człowiek jest dojrzały
zdolny do odpowiedzialności, czy można mu powierzyć urząd, ważne zadanie,
wychowywanie innych. Abstynencja jest dziś potrzebna w korzystaniu z mediów,
komputera, Internetu, niejeden zły film, czy zła gra komputerowa doprowadziła do
zdeprawowania człowieka. Przemoc, pornografia - antywzory powszechnie goszczą na
ekranach naszych telewizorów, trzeba mieć odwagę i rozumnie myśleć, aby nie
szkodzić sobie i nie zgadzać się na to, aby szkodzili sobie inni, aby tak się
stało trzeba być wrażliwym na wartości i nie pozwolić, aby tą wrażliwość w nas
zabito, prymitywizmem, obscenizmem, wulgaryzmami. Nie wolno nikomu być obojętnym
na niszczenie Dobra, bo to prowadzi do nieludzkiego świata egoizmu, nadużywania
władzy, wykorzystywania drugiego. Abstynencja pomaga wybrać pomiędzy ziarnem a
plewami. Abstynencja może dotyczyć papierosów, narkotyków, wypijanej kawy,
słodyczy, ale też zakupów, gromadzenia rzeczy, zaspakajania zmysłów, popędu, to
umiejętność odraczania gratyfikacji i myślenie o długofalowych konsekwencjach
naszych decyzji i działań. To w końcu pójście za życiem duchowym, umiejętność
podporządkowania mu różnych pragnień. "Sustine at abstine" - wyrzekać się
czegoś, po to, aby nie być niewolnikiem "promocji", aby mieć w swoim życiu
porządek, który jest jednym z podstawowych warunków rozwoju. Nieuporządkowanie
siebie, prowadzi do bałaganu, chaosu, zagubienia siebie, czasem do tragedii
własnej i bezsensownego cierpienia swoich bliskich. Abstynencja to nauczyć się
na nowo wysiłku w zdobywaniu tego, co trudne, co człowieka rozwija, zbliża do
Boga i drugiego człowieka. Abstynencja to nauczyć się czytać, rozpoznawać świat
wartości i je realizować, to jest podstawa ludzkiego świata. JP II powiedział do
polskiej młodzieży "choćby nikt od was nie wymagał, wy musicie od siebie wymagać."
Ks. Marcin Marsollek |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Wto Lip 13, 2010 21:54
|
|
|
GDYBY ALKOHOL MÓGŁ SIĘ PRZEDSTAWIĆ I PRZEMÓWIĆ
Przyznać muszę, że byłem i jestem złodziejem w najgorszym - po ludzku sądząc - wydaniu. Kradnę rodzinie najlepszych ojców i synów. Kościołom najwierniejsze dzieci. Ojczyznom najzdolniejszych obywateli. Szkołom i nauce najtęższe umysły. Rodzinie ludzkiej najpierwsze jednostki. A jednak cieszę się dotąd wolnością i mianem najlepszego dobroczyńcy ludzkości, przyjaciela człowieka, towarzysza jego radości i smutków. Ja jestem na świecie największym gangsterem i przywódcą mafii, która codziennie uśmierca miliony, zabierając im wszystko. Włamuję się do kieszeni, domów, serc i rodzin. Tylko ja znam klucze do wszystkich zamków, skarbnic i kas.
Mój gang nie boi się szubienicy, bo mam w swoim gronie przedstawicieli wszystkich warstw społecznych, nie wyłączając sprawujących władzę i wymierzających sprawiedliwość.
Jestem panem, monarchą, władcą. Mnie służą rządy, stawiając na czołowym miejscu w czasie bankietów i przyjęć. W mojej obecności decyduje się o losach świata, życiu i śmierci, ubija interesy... Moje zdanie w każdej sprawie jest ostateczne. Przy mnie ludzie bawią się, tańczą, płaczą, umierają. Walą się trony jeden po drugim, kurczą imperia, upadają rządy, tylko moje imperium nie kurczy się i nie upada, choć niesie zagładę. Niszczę wszystko i wszystkich. Piękne dzieci, wspaniałą młodzież przemieniam w zbrodniarzy. Zapełniam nimi szpitale i zakłady poprawcze. Bogatych zamieniam w nędzarzy. Zdrowych w chorych. Mądrych w głupich. Kołyski w trumny. Miasta w cmentarze...
Któż mnie nie doświadczył? Któż mnie nie zna? I to dziecko mego przyjaciela pijaka. I ta poniewierana żona. Znają mnie dobrze kapłani, załamując ręce nad owocami wieloletniej pracy. Znają mnie izby wytrzeźwień, sądy, więzienia, ale też i szkoły, dyskoteki. Teraz nie muszę się już chyba dłużej przedstawiać? Mam nadzieję, że i wy nie zrazicie się do mnie i tylko u mnie szukać będziecie mocy, szczęścia, tak jak szukają miliony. Że i was nie zabraknie w mojej armii, z którą od lat zdobywam ... piekło ! |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Śro Lip 14, 2010 20:38
|
|
|
kilka odpowiedzi
klikaj w odpowiedź ...prawda? ...nie prawda? |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Czw Lip 15, 2010 17:47
|
|
|
Zanim będzie za późno...
Alkoholikiem nikt nie staje się z dnia na dzień. Uzależnienie nie następuje po kieliszku szampana na Sylwestra, czy lampce wina na imieninach cioci. Czasem alkoholizm nazywany jest chorobą na własne życzenie. Można się z tym zgadzać lub nie, ale wydaje się faktem, że trzeba było sobie na niego solidnie „zapracować”. A odbywa się to poprzez picie dużo i często, upijanie się.
Znaki i sygnały ostrzegawcze
* Niebezpieczeństwo uzależnienia od alkoholu pojawia się w chwili, kiedy człowiek zauważa, że działanie alkoholu odpręża i daje ulgę, redukuje napięcie i niepokój, osłabia poczucie winy, ośmiela, ułatwia zaśnięcie czy pobudza do działania.
* Stopniowo, osoba zagrożona uzależnieniem zaczyna poszukiwać, inicjować i organizować okazje do wypicia, pije z chciwością, wyprzedza kolejki, powtarzają się przypadki upicia, a także pije alkohol pomimo zaleceń lekarskich, sugerujących konieczność powstrzymywania się od picia.
* Wkrótce zaczyna być dumna z tego, że może wypić większą niż uprzednio ilość alkoholu (tzw. mocna głowa świadcząca o wzroście tolerancji na alkohol), ale jednocześnie pojawia się niepokój spowodowany trudnościami w odtworzeniu wydarzeń, które miały miejsce podczas picia (tzw. palimpsesty alkoholowe, „urwane filmy”, „przerwy w życiorysie”).
* Osoby, które uprzednio piły wyłącznie w sytuacjach towarzyskich zaczynają pić samotnie i do tego w ukryciu. Coraz częściej powtarzają się przypadki prowadzenia samochodu po niewielkiej nawet ilości alkoholu.
* Osoba „wchodząca” w uzależnienie stara się unikać rozmów na temat swojego picia, a później reaguje gniewem bądź agresją na sygnały sugerujące potrzebę ograniczenia picia oraz w sytuacjach utrudniających dostęp do alkoholu.
* Kiedy zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że jej picie różni się od picia innych osób podejmuje „ciche” próby ograniczania picia po to, aby udowodnić sobie, że jeszcze posiada kontrolę nad piciem alkoholu.
Opracowanie: dr n. med. Bohdan Tadeusz Woronowicz |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Czw Lip 15, 2010 17:57
|
|
|
Proces uzależniania się
Alkoholizm, choroba alkoholowa, nie pojawia się nagle czy niespodziewanie. Uzależnienie rozwija się najczęściej latami. W AA często usłyszeć można zdanie : „Nie można być trochę w ciąży i nie można być trochę alkoholikiem. Albo - albo ”. I to jest niewątpliwie prawdą. Tym niemniej choroba alkoholowa ma swoje fazy. Rozwija się według pewnego wzorca, schematu. On także może posłużyć jako materiał pomocniczy autodiagnozowania.
Fazy rozwoju choroby alkoholowej
1* Picie towarzyskie
- picie towarzyskie przy okazji przyjęć i uroczystości
- picie dla przyjemności
2* Faza ostrzegawcza
- picie dla poprawy nastroju
- szukanie i tworzenie okazji do picia
- początki regularnego picia
- upijanie się w sytuacjach towarzyskich
- problemy z pamięcią, "urywanie się filmu"
- usuwanie kaca za pomocą alkoholu, "klinowanie"
- wzrost tolerancji na alkohol
- picie w ukryciu, w samotności
3* Faza Krytyczna
- wyrzuty sumienia, poczucie winy
- poczucie konieczności wypicia przed południem
- zaniedbywanie rodziny i konflikty małżeńskie
- oszukiwanie związane z piciem
- utrata zainteresowań nie związanych z piciem
- obojętność w stosunku do jedzenia, nieregularność odżywiania
- produkowanie usprawiedliwień i alibi dla dalszego picia
- nieudane próby kontrolowania picia
- zachowania agresywne i konflikty z zasadami prawa i porządku
- nasilanie się zaburzeń pamięci
- zaniedbywanie wyglądu zewnętrznego
- napięcie, drżenie i przymus porannego picia
- picie ciągami z okresami powstrzymywania się dla poprawy zdrowia
- próby udowadniania sobie swojej siły woli i zdolności do kontrolowania picia
- pogorszenie się zdrowia fizycznego
- obniżanie się tolerancji na alkohol
- zaburzenia popędu seksualnego
4* Faza chroniczna
- okresy długotrwałego upijania się
- osłabiona zdolność rozumowania
- picie stało się jedyną ważną sprawą w życiu
- załamanie moralne, degradacja zawodowa i społeczna
- rozpad więzi rodzinnej
- poczucie skrajnej bezradności i odizolowania się od świata
- stany lękowe i obsesyjne picie
- otępienie alkoholowe
- psychozy alkoholowe, delirium
- padaczka alkoholowa
- choroby somatyczne - marskość wątroby, polineuropatia
- krańcowe załamanie się funkcji organizmu
WAŻNE! Rozwój choroby alkoholowej może być zatrzymany na każdym etapie i w każdej fazie. Oczywiście, poza stanem agonalnym.
We Wspólnocie AA usłyszeć można czasem brutalne, acz niewątpliwie prawdziwe powiedzenie: „Każdy alkoholik przestaje kiedyś pić, niektórym się to udaje jeszcze za życia… ” |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Czw Lip 15, 2010 19:03
|
|
|
Dlaczego z kiszonego ogórka nie można zrobić świeżego ?
Trzeźwiejący alkoholicy wiedzą, że już nigdy nie będą mogli pić alkoholu "jak wszyscy inni ludzie". Niektórzy nie są w stanie pogodzić się z tą myślą i z przekory próbują udowodnić, że to nieprawda, inni - jak niewierny Tomasz sprawdzają raz po raz, czy rzeczywiście tak jest. Jedni i drudzy przekonują się o słuszności tej prawdy, zbyt często jednak płacąc za to ogromne koszty. Co zatem leży u podstaw takiego stwierdzenia?
Człowiek jest organizmem wielokomórkowym, stanowiącym całościową strukturę, której poszczególne elementy - tkanki i organy złożone z komórek mają swoją specjalizację, umożliwiającą im pełnienie rozmaitych funkcji. Na przykład komórki wątroby potrafią rozkładać i unieszkodliwiać trujące substancje; komórki trzustki produkują enzym insulinę, który wpływa na poziom cukru we krwi; komórki nerek oczyszczają krew; komórki mózgu pobierają informacje, opracowują je i przekazują innym komórkom. Żywa komórka stanowi układ pozostający w ciągłym ruchu, oparty na samoregulacji. Jej żywotność jest podtrzymywana przez zachodzące w niej aktywne procesy, nastawione na zapobieganie, zmniejszenie albo likwidowanie zaburzeń, wywołanych różnorodnymi bodźcami pochodzącymi ze środowiska wewnętrznego i zewnętrznego. Jedną z najważniejszych cech komórki jest zdolność wracania do stanu wyjściowego po zachwianiu funkcjonowania przez czynniki zakłócające normalne procesy życiowe. I tak komórki wątroby, ulegające stłuszczeniu pod wpływem alkoholu etylowego i produktów jego rozkładu, po całkowitym zaprzestaniu picia wracają do normalnego funkcjonowania i poprzedniej struktury.
Wzajemnymi oddziaływaniami wewnątrzkomórkowymi i międzykomórkowymi w poszczególnych organach ludzkiego ciała steruje niezależny od woli człowieka wegetatywny układ nerwowy, który zapewnia koordynację wszystkich tych procesów. System ten współdziała z gruczołami wydzielania wewnętrznego, wpływa też na przemianę materii i sam pozostaje pod jej wpływem. W efekcie organizm człowieka utrzymuje fizjologiczną równowagę, niezbędną do życia, bez względu na zmiany zachodzące w środowisku zewnętrznym (na przykład oziębienie czy zbyt mała ilość tlenu) oraz na działanie różnych szkodliwych czynników wewnątrz ciała (infekcje, toksyny i inne). Ten stan, kiedy wszystkie procesy odpowiedzialne za metabolizm energetyczny w organizmie znajdują się w dynamicznej równowadze, to właśnie homeostaza. Obiektywnymi wskaźnikami takiego stanu jest utrzymywanie się stałej temperatury ciała, ciśnienia krwi, zawartości cukru we krwi, wyrównany poziom elektrolitów (potasu, sodu, chloru, magnezu, fosforu) w osoczu itp. Liczne zakończenia nerwowe natychmiast uzyskują informację o tym, że w organizmie dzieje się coś złego i przekazują ją "do góry" , do podkorowych struktur mózgu. Tam docierają wiadomości o wszystkim, co dzieje się "na dole" - na poziomie organów wewnętrznych. Jeżeli jednak "u góry" coś zaczyna funkcjonować niewłaściwie, wówczas musi dojść do zakłóceń regulacji przemiany materii również "na dole" - na poziomie komórek poszczególnych organów.
Co zatem dzieje się w ciele człowieka, który nadużywa alkoholu? Jak wiadomo, alkohol etylowy jest toksyną, która uszkadza wszystkie komórki organizmu. Dostając się do wnętrza ciała, trafia przez przewód pokarmowy do wątroby. Ponieważ jednak wątroba dysponuje ograniczoną ilością enzymów o nazwie dehydrogenaza, zdolnych rozkładać alkohol, proces jego unieszkodliwiania odbywa się stopniowo. W czasie, gdy jedna porcja ulega neutralizacji, inne krążą wraz z krwią po całym ciele, trafiając do wszystkich organów i tkanek.
Szczególnie wrażliwe na wpływ alkoholu są komórki mózgu. Jego działanie powoduje wydzielanie przez nie substancji podobnych do opiatów (endomorfin i encefalin), które wywołują stan euforii - początkowy ceł spożywania alkoholu. Jednak z czasem dla uzyskania takiego stanu zadowolenia konieczne jest stymulowanie komórek nerwowych coraz większymi dawkami alkoholu. Krok po kroku, a konkretnie z każdym kolejnym piciem, komórki mózgu przystosowują się do tego i zyskują zdolność znoszenia "bez upijania się" coraz większego stężenia alkoholu.
Zmienia się też poczucie nasycenia. Pojawia się ono jakby z pewnym opóźnieniem i właśnie to zjawisko sprzyja utracie kontroli nad ilością wypitego alkoholu. W ten sposób wzrasta tolerancja na alkohol, jednak poszczególne części mózgu bynajmniej nie zachowują się pod tym względem jednakowo. Najwolniej tolerancja rośnie w przypadku "starych" części mózgu - struktur podkorowych, które sterują przemianą materii. Dlatego po spożyciu dużych dawek alkoholicy w zaawansowanej fazie choroby mają zarazem "mocną głowę" i wyraźnie widoczne objawy wegetatywne:
zaczerwienienie twarzy, podwyższone ciśnienie, częste wydalanie moczu. Widzimy tu właśnie działanie mechanizmów obronnych organizmu na rzecz utrzymania równowagi w środowisku wewnętrznym - równowagi niezbędnej dla prawidłowej przemiany materii. Tolerancja jednak w efekcie prowadzi do opłakanych skutków, zwłaszcza gdy idzie o organy wewnętrzne, szczególnie wątrobę. Rozkład alkoholu uszkadza jej funkcjonowanie, zakłóca równowagę energetyczną w jej komórkach, co powoduje niekorzystne skutki dla przemiany hormonów i innych substancji przechodzących przez wątrobę. W ten sposób uszkodzeniu ulega hormonalny składnik regulacji homeostazy. Jednak przy długotrwałym nadużywaniu alkoholu wątroba też zyskuje większą tolerancję w wyniku aktywizacji dodatkowego enzymu - katalazy - i działania systemu utleniania etanolu. W ten sposób unieszkodliwieniu ulegają duże ilości alkoholu i chcąc osiągnąć pożądany efekt upicia się, trzeba go spożywać coraz więcej. Tymczasem proces zatruwania organizmu postępuje coraz dalej. Żeby utrzymać się przy życiu, organizm włącza alkohol do normalnej przemiany materii. Ten proces zachodzi stopniowo, całymi łatami, ponieważ normalna homeostaza jest stanem bardzo trudno poddającym się zmianom. Jednak długotrwała obecność alkoholu w przemianie materii prędzej czy później robi swoje. Pierwszą oznaką świadczącą o wytworzeniu się patologicznej alkoholowej homeostazy jest "leczenie" alkoholem zespołu odstawienia, czyli - mówiąc prościej - klinowanie na kaca, kiedy to kieliszek wódki czy kufel piwa "ratuje", usuwając cierpienie i poprawiając przede wszystkim fizyczne samopoczucie. Od tego momentu osoba uzależniona po spożyciu napoju alkoholowego musi pić dalej - alkohol został na stałe włączony do przemiany materii i w pewnym sensie zaczął nią sterować.
Dalszy rozwój choroby alkoholowej świadczy o tym, że homeostaza staje się coraz bardziej patologiczna: wyraźne są uszkodzenia organów wewnętrznych pod wpływem alkoholu (zmiany organiczne), w tym również mózgu, zaburzenia w ich czynnościach, zakłócenia przemiany tłuszczów, białek, węglowodanów, witamin oraz rozchwianie hormonalne. W tej fazie organizm funkcjonuje na krawędzi życia i śmierci. Nie może już znieść dużych dawek alkoholu, przystosowuje się więc do takiego stanu poprzez obniżenie tolerancji. I chociaż upicie się już nie jest źródłem przyjemności, spożywanie alkoholu jest niezbędne dla podtrzymania procesów życiowych, zgodnie z wymaganiami odmiennej, "alkoholowej" homeostazy.
Dlatego pierwszym niezbędnym działaniem w leczeniu zaawansowanego alkoholizmu jest detoksykacja, czyli odtrucie, i zalecenie środków sprzyjających odtworzeniu normalnej homeostazy. Na szczęście cechą żywych tkanek jest ich zdolność do regeneracji: jedne komórki wracają do stanu wyjściowego, inne - mocniej uszkodzone - uzupełniają swoje funkcjonowanie odtwarzając się częściowo, zaś czynności komórek zniszczonych całkowicie przejmują te, którym udało się ujść z życiem.
Stopniowo przemiana materii poprawia się. Jeżeli jednocześnie człowiek troszczy się o swoje zdrowie, to proces ten można trochę przyspieszyć, oczywiście pod warunkiem całkowitej abstynencji. Z czasem regulacja przemiany materii poprawia się na tyle, że możemy powiedzieć, iż alkoholik fizycznie właściwie wrócił do zdrowia.
Jednak w układzie sterującym przemianą materii ślad informacyjny o obecności w nim alkoholu pozostaje na zawsze - mechanizmy utrzymujące homeostazę "zapamiętały" alkoholowy sposób reagowania. Można przypuszczać, że na jakimś poziomie na zawsze pozostaje jakby nisza dla alkoholu, czy mówiąc ściślej - wolne miejsce dla niego w skomplikowanym i wciąż jeszcze niewystarczająco zbadanym układzie homeostazy. Kiedy więc alkohol znowu zostaje wprowadzony do organizmu, natychmiast zajmuje to wolne miejsce - wraca "do domu" - i organizm znowu zaczyna funkcjonować na zasadzie patologicznej równowagi powiązań homeostatycznych, zmierzającej coraz szybciej w stronę pogorszenia.
Dlatego nawet po bardzo długiej abstynencji choroba alkoholowa aktywizuje się, i to w bardziej niszczącej postaci niż przedtem. Alkohol etylowy włącza się do drzemiącego układu homeostatycznej równowagi i - tak jak klucz włożony do zamka - otwiera drzwi do nowych cierpień. Ukształtowana w wyniku długotrwałego intensywnego nadużywania alkoholu po to, żeby zachować zdolność organizmu do utrzymywania się przy życiu, patologiczna homeostaza stanowi biologiczny grunt dla rozwoju nawrotów picia.
Dlatego właśnie kiszony ogórek nie może stać się świeżym.
Nie ma wątpliwości, że alkohol jest środkiem psychoaktywnym, wywiera bowiem bardzo silny wpływ na ośrodkowy układ nerwowy. Doraźny wpływ alkoholu bywa różny, począwszy od mniej sprawnego podejmowania decyzji, a skończywszy na śmierci. Duże ilości alkoholu wypitego w krótkim okresie mogą sparaliżować najbardziej podstawowe, ważne dla życia ośrodki odruchowe. Niższy poziom stężenia alkoholu we krwi może upośledzić działanie systemu wzrokowego oraz funkcje ruchowe, co poważnie ogranicza zdolność do prowadzenia pojazdów. Na dłuższą metę skutki nadmiernego picia alkoholu wiążą się z niedożywieniem oraz różnorodnymi zaburzeniami funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego, m.in. z otępieniem, problemami z widzeniem, niemożnością utrzymania postawy stojącej i zaburzeniami chodu, splątaniem umysłowym, apatią oraz zaburzeniami pamięci.
[...] Ludzie intensywnie pijący w większym stopniu zagrożeni są rakiem mózgu i przełyku, jelita grubego, wątroby i piersi, stwierdzono bowiem, że wszystkie te rodzaje nowotworów mają związek z nadmiernym spożyciem alkoholu. Chroniczni alkoholicy często miewają trudności z chodzeniem z powodu uszkodzenia mięśni szkieletowych. Przewlekłe picie ma również związek z nadciśnieniem, arytmią serca, jego niewydolnością oraz kardiomiopatią polegającą na uszkodzeniu mięśnia sercowego. |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Czw Lip 15, 2010 19:12
|
|
|
"Efekt sufitowy" w trzeźwieniu
Mówi się, że tyle jest modeli trzeźwienia, ile trzeźwiejących osób. Aby proces ten był skuteczny, człowiek musi mieć dostatecznie silną motywację, która powinna być zmienna, dynamiczna, nadążająca za rozwojem osoby - musi być siłą napędową trzeźwienia. W przeciwnym razie może wystąpić zjawisko, które nazwałem "efektem sufitowym". Spoczywając na laurach i popadając w stan błogiego lenistwa zaczniemy kręcić się wokół własnego ogona i kisić się we własnym sosie - to tak, jakbyśmy przez pewien czas działali na parterze budynku i na tym poziomie zrobiliśmy już wszystko, co było tam do zrobienia. Kiedy wszystkie pomieszczenia są już wypełnione aż po sufit, powinniśmy przejść na pierwsze piętro i tam działać dalej, aż znów sięgniemy sufitu.
Nie chodzi tu o jakiś szaleńczy wyścig - byle dalej, wyżej, szybciej - ale o to, aby co jakiś czas przyjrzeć się swojemu trzeźwieniu i wprowadzić do niego nową jakość i nowe elementy. Tempo owych zmian jest oczywiście sprawą indywidualną, ale jeżeli w ogóle tego nie zrobimy, możemy znaleźć się na bardzo niebezpiecznym zakręcie. Sprawy, które sprawiały nam dotychczas radość, zaczynają denerwować, a w miejsce spokoju i pogody ducha pojawia się niepokój i frustracja. Trzeźwienie, które przychodziło nam tak łatwo, staje się ciężarem nie do udźwignięcia. A w ogóle jesteśmy smutni, apatyczni, nic nam się nie chce. Stąd już bardzo blisko do powrotu do starych wzorców i zachowań i wreszcie do zapicia.
W moim 9-letnim trzeźwieniu "efekt sufitowy" dopadał mnie kilkakrotnie, po raz pierwszy po półtorarocznym niepiciu, kiedy miałem już dość samego tylko chodzenia do klubu abstynenta. Wysłałem wtedy zgłoszenie na Studium Pomocy Psychologicznej dla nieprofesjonalistów i zająłem się organizowaniem turystki abstynenckiej. Założyłem Sekcję Turystyczną przy Katowickim Oddziale Federacji Klubów Abstynenckich, tam zacząłem realizować swoje życiowe pasje: góry, żagle i powrót do natury jako forma pomocy ludziom z problemami alkoholowymi. To było moje przejście na wyższe piętro. Jestem przekonany, że opisany tu "efekt sufitowy" jest pewną prawidłowością rozwojową w trzeźwieniu, zwłaszcza u ludzi ambitnych, dynamicznych i twórczych. Dlatego jako osoby trzeźwiejące powinniśmy być przygotowani na taką okoliczność: kiedy nas dopadnie, nie należy wpadać w panikę, lecz zastanowić, co dalej robić w życiu, jak je zmienić, którą pójść drogą.
EUGENIUSZ POLOCZEK |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Pią Lip 30, 2010 19:16
|
|
|
Trzeźwienie jako droga życiowa |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Sob Sie 07, 2010 10:51
|
|
|
... Jedyną rzeczą, której tak naprawdę Ci potrzeba to otwartość, gotowość do nauczenia się czegoś nowego.
Prawdopodobieństwo, że się obudzisz, jest wprost proporcjonalne do tego, ile prawdy jesteś w stanie znieść nie ratując się ucieczką.
Jak wiele jesteś w stanie przyjąć?
Jak wiele z tego, co było ci tak bliskie, potrafisz zakwestionować nie szukając ratunku w ucieczce?
Na ile jesteś gotów do myślenia o nieznanym?
Pierwszą reakcją będzie strach. Nie idzie o to, że boimy się nieznanego. Nie możesz bać się czegoś, czego nie znasz. Nikt nie boi się nieznanego. To, czego się obawiamy, to utrata znanego. Tego właśnie się obawiasz....
Anthony de Mello |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Śro Sie 11, 2010 10:24
|
|
|
Trzeźwość i twórcze myślenie
Znany socjolog amerykański Norman K. Denzin, który zajmował się badaniami biograficznymi alkoholików, stwierdził, iż alkoholizm to "taki sposób istnienia na świecie, kiedy człowiek umieszcza alkohol pomiędzy sobą a światem, z którym musi się co dzień zmagać". Jeśli Denzin ma rację twierdząc, iż alkoholizm jest "chorobą istnienia w świecie", to trzeźwość można pojmować jako taki sposób istnienia, kiedy miedzy światem a moim istnieniem nie ma alkoholu, bądź innego środka uzależniającego. Człowiek trzeźwy - sugeruje Denzin - nie lokuje sensu życia w akcie picia i nie ma wrażenia, iż bez alkoholu jego świat pozbawiony jest sensu Ale trzeźwość to nie tylko stan abstynencji, niepicia, bardziej lub mniej świadomego zamykania oczu na alkohol. Trzeźwość w moim przekonaniu jest pewnym stanem ducha, stylem życia lub postawą, w której trzeźwe są myśli, emocje i zachowania. Trzeźwe - to znaczy odpowiedzialne i dojrzałe - jak sugeruje mi w rozmowie moja żona Iwona. Proponuję więc odróżnić trzeźwość jako postawę i ogólną wartość życia oraz trzeźwość jako proces trzeźwienia, czyli zdrowienia poprzez utrwalanie zachowań abstynenckich oraz pogłębiania procesów poznawania siebie i uczenia się sposobów interpretacji siebie i świata. Postawa trzeźwości dopuszcza, jak sądzę, używanie alkoholu, gdyż cechuje ludzi nie uzależnionych od tej substancji, natomiast ten drugi proces wprost przeciwnie: abstynencja jest tutaj warunkiem koniecznym i niezbędnym. Trzeźwość jako postawa polega na tym, iż nie ulegamy alkoholowi (jak i zresztą innym substancjom), nie zaspokajamy dzięki niemu lub poprzez niego żadnych istotnych potrzeb emocjonalnych i społecznych, nie traktujemy jako pośrednika w rozwiązywaniu problemów i katalizatora rozwoju duchowego. Ten rodzaj trzeźwości łączy się w moim mniemaniu ze zjawiskiem zwanym potocznie "trzeźwym myśleniem". Ktoś, kto myśli "trzeźwo", myśli w sposób dociekliwy, pozbawiony uprzedzeń i wygodnego etykietowania. Nie ulega łatwo destrukcyjnym emocjom, zachowuje świeżość swoich spostrzeżeń i wyciąga zazwyczaj trafne wnioski. A więc myśli racjonalnie, choć racjonalizm nie wypełnia tego rodzaju myślenia, o czym będzie mowa poniżej. Z tych względów na miano trzeźwego zasługuje bardziej ktoś, kto czasem pije alkohol, ale nie traci zdolności trzeźwego myślenia, niż niejeden nawiedzony abstynent, patrzący na świat w sposób uprzedzony, pełen stereotypów, starający się zbawić ludzkość i nie dostrzegający przy tym, iż zbawienia wymaga jego rodzina.
* * *
Najogólniej można powiedzieć, iż myślenie twórcze jest procesem rozwiązywania problemów o charakterze otwartym, tzn. takich, które mają wiele możliwości rozwiązań. Proces ten prowadzi do powstania wytworów dotąd nieznanych, a zarazem użytecznych dla pewnej grupy osób bądź tylko dla osoby twórcy. Tym wytworem może być wiersz, stołek do siedzenia, nowy sposób spędzania czasu wolnego lub dostrzeżenie czegoś, czego do tej pory nie widzieliśmy, np. piękna muzyki klasycznej lub zachodu słońca nad morzem. Procesy myślenia twórczego sprowadza się często do następujących czynników i operacji:
1. Płynność i giętkość myślenia - twórczo myślący człowiek nie ma problemów z wymyślaniem dużej liczby i to różnorodnych jakościowo, interesujących rozwiązań, nie trwa przy jednych i tych samych schematach myślenia i nie trzyma się z fiksacyjną zapalczywością tych samych sposobów radzenia sobie z problemami. Jest elastyczny i giętki, dostosowuje swe pomysły do rodzaju zadań i warunków.
2. Oryginalność myślenia - człowiek twórczo myślący potrafi tworzyć rozwiązania rzadkie w danej grupie osób, a przy tym zaskakujące i niekonwencjonalne. Jednak jego pomysły są adekwatne do wymogów danej sytuacji, nie tracą z nią związków są więc sensowne, "trzeźwe", czego nie można powiedzieć o wielu "radosnych" pomysłach różnych mniej lub bardziej znanych twórców profesjonalnych, jak Salvadore Dali czy Witkacy.
3. Wrażliwość na problemy - to zdolność krytycznego dostrzegania wad, luk, braków i niedostatków w ludzkich działaniach i rzeczach. To właśnie takie trzeźwe myślenie o tym, co by można zrobić lepiej lub piękniej bez ulegania mirażom starych nawyków. Wrażliwy na problemy, dociekliwy i trzeźwy twórca nie ulega przyzwyczajeniom choć mogą być one dla niego nader miłe, np. nie pije, by poprawić sobie "widzenie" i nie bierze narkotyków, by pobudzić inwencję twórczą. Zadowala się tym, co ma i co jest mu dane w sposób naturalny, a motywację znajduje w zaciekawieniu problemem i w samym tworzeniu.
4. Kojarzenie odległych rzeczy i idei - człowiek twórczy umie połączyć w swym umyśle dwa lub więcej pomysłów, a następnie uzyskać z nich trzecią, nową jakość. Chce uniknąć starych, zużytych i męczących sposobów działania. Omija przeszkody intelektualne, zagradzające drogę do nowych, lepszych rozwiązań.
5. Transformowanie (przekształcanie) - w swym umyśle człowiek twórczy często przekształca różnorodne idee i pomysły, bądź też same przedmioty. Prowadzi eksperymenty myślowe, wymyśla niezwykłe fabuły, scenariusze i czasem dowcipy. Nie nakłada sobie gorsetu hamującego wyobraźnię, bo tak "nie wypada" lub "nie wolno". Jest jak dziecko w swych poszukiwaniach myślowych. Dzięki temu powstają nowe rzeczy i nowe idee.
Pełna trzeźwość, czyli postawa dojrzałej odpowiedzialności i odpowiedzialnej dojrzałości, nie może się obyć bez procesów myślenia twórczego i bez wykorzystania potencjalnych możliwości i zdolności intelektualnych czy artystycznych. Dążeniu do coraz lepszego samopoznania i większej dojrzałości poglądów, które cechują proces zdrowienia osób uzależnionych, powinny towarzyszyć próby tworzenia oryginalnych wytworów i wizji działań, codziennych i niedzielnych, zwyczajnych (np. spacer w coraz to inne miejsce), jak i odświętnych (np. wczasy w coraz to innym regionie kraju). Wiele badań empirycznych dowodzi, iż aktywność twórcza przekształcająca "pijane" nawyki pomaga osiągać zdrowie psychiczne i jest dobrym sposobem samorealizacji. Bez trzeźwości i bez twórczości dnia codziennego trudno człowiekowi znaleźć przyjemności w życiu i jednocześnie rozwijać się - trudno więc stać się autorem własnego życia. A właśnie tym różni się człowiek trzeźwy i twórczy od uzależnionego i nietwórczego, że jest w dużej mierze autorem własnego życia, że zależy od siebie i od niewielu innych ludzi, że bardziej akceptuje samego siebie i nie czeka w każdej chwili na nagrody, które przyniesie mu ktoś inny. Z tego co napisałem jasno wynika, iż w procesie rozwoju dojrzałej postawy trzeźwości oraz w samym trzeźwieniu wielce pomocny może być trening twórczego myślenia i - szerzej trening twórczości (zachowań twórczych). Zajęci do niedawna wyłącznie problemami choroby i trzeźwienia terapeuci, wydają się dostrzegać, iż pacjentom z wieloletnim okresem abstynencji potrzebna jest jeszcze inna pomoc - pomoc w odzyskaniu lub rozwoju sił twórczych, rozumianych jako trwałe poszukiwanie satysfakcjonujących nowości i zaciekawień. Powtórzę jeszcze raz: można być trzeźwym i głęboko nieszczęśliwym w szponach nudy i rutyny. Można też być trzeźwym i twórczym, wieść ciekawe, kreatywne życie, które zdaniem Josepha Zinkera jest realizacją własnej doskonałości, ale i aktem odwagi.
W jaki sposób rozwijać ów twórczy styl życia i myślenie twórcze? Sprawdzonym od lat sposobem na trzeźwienie i osiąganie trzeźwych wartości jest realizacja 12 Kroków AA - sądzę, że można również na podobnej zasadzie opracować "12 Kroków do twórczości". Nie są to proste jednorazowe zasady - recepty, których pośpieszne zastosowanie przyniesie natychmiastowy efekt, bo - wbrew temu, co można wyczytać w wielu popularnych przewodnikach psychologicznych pisanych dla amerykańskich gospodyń domowych i akwizytorów - rozwój osiąga się przez całe życie, a nie zdobywa - na przykład w czwartek o 18:30. Zacząć trzeba od ponownego zadziwienia się światem...
1. Bądź otwarty.
Nie traktuj świata jako już całkowicie poznanego i stałego, zacznij na nowo dziwić się. Stawiaj dużo pytań innym, ale i sobie. Pytaj: Dlaczego?, Co?, Jak?, Czy? Słuchaj uważnie. Kultywuj w sobie zmysł nowości, a to znaczy - zachwycaj się nawet tym, co już dobrze znasz. Dostrzegaj problemy tam, gdzie inni ich nie widzą i mów jak najczęściej: "Nie wiem - zobaczymy", zawieszając natychmiastowy osąd.
2. Nie abstrahuj zbyt wcześnie.
Nie wtłaczaj tego, co widzisz, słyszysz i robisz w sztywny gorset klasyfikacji i typologii. Nie oceniaj wszystkiego pod kątem czy to dobre, czy złe, ale czy Ci się podoba, czy nie. Najpierw słuchaj, potem nazywaj. Zapisuj swoje pomysły i określenia na kartkach papieru, nie dowierzając pamięci.
3. Wykorzystuj grę wyobraźni.
Baw się w fantazjowanie i marzenia na jawie, łącz odległe i nietypowe skojarzenia. Baw się z dziećmi w ich zabawy. Wizualizuj gotowe wytwory i rozwiązania twoich problemów. Zapisuj efekty pracy wyobraźni nawet wtedy, gdy wydadzą Ci się głupie lub nie mają związku z twoim problemem.
4. Twórz kombinacje.
Nie obawiaj się dziwnych połączeń. Łącz małe z dużym, racjonalne z intuicyjnym, czarne z białym. Szukaj nowych odkryć w połączeniach i kombinacjach. Łącz przeciwieństwa i patrz, co z tego wyjdzie.
5. Odraczaj oceny.
Zawieś krytykę na czas wymyślania i przeżywania, daj sobie dużo czasu na tworzenie rozwiązań, a oceny dokonuj dopiero po jakimś czasie.
6. Toleruj wieloznaczność.
Uważnie słuchaj odmiennych opinii i argumentów, zwłaszcza wtedy gdy nie podjąłeś jeszcze decyzji o działaniu. Traktuj różne racje różnych ludzi jako wzbogacenie świata, a nie jak zamach na twoją osobę. Akceptuj konflikt i napięcie wywodzące się z różnicy zdań, gdyż są one źródłem twórczych pomysłów.
7. Bądź spontaniczny i dowcipny.
Nie obawiaj się posądzenia o śmieszność i dziecinne zachowanie. Baw się pojęciami i ideami, nie dław w sobie naturalnego poczucia humoru. Dostrzegaj wesołą, radosną, śmieszną stronę życia i twórz zabawne zwroty czy powiedzonka, jednak nie za wszelką cenę i nie zawsze. Rozwijaj w sobie życzliwe poczucie humoru, a to znaczy śmiej się z ludźmi, a nie z ludzi.
8. Przeciwstawiaj się modzie i rutynie.
Twórz niezwykłe, rzadko spotykane i zaskakujące plany i rozwiązania. Nie podążaj na ślepo za obowiązującymi trendami i manierami. Dążąc do rozwiązań niekonwencjonalnych nie zapominaj o sensowności i związku pomysłów z wymogami sytuacji i wartościami ludzi.
9. Rozwijaj wewnętrzne źródło oceny.
Własne wytwory twórcze oceniaj nie tylko w kategoriach ich wagi, użyteczności i znaczenia społecznego, lecz na zasadzie: czy stworzyłem coś, co mnie samego satysfakcjonuje i sprawia mi przyjemność. Nie ulegaj ocenom zewnętrznym, choć traktuj je poważnie i z należytą uwagą.
10. Wykorzystuj okazje do twórczej zmiany.
Uważnie obserwuj i analizuj okazje do innowacji. Przyglądaj się nieoczekiwanym powodzeniom innych ludzi, ale i swoim. Koncentruj się nie tylko na tym, co stwarza ci problemy i trudności, ale i na tym, co rodzi efektywność wyższą niż się spodziewałeś. Myśl o tym, co może zaspokoić potrzeby ludzi za rok i za dwa.
11. Bądź ekspresyjny.
Wyrażaj swoje myśli i uczucia w języku sztuki. Śpiewaj, recytuj, tańcz, graj na instrumentach muzycznych, maluj i rysuj nawet wtedy, gdy nie umiesz. Ćwicz umiejętność werbalnego i pozawerbalnego wysławiania się i komunikowania, nadając im twórczy wyraz. Zamiast ciągle czytać, napisz coś, zamiast ciągle słuchać innych śpiewaków, zaśpiewaj sam.
12. Projektuj.
Twórz wizje swoich przyszłych działań, ale nie tylko do dzisiejszych ograniczeń, lecz do przyszłych możliwości. Zaskakuj innych wizją tego, co można zrobić, zabijając im ćwieka. Nie obawiaj się konstruować projektów idealnych i wzorcowych, które choć w całości nie dadzą się zrealizować, to podwyższają nakłady i podnoszą kwalifikacje ludzi. Najpierw szukaj rozwiązań idealnych, a potem odstąp nieco od ideału.
Krzysztof Szmidt
( Autor jest pedagogiem społecznym, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Łódzkiego, autorem programów telewizyjnych i publikacji z zakresu psychopedagogiki twórczości, redaktorem pisma ludzi twórczych "Carpe Diem". Jest to jeden z kilku artykułów dr Krzysztofa Szmidta, poświęconych pedagogice twórczości, prezentowanych w latach 1992-1997 w kwartalniku PROBLEM. ) |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
bodziu
Bloger

Pomógł: 5 razy Wiek: 59 Dołączył: 26 Mar 2010 Posty: 1386
|
Wysłany: Nie Sie 22, 2010 06:32
|
|
|
Co się dzieje w małżeństwach powracających do zdrowia?
Rozmowa z Anną Dodziuk
* Czy małżeństwa, w których jedna ze stron trzeźwieje, różnią się od innych?
- Część problemów wiąże się z pozostałościami okresu aktywnego picia, część z trzeźwieniem, ale są i takie, które nie różnią tych małżeństw od wszystkich innych. Na przykład większość par, jak wiemy, nie porozumiewa się ze sobą zbyt dobrze, i te, które trzeźwieją razem, mogą mieć typowe trudności w komunikowaniu się: niejasne wypowiedzi, bez wyraźnego wskazania, do kogo są adresowane, wewnętrzny zakaz mówienia o niektórych emocjach, choćby o złości, i wiele innych.
Natomiast jednym z kłopotów charakterystycznych dla małżeństw trzeźwiejących jest obawa przed poruszaniem spraw związanych z okresem picia, ponieważ atakują ich wtedy bardzo intensywne, trudne do opanowania emocje i nie zawsze udaje się jasno widzieć teraźniejszość zza przeszłości. Oddzielnym źródłem trudności mogą być sprawy związane bezpośrednio z trzeźwieniem. Jeżeli żonie towarzyszy nadzieja, że choroba alkoholowa jak inne wyleczy się i mąż będzie zajmował się nią, domem i rodziną, to często nie może pogodzić się z tym, że trzeźwienie wymaga udziału w rozmaitych formach leczenia poszpitalnego czy podtrzymującego, chodzenia na mitingi AA lub grupy wsparcia, uczestniczenia w życiu abstynenckim.
Ten udział w nowym, trzeźwym życiu wymaga oczywiście porozumiewania się, tymczasem mężczyzna czy kobieta wraca do domu po leczeniu i zaczyna posługiwać się językiem, jakiego nigdy wcześniej nie używała ani ta para, ani ich środowisko. Kiedy mówi się o pracy nad sobą, o kontaktowaniu się ze swoimi uczuciami, o informacjach zwrotnych, a zdarza się nawet, że o projekcji, agresji czy jakimś ego (bo przecież różnymi żargonami posługują się różni terapeuci) - bliscy alkoholika mają prawo nie tylko nie rozumieć, o co chodzi, ale i złościć się. Zwłaszcza jeśli ten odwykowy czy trzeźwościowy żargon służy do udowadniania drugiej stronie, że się na niczym nie zna i nic nie rozumie.
* Ale przecież okres picia musiał u obydwojga pozostawić bolesne ślady.
- I nie małżonkom nie udaje się przechodzić nad nimi do porządku dziennego, w każdym razie nie w nieskończoność. Można byłoby tę sytuację nazwać nierozwiązanym problemem zadośćuczynienia: osoba uzależniona ma poczucie winy, współuzależniona - poczucie krzywdy, a zadośćuczynienie może spowodować, że cała sytuacja emocjonalna w danym małżeństwie przestanie być przez tę winę i krzywdę zdominowana. Czasem do tego, żeby obie strony poczuły, że nastąpiło zadośćuczynienie potrzeba wiele, a czasem bardzo niewiele, ale podstawową sprawą jest po prostu wzięcie przez alkoholika odpowiedzialności za to, co robił w okresie picia i powiedzenie "przepraszam".
Zawsze mnie zdumiewa, jak potężne i dobroczynne jest to działanie: w zasadzie bez uczciwego rozliczenia się z alkoholową przeszłością, przyjrzenia się uczuciom obydwu stron i jakiegoś wyraźnego odpuszczenia czy wybaczenia nie można zacząć nowego etapu życia. Trzeźwiejące małżeństwa bardzo się tego boją, ale też jeśli już do takiej rozliczeniowej rozmowy pomiędzy nimi dojdzie, mówią o ogromnej uldze i poczuciu, że bardzo oczyściła się atmosfera w ich związku.
W grupach, które prowadzę, staram się człowiekowi, którym w swoim małżeństwie jeszcze tego nie zrobił, stworzyć okazję, żeby mógł spróbować w grupie terapeutycznej, zobaczyć, co się z nim dzieje, posłuchać informacji zwrotnych i z takim przygotowaniem zaproponować żonie rozmowę w rzeczywistości. Padają wtedy często pod adresem żony słowa: "Wiem, że ciebie skrzywdziłem, że cierpiałaś, że było ci ciężko", a potem pytanie czy zachęta do opowiedzenia, co ona wtedy czuła. Trudno jest tego słuchać, jeszcze trudniej przychodzi przeproszenie czy prośba o wybaczenie. Podczas takiej "próby generalnej" w grupie terapeutycznej prawie zawsze płaczą wszystkie współuzależnione kobiety, które na to patrzą, ponieważ dla nich ta sprawa nie jest do końca rozwiązana. Tylko kilka razy widziałam współuzależnioną kobietę, która słuchała tego obrachunku i przeprosin z rozjaśnioną twarzą, ponieważ coś podobnego już nastąpiło w jej życiu.
* Jak to się dzieje, że na początku trzeźwienia sprawy małżeńskie z reguły się nie układają?
- Wielu par najpierw przeżywa tzw. okres miodowego miesiąca czy też euforii - i to nie tylko trzeźwiejący alkoholik, ale też jego bliscy - albo radosnego oszołomienia tym, że jednak można żyć bez alkoholu. Dzieje się to zwykle bardzo dużym kosztem: rodzina zgadza się na wszystko, żona chodzi koło niego na palcach, ale nadchodzi moment, kiedy okazuje się, że samo trzeźwienie to za mało, że każde z nich chciałoby też lepiej żyć. Tymczasem - kiedy okazuje się, że już całej uwagi nie absorbują bieżące lęki, wiązanie końca z końcem, bezustanne ratowanie sytuacji - na powierzchnię wydostają się wszystkie te uczucia, na które wcześniej nie było miejsca.
Z punktu widzenia żony alkoholika wyglądało to tak: była tak mocno pochłonięta tym, żeby jej rodzina jakoś funkcjonowała, a podstawowe potrzeby domowników były zaspokojone, że po prostu nie miała siły ani głowy do zajmowania się własnym samopoczuciem czy ocenianiem swojej sytuacji życiowej. Dawniej jeśli mąż, nawet pijany, spał i nie wybijał szyb - to już było dobrze. Ale teraz to kryterium do niczego się nie nadaje i kiedy on już nie pije kolejny tydzień czy miesiąc - pojawiają się inne ważne sprawy. Zaczynają powoli przypominać o sobie normalne kobiece potrzeby: posiadania uważnego męża, który byłby zaangażowany w sprawy rodziny i domu, który widziałby w niej kobietę, był choć trochę miły i czuły dla niej. Tymczasem nic takiego się nie dzieje. Dlaczego? Ponieważ im bardziej trzeźwiejący alkoholik i jego żona zbliżają do siebie, tym bardziej są na zaminowanym polu.
* Co to znaczy "zaminowane pole"?
- Łatwe do obudzenia poczucie winy i poczucie krzywdy, o których już mówiliśmy. Bardzo wiele z tego, co on robi, wywołuje jej poczucie krzywdy, tym silniejsze, że wzmocnione przez dawne rany: dużo łatwiej mieć do męża pretensje, że nie jest dla niej miły, jeżeli żona przypomni sobie, że nie był miły przez ostatnie 15 lat, bo pił. Z kolei u niego prawie każda rzecz, którą ona zrobi albo powie, wywołuje poczucie winy, podbudowane wyrzutami sumienia z powodu pijanych wyczynów. A u większości mężczyzn poczucie winy niezwykle szybko przeradza się w agresję i po domu chodzi mężczyzna, który jest albo skruszony, albo wściekły i bardzo rzadko bywa w normalnym nastroju.
Żeby wspólne życie nie było dla nich tak bolesne i tak pełne zagrożeń, muszą zacząć radzić sobie z trudnymi uczuciami. To długi proces: częścią tych uczuć może będą się mogli obydwoje albo przynajmniej jedno z nich zająć w terapii czy w ramach aftercare (opieki po leczeniu), sporo uda się zapewne odreagować w grupach samopomocowych (jak choćby poczucie krzywdy w Al-Anonie), od podobnych małżeństw zaczerpną trochę wiedzy o tym, jak wymijać rafy trzeźwienia. Ale w ich wspólnym życiu nieprędko nastanie taki okres, kiedy silne emocje przestaną ich atakować.
* Jakie jeszcze są typowe trudności trzeźwiejących par?
- Jedna z nich jest trudność zaprzestania kontroli przez współuzależnioną żonę czy współuzależnionego męża. Sprężyna tej kontroli jest prosta: boją się, że partner zapije, i ze strachu robią to samo co dawniej. A on jest wściekły, bo mało tego, że ktoś znowu go kontroluje, to jeszcze ta kontrola stanowi czytelny komunikat, że najważniejsza osoba mu nie ufa, nie wierzy, że podjął nowe życie. On uważa, że się zmienił, że jest już innym człowiekiem, tymczasem żona odmawia mu wszelkiego kredytu zaufania i traktuje zupełnie jak dawniej. Wyobraźmy sobie jeszcze, że sytuacje wywołujące takie samopoczucie dzieją się kilkadziesiąt razy dziennie.
W całej tej sytuacji dziwi nie fakt, że - przetrzymawszy tyle lat gehenny - małżeństwa trzeźwiejących alkoholików rozpadają się, lecz raczej to, że większości z nich udaje się przetrwać ten trudny czas, chociaż mają tak mało sposobów konstruktywnego wychodzenia z konfliktów. Towarzyszy im też obojgu poczucie głębokiego zawodu: po rozstaniu z alkoholem miało być pięknie, a jest źle i końca tego nie widać. Najrozsądniejsze i najbardziej realistycznie nastawione małżeństwa gdzieś w głębi duszy żywiły przekonanie, że po zaprzestaniu picia wszystko samo się ułoży i będzie cudownie.
* Mimo tych rozczarowań trudno zrozumieć, że padają słowa: "Lepiej było, jak piłeś".
- Mimo całej dolegliwości życia z alkoholikiem on nie pił bez przerwy i właśnie w przerwach próbował odbudować relacje z żoną. Starał się, interesował, pomagał. Na trzeźwo już tych miłych przerw nie ma, już przestał dopływać komunikat "Jesteś dla mnie ważna", może nawet "Jesteś najważniejsza na świecie", skończyły się przeprosiny i błagania. Mąż trzeźwieje, a kobieta czuje się bardzo zaniedbywane. A ponadto zagrożona, bo może usłyszeć: "Dla mnie najważniejsza jest moja trzeźwość", a w domyśle: "I nie masz na to żadnego wpływu".
Dodajmy do tego, że teraz on ma swój świat - swoją terapię, swoją grupę AA, swój klub abstynenta - do którego ona często nie ma dostępu albo jej się zdaje, że go nie ma. W każdym razie trudno sobie wyobrazić coś bardziej frustrującego niż sytuacja, kiedy mąż (na co dzień nie zwracający na żonę żadnej uwagi, zirytowany i naburmuszony) snuje się po domu w starym dresie, a we wtorek, kiedy ma miting AA, już od obiadu kąpie się, przyczesuje, zakłada czystą koszulkę, jest ożywiony, podśpiewuje i jak na skrzydłach wylatuje z domu. Na miejscu żony trudno nie pomyśleć, że ma inną kobietę, i równie trudno uwierzyć, że wszystkie te przygotowania są robione dla kolegów z AA.
* Czy można pomóc takim parom?
- Im jest potrzebna przede wszystkim pomoc w lepszym porozumiewaniu się. I to się udaje: wszędzie tam, gdzie podczas leczenia organizowane są sesje rodzinne czy później warsztaty małżeńskie, skutki są bardzo dobre. Dotyczy to spraw tak podstawowych, jak mówienie do siebie nawzajem o tym, co do ciebie czuję, jak dowartościowanie czy negocjowanie różnych możliwości. Często bowiem są to ludzie, którzy nie porozumiewali się na tematy emocjonalne nigdy w swoim życiu.
Pomaga też świadomość, że nawet jeśli w małżeństwie na początku trzeźwienia dzieje się coś złego, jest to naturalne: teraz jesteśmy pod kreską, ale za jakiś czas będziemy nad kreską. To, czy i jak szybko tak będzie, w dużym stopniu zależy od tego, na ile ten fragment trzeźwienia zostanie zauważony jako ważny i znajdzie się pod opieką terapeutyczną. Niestety, mam wrażenie, że nie dla wszystkich osób pomagających jest jasne, że rodzina, a zwłaszcza małżeństwo czy bliski związek to podstawowe źródło satysfakcji życiowej człowieka. W tej sprawie terapia czy leczenie uzależnienia od alkoholu nie różni się od innych dziedzin leczenia: nie bierze pod uwagę faktu, że człowiek jest istotą rodzinną. Tymczasem poprawa w tym zakresie jest ważnym czynnikiem motywującym do utrzymywania abstynencji.
Mam tu pewien postulat, a może nawet apel do osób pomagających: koniecznie trzeba zajmować się sprawami małżeńskimi, ponieważ zasoby samych zainteresowanych są niewielkie. Typowa żona alkoholika ma za sobą wiele lat ciężkiego wysiłku, więc myśli: "Już mi się nie chce inwestować w to małżeństwo, mam dosyć, więcej nie będę wytężać sił". Typowy głos z drugiej strony brzmi: "Nie piję i bardzo staram się jak najlepiej trzeźwieć, ale ciągle spotykam się z niezrozumieniem, pretensjami i niezadowoleniem. Może lepiej byłoby się rozstać?" Wydaje się, że minimalna pomoc z zewnątrz to przekazanie każdemu z nich trochę nadziei, że sytuacja w małżeństwie może zmienić się na lepsze i że dla siebie warto zdobyć się na jakiś wysiłek.
* Co się dzieje później?
- Albo małżeństwo wytrzymuje ten wyboisty okres, albo nie: zaczyna się faza, kiedy mąż i żona próbują konfrontować się ze swoimi realnymi problemami. Obydwoje byli dosyć nieprzytomni z powodu picia, dlatego mają mało wspólnych doświadczeń i niewiele wiedzą o swoich potrzebach i upodobaniach. Jakie na przykład spędzanie czasu byłoby dla obojga satysfakcjonujące? Na spotkaniu z takim małżeństwem nieraz zajmujemy się tym, co mogliby z mężem przez 2-3 godziny dwa razy w tygodniu po południu robić razem, żeby to podobało obydwojgu. Brakuje im też zwyczajów i rytuałów rodzinnych, jak choćby wyjazdy w n9edziele na działkę czy do lasu. Jednym słowem, trzeźwiejące małżeństwa powinny troszeczkę nauczyć życia małżeńskiego z dobrej, bardziej radosnej strony.
Dopiero wtedy okazuje się, czy łączy ich jakaś pozytywna więź. Osobiście głęboko wierzę, że skoro tyle wytrzymali razem, mają wielką szansę na szczęśliwe życie. Kłopot polega na tym, że ten proces jest powolny, a mamy do czynienia z dwojgiem dosyć zniecierpliwionych osób. Kiedy jednak coś zaczyna się poprawiać, to działa bardzo wzmacniająco: jeśli udaje się uzyskać jakiś kawałek satysfakcji czy bliskości, obydwoje są oszołomieni i szczęśliwi. I nawet zdarza się, że ktoś powie: "To, co mamy w naszym życiu teraz, jest na tyle wartościowe, że równoważy dawne krzywdy i cierpienie".
[tekst ukazał się w miesięczniku "Świat Problemów") |
_________________ " nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy" |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 7 |
|
|