Strona Główna Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Zaczęło się 17 maja 1991 r.
Autor Wiadomość
Mietek 
Mietek


Pomógł: 23 razy
Wiek: 75
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 3734
Skąd: Grójec
Wysłany: Nie Maj 15, 2011 21:12   

Jeszcze trochę i tu musiałbym wchodzić z odkurzaczem. Ot jak wychodzi zaangażowanie w pracę i późniejsze nie chce mi się, jestem przemęczony i nie zdolny do logicznego myślenia.
Powyżej opisałem swój pobyt na grupie wstępnej, a także moje miejsce, a raczej miejsce w moim życiu, jakie zajęły w nim najbliższe mi osoby.
Teraz czas na pracę według tego, co sugeruje nasz program 12 Kroków AA.

Krok pierwszy.
"Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem".

Od pierwszego mojego kontaktu z Programem 12 Kroków AA, miałem kłopoty z przyswojeniem, pogodzeniem się z niektórymi zagadnieniami.
Jednym, nie jedynym, zagadnieniem była właśnie bessilność.
Jakże ja i wobec czego mogę być bezsilny? Owszem zdarzyło mi sie nie raz przegiąć w piciu, nie jeden i nie kilka razy alkohol zrobił ze mnie człowieczą świnię, ale... . Tych "ale" początkowo wyciągałem bardzo dużo.
Przecież mimo picia udało mi się skończyć szkołę średnią, zostałem mężem, ojcem, pracownikiem, a że piłem? Przecież wszyscy wokoło tak robili, tak postępowali. A ja, przecież nie piłem na okrągło, przecież miałem okresy abstynencji, niektóre nawet dość długie, więc gdzie tu bezsilność?
Dzięki jednak terapii, wcześniej częściowo dzięki przyjaciołom, moje zdanie w tym temacie zaczęło się powoli, z początku nawet bardzo powoli, ale zmieniać.
Bo czyż nie było moją bezsilnością wobec alkoholu to, że już dość miałem takiego życia. Dość kaca, dość wyrzutów sumienia, dość zmian pracy, dość poczucia wstydu, dość urwanych filmów, dość ciągów!!!?
Wreszcie czy to nie bezsilność przyprowadziła mnie najpierw na rozmowę z tymi niepijącymi, potem na pierwszy i następne mityngi AA, a następnie na terapię?
Dopiero po pewnym czasie, a już na pewno po zapiciu, dałem się przekonać i przyjąłem do wiadomości, że w tej materii na pewno jestem bezsilny.
Przyszło do tego jeszcze parę przykładów z życia wziętych, przepraszam z picia wziętych i zrobiło się trochę inaczej w moim chorym myśleniu.
Co więcej, to moje myślenie zaczęło nawet zdrowieć.

Cdn.
_________________
% mnie nie zabiły, to znak, że mam jeszcze coś do zrobienia
 
 
     
Mietek 
Mietek


Pomógł: 23 razy
Wiek: 75
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 3734
Skąd: Grójec
Wysłany: Nie Maj 15, 2011 22:28   

No i uciekł mi gdzieś napisany post. Ot jak to wychodzi niedoskonałe jeszcze posługiwanie się kompem.
Jednak dziś już nie powtórzę tego postu.
Przepraszam
_________________
% mnie nie zabiły, to znak, że mam jeszcze coś do zrobienia
 
 
     
Halinka 
Siła spokoju.


Pomogła: 27 razy
Wiek: 71
Dołączyła: 25 Mar 2010
Posty: 4469
Skąd: podkarpacie
Wysłany: Pon Maj 16, 2011 12:00   

Nie przepraszaj,bo nie masz za co :lol: :lol:
_________________
Halinka

Nie żałuj, nigdy nie żałuj, że mogłeś coś zrobić w życiu, a tego nie zrobiłeś. Nie zrobiłeś , bo nie mogłeś.
STANISŁAW LEM
 
 
     
joluha9566

Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 122
Wysłany: Pon Maj 16, 2011 18:09   

Mietek napisał/a:
Jednak dziś już nie powtórzę tego postu.
Nic nie szkodzi ja poczekam......mam nadzieje ze nie zbyt dlugo
 
     
Mietek 
Mietek


Pomógł: 23 razy
Wiek: 75
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 3734
Skąd: Grójec
Wysłany: Pon Maj 16, 2011 21:05   

Na czym zatem polegała moja, wobec alkoholu bezsilność?
Otóż na tym, że po blisko czterech latach kontaktów z alkoholem, a jak już wcześniej wspomniałem, mój pierwszy kontakt z alkoholem nastąpił w wieku 13 lat, ciągle kierowała moim piciem chęć bycia na rauszu po wypiciu.
Z reguły raczyłem się z kolegami, czasem z koleżankami też, przeważnie winem. Nigdy jednak jak sobie przypominam nie obyło się to bez rausza.
Nawet w 1966 roku na szkolnej wycieczce w Góry Świętokrzyskie, wraz z kolegami, to my pilnowaliśmy naszej wychowawczyni, kiedy poszła spać, natomiast my zabraliśmy się za opróżnianie wcześniej zakupionych butelek.
Wypadało po butelce wina na głowę, dziewczęcą też, więc wiadomo, dziewczyny bojąc się wypiły mniej, za to ja z kolegami damski nadmiar skutecznie zniszczyliśmy.
Na efekty nie trzeba było czekać, Oczywiście jakoś do swoich pokoi udało nam się dotrzeć, za chwilę spałem kamiennym snem, rano mnie brutalnie obudzono, jednak głowa moja była potwornie ciężka, w gardle sucho, jak w południe na pustyni, do tego trzeba się jakoś zamaskować, coby się nasze ciało pedagogiczne na nas nie poznało.
Ot konsekwencje, kac, strach, zaś z drugiej strony, pijane myślenie/tak to dziś mogę nazwać/, że nasze ciało pedagogiczne pozostało w nieświadomości tego, co było moim i mojego koleżeństwa udziałem.

Drugi przykład.
To już 1970 rok, moja zawodowa służba wojskowa, a jako podoficer, wolnego stanu, mający też dość dużo czasu wolnego po normalnych godzinach pracy, byłem stałym prawie bywalcem słupskiego, wojskowego kasyna.
Jako że mogłem sobie już na więcej pozwolić, prawie za każdym razem z tego kasyna wychodziłem na chwiejnych nogach.
Pewnego razu, nawet nie pamiętam kto i w jaki sposób, zawiadomił moich podwładnych żołnierzy, a ci z kolei przyszli po mnie, odprowadzili mnie do hotelu, pozostawili w pokoju i sprawa załatwiona.
Jako że był to mój pierwszy urwany film, dopiero rano od innych dowiedziałem się o tym jak impreza się zakończyła, skąd się wzięło moje podbite oko, o kacu i wstydzie już nie wspominam. Do tego doszły jeszcze konsekwencje służbowe. Natomiast ja osobiście przez prawie trzy tygodnie nie pojawiłem się w kasynie, ze wstydu.

Nie ukrywam że te moje przypadki, były też powodem tego, że piłem wtedy nie dość często, bo aczkolwiek każde moje picie kończyło się upiciem, to potem przynajmniej przez tydzień na alkohol patrzeć nie mogłem.
Jednak w 1972 roku nastąpił swgo rodzaju przełom w tej materii, za sprawą odkrycia przeze mnie, podobno "zbawiennego działania klina".
Pracowałem już wtedy w malarskim zakładzie mojego wuja, a czasy były wiadomo. Społeczne myślenie było takie ze na koniec roboty klienta zastawiał stół, na którym dość obficie królował alkohol. Przecież kolory ścian się musiały trzymać.
Po jednej takiej robocie nawet teraz nie staram się sobie przypomnieć jak wróciłem do domu. A było to dwa m-ce przed moim ślubem. Na drugi dzień, ledwo z łóżka się zwlokłem, wyszedłem z domu, bo przecież trzeba było od wuja zainkasować wypłatę.
Z tymi wypłatami to było tak, że nie wuj wypłacał, tylko ciotka, jego żona. Czasem dobrze mieć osobistą księgową.
Poszedłem więc, ciotka pieniążki wypłaciła, a że to była sobota, nasza praca ograniczyła się do przewiezienia narzędzi na drugą robotę i koniec. Natomiast pakamera wuja bardzo dobrze służyła jako namiastka restauracji.
Przeciez taniej. Ja natomiast, jak wcześniej wspomniałem, na drugi dzień czułem cholerny wódkowstręt. Jednak od czego ma się kolegów? Jden z nich, nawiasem mówiąc dziś już śp., powiada, zamknij oczy, wstrzymaj oddech, i walnij klina. Od czegoś zachorował, tym się lecz. Tak też zrobiłem. Pomogło na parę chwil, trochę lepiej mi się na żołądku zrobiło, więc można sobie pozwolić na więcej. To więcej tak zadziałało że po niespełna dwóch godzinach znów spałem w domu, natomiast nie spotkałem się mimo soboty z moją przyszłą żoną. Trudno, pomyślałem, ale nie będę się jej pokazywał w stanie upojenia. Co innego gdyby była ze mną.
Oczywiście i ten fakt nie pozostał bez konsekwencji, bo za dwa dni bez wymówek się nie obeszło, u mnie zaś po raz już nie wiadomo który, pokazały się; poczucie wstydu, poczucie winy, o fizycznym kacu nie wspominając.
Nie będę się teraz zastanawiał, czy to już wtedy było u mnie uzależnienie, czy nie, jednak każdy mój kontakt z alkoholem przeważnie kończył się podobnie, czyli upiciem.
Na pewno o uzależnieniu mogę powiedzieć kiedy wpadłem w swój ostatni ciąg, w 1991 roku, na pewno o uzależnieniu mogę powiedziec kiedy po dwóch m-cach abstynencji zapiłem.
Przecież w dniu w którym zapiłem nie chciałem się upić. Już nie miałem komfortu picia. Byłem już Aowcem, więc mówię sobie, trochę więcej jak setka na głowę nie zaszkodzi.
Teraz wiem dokładnie i przekazuję to innym. "Zabija lokomotywa, a nie ostatni wagon, pierwszy kieliszek jest tą właśnie lokomotywą".
Konsekwencje tego? Wiadome, po raz kolejny, na szczęście ostatni, obudziłem się pod stołem.
Dziś o bezsilności, mogę już mówić, pisać, klikać bardzo dużo. I to nie tylko o bezsilności wobec alkoholu.
O tym jednak przy innych okazjach.
_________________
% mnie nie zabiły, to znak, że mam jeszcze coś do zrobienia
 
 
     
azull 
Administrator
Moderator


Pomógł: 11 razy
Wiek: 61
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 1477
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 04:49   

17 maj 2011 to właśnie dziś! Gratuluje tych 20 lat i życzę wiele zdrowia na kolejne!

Azull
_________________

___________________________________________________


___________________________________________________

PS. Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy sięgają po gwiazdy.
( ͡° ͜ʖ ͡°)
___________________________________________________
 
     
Mariusz 


Pomógł: 15 razy
Wiek: 54
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 2176
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 06:07   

azull napisał/a:
17 maj 2011 to właśnie dziś!

I ja gratuluje dwudziestu lat trzeźwości to szmat czasu, a wszystko zaczęło się od tego jednego dnia <czesc>
_________________
Brak śniegu to znak, że go nie ma ;-) . Co nie znaczy, że nigdy nie spadnie...
 
 
     
Mietek 
Mietek


Pomógł: 23 razy
Wiek: 75
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 3734
Skąd: Grójec
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 06:19   

Dzięki drodzy Przyjaciele, jest w tym jednak pewien szkopuł.
Ktoś tematu nie doczytał :-)
Wprawdzie wszystko zaczęło się 17 maja, to jednak po drodze było jeszcze małe bum.
Dlatego samą abstynencję, mimo wszystko liczę od 13 lipca ;-)

Jeszcze raz przypomnę 17 maja 1991 roku to dzień w którym postanowiłem w tym temacie zadziałać, 13 lipca to dzień od którego nie sięgam po pierwszy kieliszek.
_________________
% mnie nie zabiły, to znak, że mam jeszcze coś do zrobienia
 
 
     
azull 
Administrator
Moderator


Pomógł: 11 razy
Wiek: 61
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 1477
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 09:26   

Mieciu, nie będziemy spierać się tu o detale, skoro zaczęło się 17tego to życzymy 17tego, nic nie szkodzi na przeszkodzie aby powinszować Ci również 13tego... to wiesz coś jak urodziny i imieniny... jeden człowiek, a dwie okazje do... winszowania oczywiście.

jeszcze raz wszystkiego naj. Azull
_________________

___________________________________________________


___________________________________________________

PS. Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy sięgają po gwiazdy.
( ͡° ͜ʖ ͡°)
___________________________________________________
 
     
Mariusz 


Pomógł: 15 razy
Wiek: 54
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 2176
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 09:44   

Mietek napisał/a:
Dzięki drodzy Przyjaciele, jest w tym jednak pewien szkopuł.
Ktoś tematu nie doczytał :-)

Czytałem od deski do deski, ale ten dzień, jest dniem najważniejszym w końcu od tego wszystko się zaczęło - Narodziny ;-)
Ale to prawda, złoży się jeszcze raz w lipcu w rocznice i będzie lux :mrgreen:

Pozdrawiam <czesc>
_________________
Brak śniegu to znak, że go nie ma ;-) . Co nie znaczy, że nigdy nie spadnie...
 
 
     
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 18:52   

Mieciu jestes ''Wielki''

<cmok> <cmok>
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
kajadda 


Pomogła: 16 razy
Wiek: 57
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 3414
Skąd: katowice
Wysłany: Wto Maj 17, 2011 19:50   

Mietek, <cmok>
_________________
"Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów,lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób." Marcel Proust
 
     
Mietek 
Mietek


Pomógł: 23 razy
Wiek: 75
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 3734
Skąd: Grójec
Wysłany: Nie Maj 22, 2011 17:59   

Skoro pisałem o bezsilności wobec alkoholu, nie znaczy to że pierwszą część pierwszego kroku mam już poza sobą.
Na dzień dzisiejszy wiem że jestem również bezsilny, wobec drugiego człowieka, wobec jego zachowań, czynów, poglądów, jednak nie jestem bezradny. Zawsze mam prawo do swoich; poglądów, myśli, zachowań, czynów.
Mam też prawo nie ze wszystkim się zgadzać, zaś jeśli już z czymś się nie zgadzam, wypowiadam to na zasadzie informacji. Co zainteresowany z tym zrobi, to już jego problem. Ważne że w danym momencie nie doprowadzam do niepotrzebnej wymiany zdań, sprzeczek itp.
Jednym zdaniem, bzsilność to stan ducha i umysłu, w reakcji na zaistniałą sytuację, zdarzenie, zachowanie, na zaistnienie których osobiście wpływu nie miałem, nie mam, natomiast mam z kolei wpływ na moje zachowanie wobec tego co zaistniało. Dziś to wydaje mi się bardzo proste, jednak na początku bywało z tym bardzo różnie. Jak wcześniej wspominałem od najmłodszych lat byłem zagorzałym buntownikiem i ten bunt siłą rzeczy we mnie pozostał. Jednak dziś ma on dla mnie o wiele inne znaczenie.

Odnośnie drugiej części pierwszego kroku dotyczącej niekierowania własnym życiem, też przerobienie tego tematu kosztowało mnie niemało wysiłku, co więcej, w niektórych zagadnieniach swoje na ten temat poglądy, praktycznie przewróciłem do góry nogami.
Tak było w przypadku, mojego słynnego w niektórych środowiskach, wypadu po wódkę na metę, czołgiem.
A było to w 1970 roku, kiedy byłem już podoficerem zawodowym i był dzień/jeden z wielu/ szkolenia młodego rocznika, w temacie jazdy czołgiem.
Młode wojsko, ćwiczy pod okiem starszych jazdę tym smokiem, jakim jest czołg, natomiast kadra, ja i dwóch innych podoficerów, która została postawiona do czuwania nad prawidłowością zajęć, oddawała się jakże ważnemu zajęciu, jakim było spożycie przygotowanego wcześniej alkoholu. Takie to były wtedy czasy.
Oczywiście trzem ludziom po spożyciu ówczesnego pewexowskiego 0.75, nagle zrobiło się mało. Trzeba więc pomyśleć co dalej. Z tym myśleniem było dość łatwo bo po drugiej stronie czołgowiska, babcia trzymała metę.
Tak się wtedy nazywały pozasklepowe placówki zaopatrzenia, w ten jakże szlachetny napój.
Więc co? Piechotą trochę za daleko, czołgowisko to teren 2,5 na 3,5 km, więc wojsko dostało parę minut przerwy na papierosa, na drugie śniadanie, natomiast ja oczywiście do czołgu i do babki.
Z tego wszystkiego babka oczywiście ze strachu, zamiast jednej, dała mi dwie butelki, jednocześnie wykrzyczawszy, zabieraj mi tego sk......na z podwórka <beks> .
Ja oczywiście byłem z tego zadowolony jak diabli, bo pokazałem swoją "ponadprzeciętność", swój organizacyjny zmysł, to że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych, a że był to z drugiej strony gwóźdź do trumny, mojej wojskowej kariery, cóż przełożeni mnie nie docenili, nie chcieli mojej pychy, moich wyskoków już więcej tolerować :-| .
W tym nie ważne było, że usunięcie ze służby stało się faktem, ważne że kierowała moim życiem wtedy chęć wykazania się, moja pycha, moje negatywne "ego".
_________________
% mnie nie zabiły, to znak, że mam jeszcze coś do zrobienia
 
 
     
jarox48 


Pomógł: 4 razy
Wiek: 62
Dołączył: 12 Cze 2010
Posty: 1538
Skąd: Będzin
Wysłany: Nie Maj 22, 2011 20:26   

Mietek napisał/a:
natomiast ja oczywiście do czołgu i do babki.
Z tego wszystkiego babka oczywiście ze strachu, zamiast jednej, dała mi dwie butelki, jednocześnie wykrzyczawszy, zabieraj mi tego sk......na z podwórka


MIECIU widzę, że przy Tobie Dobrý voják ?vejk czy Franek Dolas to leszcze <smiech> a tak na poważnie MIECIU to wielkie dzięki <czesc>
_________________
WIERZYLEM W SWOJE SLOWA LECZ SLOWA ULECIALY
 
 
     
Mietek 
Mietek


Pomógł: 23 razy
Wiek: 75
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 3734
Skąd: Grójec
Wysłany: Nie Maj 22, 2011 21:30   

Wiecej o niekierowaniu mwoim życiem.
Tu już kierowała mną chęć pokazania swojego cwaniactwa.
Prazując w ZTS - FSO w letnich miesiącach na hali produkcyjnej, na której wykonywałem bardzo uczciwie swoje obowiązki, norma przekroczona każdego dnia, więc poczucia winy z powodu picia nie miałem, bywało jednak bardzo gorąco. Mimo pootwieranych drzwi. Maszyny jednak swoją temperaturę osiągały, więc wybicie 4 szt luksferów/takie szklane cegiełki/ i wstawienie w to miejsce, otwieranych kwadratowych drzwiczek, problemu nie stanowiło. Potem drzwiczki się otwierało, był lekki przeciąg więc było chłodniej.
Faktycznie jednak te drzwiczki służyły do wychodzenia nieformalnego do sklepu. Ani kierownictwo, ani straż przemysłowa, nie mieli pojęcia w jaki sposób alkohol przedostawał się na teren zakładu. Wtedy moja wartość w moich oczach rosła. Ale czy w oczach innych?
Jednak to nie ja kierowałem tym postępowaniem, tylko dziś otwarcie o tym przyznam, moje niskie poczucie wartości.
Co więcej, dochodziła do tego jeszcze chęć dominacji. Wtedy uważałem się za szczęściarza, bo z kolei koledzy podziwiali za pomysły, podziwiali za odwagę, wyskoczenia przez to okienko, przecież zawsze mogłem się narazić na przyłapanie przez któregoś z przełożonych. Wtedy przekonany byłem o swojej wielkości, tak przynajmniej czułem. Dziś wiem że to było bardzo złudne uczucie, ponieważ to wszystko co wtedy czyniłem wynikało z mojego strachu. Przecież ja bałem sie stracić wtedy w oczach moich kolegów.
Potem jednak to nie moi koledzy ponosili konsekwencje mojego picia, tylko ja. Oczywiście wszystkiemu byli winni moi nietolerancyjni przełożeni. Nic u nich wyrozumienia, zrozumienia, tylko wylali z roboty.
_________________
% mnie nie zabiły, to znak, że mam jeszcze coś do zrobienia
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 6