Strona Główna Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Franiu
Nie Lut 20, 2011 22:12
Pije, bo lubie. Pije, bo chce. Alkoholiczki o sobie....
Autor Wiadomość
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Nie Sty 09, 2011 14:32   Pije, bo lubie. Pije, bo chce. Alkoholiczki o sobie....

Piła, jak córki już spały. W szufladzie przy łóżku miała arsenał miętowych cukierków i gum. Rano wstawała, budziła dziewczynki, szykowała im śniadanie do szkoły. Gdy zamykała za nimi drzwi, wypijała kieliszek albo dwa i szła spać. Potem wstawała, prała, prasowała, sprzątała, gotowała, a gdy mąż wracał z pracy i córki ze szkoły, podawała na stół smaczny obiad. Piękny czysty dom, wypielęgnowany ogród. Nikt nic nie wiedział. Do czasu, aż spadła ze schodów.

W szpitalu okazało się, że ma liczne złamania. Psychiatra stwierdził, że to alkoholiczka, chirurg nie dał wiary, bo „tak nie wygląda pijaczka”. Wezwał kolejnego psychiatrę, na konsultację. Ten diagnozę potwierdził. Perfekcyjna pani domu piła od sześciu lat. W ukryciu. Tak skutecznie, że nawet mąż się nie zorientował. To jest historia opowiedziana przez znaną psychoterapeutkę uzależnień Lubomirę Szawdyn.

Takich kobiet jest tysiące. Magda, Kaśka, Beata, Anka, Dorota, Sylwia, Dominika, Barbara. Możesz wpisać dowolne imię.

Prawniczki, lekarki, menadżerki. Stylistki, dziennikarki, dziewczyny pracujące w reklamie, studentki, gospodynie domowe. Wpisz dowolny zawód.

- Czuję się paskudnie. Wiem, że mam problem alkoholowy - mówi Sylwia. – Oszukuję się, że przecież nie piję wódki, tylko piwo. Jedną, dwie butelki. Ale codziennie. Smutne jest zwłaszcza to, że mam bardzo dużą wiedzę na temat wpływu alkoholu na zdrowie, jestem lekarką, a mimo to nie potrafię przestać. Dzień bez piwa to dla mnie jakiś wyczyn. Gdy nie piję, czuję się o wiele lepiej, mam dobry nastrój, jestem bardziej wydajna w pracy. Naprawdę, próbowałam przestać, ale zawsze znajdę powód, by po ciężkim dniu sięgnąć po butelkę. Boję się, że za chwilę nie będzie to już piwo, ale coś mocniejszego.

Lubomira Szawdyn twierdzi, że kobiety w Polsce piją coraz więcej i coraz mocniejsze alkohole. Zawalają pracę, odpuszczają sobie rodzinę. Dopada ich palimpsest alkoholowy – zachowują się jak zwykle, coś ustalają, z kimś się umawiają, a potem nic z tego nie pamiętają. Niektóre z nich nie zatrzymają się nawet po ryzykownych zachowaniach, które normalnie by je przeraziły – jazda samochodem po wypiciu alkoholu, przypadkowy seks, spóźnianie się lub branie wolnego w pracy z powodu kaca.

- Jestem alkoholiczką. mam 28 lat, półtoraroczną córkę, męża, szczęśliwą rodzinę, dobrą pracę. I NIE MAM POJĘCIA DLACZEGO PIJĘ!!!! – krzyczy na internetowym forum Avocado. - Moja mama jest despotką, ale doszłam z nią do porozumienia, nie stanowi dla mnie już problemu. Robię karierę zawodową, jest coraz lepiej. Mąż, również pijak, kocha mnie i wspiera. Mamy wspaniałą, zdrową i piękną córkę. Wszystko przed nami. Więc dlaczego codziennie wypijam po 3-4 piwa, a potem karmię dziecko piersią !!! Idę do pracy na kacu! Mąż pije co wieczór 5-6 piw. O co chodzi??? Nie mamy żadnych problemów, przemocy, nienawiści. jesteśmy młodzi, mamy perspektywy, żyje nam się coraz lepiej. Ale jak postanowiliśmy, że kończymy z piciem na rok, to wytrwaliśmy tylko 2 miesiące.

Piją w weekendy. W każdy. Gdy życie wymusza na nich abstynencję, np. choroba, pobyt w szpitalu czy odwiedziny u rodziny – mają typowe objawy odstawienia. Często właśnie wtedy dowiadują się, że dopadł je prawdziwy problem.

52-letnia Krystyna, dyrektorka dwóch szkól, zatrzymała się samochodem dopiero na latarni. Z trzema promilami we krwi. Teraz nie ma męża, przez którego zaczęła pić, nie ma pracy i za to ma wilczy bilet, bo kto zatrudni w szkole skompromitowaną i opisaną w gazecie alkoholiczkę?


Choruje cała rodzina

Dorota pije od 20 lat. Zaczęła zaraz po ślubie, dla towarzystwa, z mężem, i żeby on wypił mniej. Skutek był taki, że oboje byli pijani, z tym, że on do nieprzytomności. Małżeństwo się rozpadło, Dorota kilka lat była sama i od czasu do czasu, żeby zasnąć, wypijała trochę wina do kolacji. Samotność jakoś wtedy bardziej dała się znieść. Później poznała Wojtka, wyszła znów za mąż, urodził im się syn. Ukrywała się ze swoim piciem – piła, gdy on wyjeżdżał w delegacje. Nie myślała wtedy jeszcze, że ma problem. Alkoholik kojarzył się jej ze śmierdzącym menelem, którym pogardzała. Ona miała wszystko „pod kontrolą”. W końcu mąż zauważył to picie i mówił Dorocie, że chyba ma problem, co ją tylko doprowadzało do furii, ale i poniekąd zwolniło z ukrywania się.

Zaczęła pić jawnie. – Zauważyłam, że mi się urywają filmy – mówi Dorota. – Coraz częściej nie pamiętałam, jakim cudem położyłam się do łóżka. Budziłam się na kacu i z ogromną pustką w głowie. Zaczęły mnie ogarniać wyrzuty sumienia, poczucie winy, pogarda dla samej siebie. Ale to jeszcze nie było najgorsze. Starałam się pić nocami, żeby nikt nie widział, ale czasem musiałam przestać, bo np. przyjeżdżała na kilka dni rodzina męża. Przechodziłam męki spowodowane przymusową abstynencją. Miałam lęki na ulicy, że samochód mnie przejedzie. Pociłam się strasznie, drżałam na całym ciele, bolało mnie ciało dosłownie wszędzie. Wtedy pierwszy raz dotarło mnie, że jestem alkoholiczką. Próbowałam przestać pić, ale każdy problem, każdy stres powodował, że sięgałam po butelkę, która była lekiem na całe zło świata. Znieczulała, dodała pewności siebie, przynosiła ulgę jakiej nie dawało mi nic i nikt.

Gdy nie piłam, stawałam się nie do zniesienia – byłam drażliwa, agresywna, nie mogłam funkcjonować. Mąż zagroził rozwodem, ale ja dalej piłam. Dopiero, gdy zobaczyłam sińce na ciele mojego syna i wiedziałam, że to ja jestem ich sprawczynią, ale za nic nie pamiętałam w jaki sposób zrobiłam mu krzywdę, rozpłakałam się w głos i powiedziałam sobie dość. Zgłosiłam się na terapię.

- Patrzę na moją mamę, która od rana ma dobry humor, bo przychodzą znajomi na „wódeczkę” – pisze na internetowym forum Aniouek. - Patrzę, jak wieczorami nie może poprzestać na jednym piwie, jednym kieliszku sherry czy jednej lampce wina. W moim domu nie ma meliny. Pije się piwo, whisky, koniak. Rano nie mogę znieść złego humoru mamy, krzyczenia na wszystkich, braku cierpliwości, jej poczucia winy z jednej strony i bezkrytycyzmu do samej siebie z drugiej. Tata też często ma swoje humorki na kacu. Jestem feministką. Ale mamie jest mi znacznie trudniej wybaczyć. Chciałabym umieć pochylić się nad nią, przytulić, powiedzieć kilka ciepłych słów. Nie potrafię. Wiem, że często mówi rzeczy, których nie myśli. Tylko, że te słowa siedzą głęboko w duszy i nie pozwalają mi nikogo pokochać, nikomu zaufać i całe życie staram się jej przypodobać tak, żebym wreszcie zasłużyła na jej miłość.

W Polsce jesteśmy najprawdopodobniej jeszcze przed ujawnieniem problemów alkoholowych u kobiet, uważa w swojej pracy badawczej Krzysztof Gąsior z Akademii Świętokrzyskiej i Świętokrzyskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji w Kielcach. W większości krajów uprzemysłowionych różnice między pijącymi mężczyznami a kobietami zmniejszają się. Kobiety wypijają 25-30% alkoholu, na jedną pijąca kobietę przypada 4 pijących mężczyzn.

Od roku 2002 odnotowuje się zwiększenie spożycia alkoholu w Polsce, a z badań epidemiologicznych wynika, że najbardziej zagrożone problemem alkoholowym są teraz kobiety i młodzież.


Jak pije kobieta

Z wyników badań przedstawionych przez Krzysztofa Gąsiora wynika, że kobiety zazwyczaj później niż mężczyźni zaczynają nadużywać alkoholu. Coraz częściej upodabniają się w stylu picia, ale w odróżnieniu od mężczyzn szybciej doświadczają negatywnych skutków picia. W każdym wymiarze – biologicznym, psychologicznym i społecznym.

Okoliczności mające wpływ na zwiększenie ryzyka alkoholizmu u kobiet, to obciążenia środowiskowe, zaburzenia seksualne, osobowość lękowo-depresyjna, uzależniony partner.

W badaniu, w którym wzięło udział 144 kobiet po siedmiotygodniowej procesie terapeutycznym, prawie połowa (49%) z nich wychowywała się w rodzinie, gdzie przynajmniej jeden z rodziców nadużywał alkoholu. Rodzeństwo jednej czwartej z nich też ma lub miało problemy z alkoholem. Prawie 44% ma pijącego partnera. Ponad połowa (58%) badanych kobiet zaczęła pić przed 25 rokiem życia. Niemal jedna trzecia badanych miała głębsze zaburzenia psychiczne: majaczenie alkoholowe, halucynozę, napady drgawkowe. 35% z nich, to singielki (panny, rozwódki i wdowy).

U kobiet w połączeniu z alkoholizmem w odróżnieniu od mężczyzn występuje więcej problemów psychicznych i emocjonalnych, zwłaszcza związanych z zaburzeniami lękowymi i depresyjnymi – uważa Krzysztof Gąsior. - Mają też zazwyczaj większe poczucie winy i większy krytycyzm wobec uzależnienia niż mężczyźni.


Dlaczego piją

Czasem dlatego, żeby on wypił mniej. Żeby mu się przypodobać, być na tej samej fali. A czasem by się za coś nagrodzić, albo przeciwnie – ukarać, upodlić. Innym razem – by nie myśleć, albo zapomnieć. Żeby się móc położyć, albo żeby móc wstać. Bo lubią. Bo inni piją.

Bo trzeba opić wygrany przetarg, udaną transakcje, operację. Bo są samotne albo przeciwnie – obarczone rodziną i „muszą się poświęcać”. Piją bo nie mogą zajść w ciążę, piją bo są w ciąży.

Bo mają problemy, bo nie mają pieniędzy. W badanej, prezentowanej powyżej, grupie 144 kobiet, sytuację materialną jako złą lub zagrażającą postrzegało 65%. Niemal tyle samo (64%) źle oceniło swoją sytuację rodzinną. Sytuację zawodową jako złą lub zagrażającą przedstawiało 58%.

Krzysztof Gąsior uważa, że problem nadużywania alkoholu przez kobiety narasta, a programy terapeutyczne nie są w pełni przygotowane do specyfiki alkoholizmu kobiet, u których alkoholizm często związany jest z emocjami, z osobowością. „Wymiar ten związany ze specyficznie ludzką „potrzebą potrzeb”, jaką jest poszukiwanie i odkrywanie sensu życia pełni szczególnie ważną rolę w budowaniu dalszej motywacji do terapii – czytamy w raporcie. - Nie ma odrębnego alkoholizmu kobiet i mężczyzn, ale są różnorodne specyficzne problemy związane z powstawaniem i przebiegiem alkoholizmu w zależności od płci. Uwzględnienie tych problemów jak i typów alkoholizmu, wyjście naprzeciw owym szczególnym potrzebom pojawiającym się wśród uzależnionych kobiet, zwiększy skuteczność oddziaływań leczniczych.”


Konieczna jest terapia

Każdą cząstką swojego ciała czułam ogromny, nie do opisania WSTYD – pisze w blogu o swojej pierwszej wizycie na mitingu AA Alkoho-liczka. - Ukryłam się za ogromnymi okularami przeciwsłonecznymi. Gdy weszłam, kobieta z którą rozmawiałam wcześniej przez telefon oczywiście natychmiast się domyśliła, że to ja. Powiedziałam: dzień dobry i rozpłakałam się. Po prostu nie mogłam się uspokoić. Na tym pierwszym spotkaniu nie powiedziałam ani słowa więcej, nawet gdybym chciała, nie dałabym rady… Płacz, rozpacz, wstyd, poniżenie. Siedziałam ze spuszczoną głową, a łzy kapały mi na kolana. Mimo wszystko nie uciekłam, wyczulam ciepło od tych ludzi i autentyczną chęć pomocy. Ktoś wcisnął mi kartę i powiedział: dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Wszyscy, żegnając się, podchodzili do mnie, nie miałam śmiałości nawet spojrzeć im w oczy, wyrażali nadzieję, że za tydzień pojawię się ponownie. Z mieszanymi uczuciami wróciłam do domu, i ciągle płakałam. Nie mogłam zrozumieć skąd we mnie tyle rozpaczy, smutku i beznadziei. Ale z drugiej strony zaświtała iskierka , że są ludzie, w realu, których interesuje mój los, że będą czekać na mnie, że rozumieją mnie bez słów ... i że nie ja pierwsza i nie ja ostatnia. Na następne spotkanie poszłam już spokojniejsza, nie zakładałam już okularów, zaczęłam śmielej podnosić głowę... Przyznanie się do alkoholizmu na forum internetowym było relatywnie łatwe, nie patrzyłam przecież nikomu w oczy, byłam anonimowa, w każdej chwili mogłam wyłączyć komputer.

Z biegiem dni nabrałam pewności, że nie dam rady sama. Widok drinków dosłownie mnie prześladował na każdym kroku, marzyłam o tym, aby się napić, choć z drugiej strony wiedziałam, że napić się już nigdy więcej nie powinnam, ale przecież tak trudno oszukiwać samego siebie...

Często płakałam, czułam się jak w matni, że pozwoliłam na to, aby alkohol tak bardzo rządził moim życiem. Nie sypiałam prawie wcale, a jak już zasnęłam, często śniło mi się, że piję. Przytrafił mi się nawet tzw. „suchy kac” po takim śnie, gdy już po przebudzeniu się miałam objawy najprawdziwszego kaca. W pewnym momencie zrozumiałam, że, jeśli chcę wygrać z nałogiem, nie mam wyjścia, tylko muszę zwrócić się o pomoc w realnym, rzeczywistym świecie. Znalazłam w gazecie telefon, zadzwoniłam, odebrała kobieta, płakałam, prosiła żebym koniecznie przyszła, spotkanie odbywało się tego samego dnia. Mimo ogromnego wstydu poszłam...


Leczy się cała rodzina

Choroba alkoholowa dotyka nie tylko pijących, ale całe najbliższe otoczenie. By chora mogła zdrowieć, wszyscy oni muszą przyznać, że innej drogi niż terapia nie ma. Chowanie głowy w piasek, albo podawanie alkoholu chorej, by mogła jako tako funkcjonować, tylko problem pogłębia. Wsparcie bliskich jest bardzo ważne, bo angażuje rodzinę w zrozumieniu problemu i pomaga odbudować zdrowe relacje. Wszyscy są bowiem współuzależnieni.

- To był wstrząs – opowiada Kasia. – Myślę, że było ze mną już naprawdę kiepsko, skoro cała moja rodzina - siostry, mama z ojcem, brat mamy - poszli wszyscy razem do terapeuty prosić, by mnie ratował. Psycholog najpierw pracował z nimi, poznając moją historię widzianą ich oczami, a później przedstawił im mechanizmy picia i proces terapii. Oni wszyscy zgodzili się wziąć w tym udział. Potem zaciągnęli tu mnie. Najgorszy moment był chyba wtedy, gdy każdy z nich musiał mi powiedzieć, jak bardzo mu na mnie zależy i jak bardzo cierpi przez moje picie. Jeden po drugim, po kolei. Usłyszałam tyle gorzkich słów, a jednocześnie dostałam tyle miłości… To mnie zupełnie rozwaliło. Ale też upewniło w przekonaniu, że jestem naprawdę chora i chcę wyzdrowieć. Jestem im bardzo wdzięczna, nie piję już 7 miesięcy. Myślę powoli o powrocie do zawodu – jestem lekarzem weterynarii. Do kliniki już nie wrócę, nie zechcą mnie, ale może otworzę prywatną lecznicę? Chcę stanąć na nogi.

Jeśli alkoholiczką nie wstrząśniemy, nie pokażemy jej problemu, nie zażądamy, by przestała pić, nie wezwiemy policji, nie zrobimy nic, by poniosła konsekwencje swojego picia - to przyczyniamy się do jej choroby, a nawet śmierci. Kryjąc ją, wyręczając w obowiązkach a z czasem przejmując je, nie chronimy jej, lecz strącamy w przepaść. Aż stracą pracę, autorytet, zdrowie, rodzinę a w końcu i życie.

Pijący musi ponosić konsekwencje za swoje picie, musi wziąć za nie odpowiedzialność. Niech się stoczy, niech sięgnie dnia, jeśli to koniecznie, ale niech dostrzeże swój problem. Niech uzna, że potrzebuje pomocy, że sama sobie nie poradzi. Leczenie alkoholizmu w Polsce jest finansowane przez państwo, a miejsc, do których się można zgłosić, są setki, wystarczy wejść na internetową stronę PARPA (Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych).

- Mniej się awanturują lub wdają w publiczne bijatyki, rzadziej są bywalczyniami izb wytrzeźwień i nie popełniają pod wpływem alkoholu zbyt wielu ciężkich przestępstw, ale swe zdrowie fizyczne i psychiczne rujnują doszczętnie - pisze Ewa Wojdyłło, psycholog, w książce „Tajemnice kobiet”. Sprzyja temu i nasza fizjologia, i nasza struktura psychiczna. Szybciej od mężczyzn w padamy w zaawansowaną postać choroby alkoholowej, spotykamy się z większym ostracyzmem społecznym. To, co bezkarnie uchodzi mężczyźnie, kobietę dyskwalifikuje doszczętnie. Więc kobieta będzie piła ukradkiem, gdy wszyscy będą spać, samotnie – by nikt się nie dowiedział. Inaczej niż mężczyzna, który z picia ma fun z kolegami, towarzyską atrakcję, jest na delegacji, integracji et cetera. Ona będzie ukrywała, jak tylko długo się da, że pije, że pić musi.

- Widzę jeszcze jedną różnicę między alkoholizmem kobiet i mężczyzn – pisze Ewa Wojdyłło. - Nawet w najbardziej zaawansowanym stadium uzależnienia mężczyźni zachowują - a przynajmniej pozorują - dobre mniemanie o sobie, wisielczy humor, coś w rodzaju dumy z przynależności do pijackiego gatunku. Wśród kobiet, które mają problem z alkoholem, takich nie spotyka się nigdy. One czują inaczej. Nawet te, które podczas interwencji czy zbierania wstępnego wywiadu usiłują pomniejszać swój problem lub mu zaprzeczać, objawiają wyraźną pogardę dla siebie, brak wiary i wstręt do własnej osoby oraz obawę, czy dla kogoś takiego jak one w ogóle może być jakiś ratunek.


Alkohol niczego nie załatwia

Złudne jest przekonanie, że alkohol odpręża, znieczula, ułatwia zasypianie, pomaga zapomnieć, czy przetrwać. Tak może być na początku. Później to już równia pochyła. Alkohol nie rozwiąże naszych problemów emocjonalnych, nie przysporzy nam brakującej gotówki, nie pomoże nam przeżyć straty czy żałoby, nie usunie w cień zagrożeń związanych z pracą, nie pozbawi seksapilu kochanki naszego męża, nie usunie traum z dzieciństwa.

Wszyscy mamy mniejsze lub większe problemy, nikt z nas nie godzi się na nie ani ich nie pragnie. W różny sposób reagujemy, ale najgorszym z możliwych rozwiązań jest ucieczka w alkohol, bo on niczego nie załatwi, jedynie problem pogłębi. Kobiety mają skłonność, by użalać się nad sobą, roztrząsać swą rozpacz, zapadać się w smutku. Zamiast wyrzucić złość, agresję na zewnątrz, kierują ją przeciw sobie. Dopóki mogą, piją w sposób kontrolowany, nie rezygnując z przypisanych im czy przyjętych ról – wzorowej matki, perfekcyjnej pani domu, dobrej żony, sumiennej pracownicy, oddanej przyjaciółki, córki czy siostry.

- W różny sposób przechodzi się swoją chorobę – pisze Alkohol-iczka. - Mam to nieszczęście, że miewam głody alkoholowe, co oznacza sny z alkoholem w roli głównej, ogromne poddenerwowanie, fizyczne i psychiczne cechy odstawienia. Przez pierwsze dwa tygodnie czułam się, jakbym przechodziła ciężką grypę, najprawdziwsze dreszcze, bóle całego ciała, potworny ból głowy, nudności. Pierwszy stres, i jedyne, co mi przyszło do głowy, to polecieć kupić sobie flaszkę. Jakimś cudem udało mi się tego nie zrobić, okupiłam to wprawdzie atakiem histerii, ale najważniejsze, że wtedy po raz pierwszy wygrałam z chęcią napicia się! Chodziłam od ściany do ściany i wyłam, wyłam najnormalniej w świecie z tęsknoty za alkoholem, za środkiem, który najlepiej potrafił uśmierzać ból psychiczny i fizyczny, który potrafił tak otępiać , że nie czuło się już strachu przed przyszłością, że nie widziało się rzeczywistości nie do zniesienia. Męża poprosiłam, aby nigdy więcej w domu nie wypił nawet piwa, sama wylałam cały alkohol znajdujący się w mieszkaniu po kilku dniach od podjęcia decyzji o abstynencji.

Najgorsze było to, że nikt mi nie wierzył, że przestanę pić, przecież obiecywałam to już tyle razy...

- Trudno jest pomóc kobiecie alkoholiczce – uważa Ewa Wojdyłło. - Wyrzeczenie się lekarstwa, jakim jest alkohol, jeszcze jako tako może się udać. Ale żeby już dłużej nie być ofiarą, trzeba zdobyć się na bohaterstwo. Zamiast potakiwania trzeba nauczyć się mieć swoje zdanie. Potulność i bierne posłuszeństwo muszą ustąpić miejsca świadomości własnych potrzeb i gotowości do zadbania o nie. Bezmyślne powtarzanie rutynowych zajęć, które nigdy się nie zaczynają i nigdy nie kończą, trzeba wymienić - na początek przynajmniej przez godzinę dziennie albo jeden dzień w tygodniu, albo jeden miesiąc w roku - na jakiś swój „projekt”, którego realizacja mogłaby dać poczucie dokonania, spełnienia, sukcesu i uznania z zewnątrz.

Wychodzenie z picia nie jest łatwe. Mogą się zdarzyć potknięcia, może się nie udać, może nie za pierwszym razem.

- Zapiłam – pisze na blogu trzeźwiejąca kobieta. - Po ponad czterech miesiącach abstynencji. To był piątek, dzień, w którym zaczynałam weekendowe ciągi, ogromny stres. Wiem, szukam usprawiedliwienia. Pocieszam się, że wypiłam tylko raz, ale jakie uczucie wstydu i żenady potem. Poczucie własnej wartości spadło do zera. Czasami myślę, że nie dam rady, wychodzenie z alkoholizmu to nie jakaś tam zabawa. Nie wiedziałam, ze będzie tak trudno.

Ale warto. Terapeuci mówią, że trzeźwiejące kobiety odzyskują wiarę w siebie. Że mobilizują się, by skończyć lub rozpocząć kolejne studia, odgruzowują swoje związki i kariery zawodowe, starają się zadośćuczynić bliskim wyrządzone im krzywdy, czują się lepsze, sprawniejsze, zdrowsze i piękniejsze. Podobnie widzą je ich najbliżsi – są z nich dumni, patrzą na nie z podziwem, co tylko dodaje im sił. Rozwiązań życiowych problemów szukają w sobie, już nie w wódce. I naprawdę je znajdują. Powodzenia!
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 6