Strona Główna Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Co w mojej głowie... "piszczy"?
Autor Wiadomość
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Śro Lis 23, 2011 23:16   

Alkoholik

Widziałam
Cień człowieka
Siedzący w butelce
Jak Dżin
Z baśni
Tysiąca horrorów

Głuchy
Na łkanie dzieci
Ślepy
Na bezradność żony
Ze skrzywioną maską
Z mgławicą
Oblepiającą
Jego oszronione rzęsy
Dryfował
Po dnie piekieł
Zasypiając
W pazurach szaleństwa
I bezmyślności

Wychodził na zewnątrz
Wyłącznie po to
By wczołgać się
Do kupionej
Za ostatnią kromkę
Następnej
Niezbędnej
Jak powietrze
I twardą zelówką
Brudnego szkła
Rozdeptać
Ludzkie pozostałości siebie

( Bożena Ronowska )
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Śro Lis 23, 2011 23:32   

10 pytań, których Pan Bóg nie zada, gdy nadejdzie ten dzień:

1...Bóg nie zapyta jakim autem jeździłeś. On zapyta ilu ludzi bez środków transportu podwiozłeś.
2...Bóg nie zapyta jaki duży dom miałeś. On zapyta ilu ludzi przyjąłeś pod swój dach.
3...Bóg nie zapyta o ubrania w twojej szafie. On zapyta ilu ludziom pomogłeś się odziać.
4...Bóg nie zapyta o najwyższą płacę jaką miałeś. On zapyta co poświęciłeś, aby ją zdobyć.
5...Bóg nie zapyta o twoje stanowisko. On zapyta czy pracowałeś najlepiej jak mogłeś?
6...Bóg nie zapyta ilu miałeś przyjaciół. On zapyta dla ilu z nich byłeś przyjacielem?
7...Bóg nie zapyta w jakim sąsiedztwie mieszkałeś. On zapyta jakim byłeś dla sąsiadów?
8...Bóg nie zapyta o kolor twojej skóry. On zapyta o wartość twojej duszy.
9...Bóg nie zapyta dlaczego tak długo zwlekałeś szukając drogi zbawienia. On z miłością weźmie ciebie do Pałacu Niebieskiego a nie do bram piekieł.
10...Bóg nie zapyta do ilu ludzi przesłałeś tę wiadomość. On przecież już wie i zna twoją decyzję.

Przyjaciele są jak gwiazdy....
Nie zawsze je widzisz, ale wiesz, że zawsze tam są.
Trzymaj je blisko siebie.

( Krysia )
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Sob Gru 10, 2011 11:52   

Pewien indiański chłopiec zapytał kiedyś dziadka:

- Co sądzisz o sytuacji na świecie?

Dziadek odpowiedział:

- Czuję się tak, jakby w moim sercu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest pełen złości i nienawiści. Drugiego przepełnia miłość, przebaczenie i pokój.

- Który zwycięży? - chciał wiedzieć chłopiec.

- Ten, którego karmię - odrzekł na to dziadek.

— Autor nieznany
:idea:
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Śro Gru 14, 2011 13:53   

Czy boisz się śmierci?

"...Bo tylko w konfrontacji ze śmiercią, życie ma wartość i sens.

Czy boisz się śmierci? Ja znam takich, którzy utrzymują, że się nie boją. Ba, sama byłam pewna, że się nie boję. Kiedy myślałam o tym, że mogę zachorować albo mieć wypadek i przyjdzie mi odejść z tego świata, traktowałam to dosyć spokojnie. Ot, uronię kilka łez żalu, że moja przygoda się kończy, pozamykam swoje sprawy, by rodziny nie zostawiać z kłopotami i cichutko sobie odejdę... Sądziłam, że jestem gotowa. Że tam, po drugiej stronie, czeka mnie jeszcze coś... coś trudnego do opisania, ale przecież jestem wierząca, więc coś tam gdzieś jest na pewno... więc czego tu się bać... śmierć to tylko moment przejścia...

Jednak kiedy kostucha zagląda w oczy, najwięksi twardziele pękają. Tak naprawdę niewiele jest osób, które spojrzą jej dumnie w twarz i powiedzą "no to chodźmy, skoro już czas".

Wydawało mi się, że do tego zaglądania w oczy przywykłam. Miałam poważny wypadek w wieku 9 lat. Pamiętam, jak leżałam na śniegu, mocno krwawiąc z rany, pozbawiona pomocy, zasypiałam już z osłabienia... i nie bałam się. Może dlatego, że nie wiedziałam, co się tak naprawdę dzieje. A może gdzieś w podświadomości wiedziałam, że to jeszcze nie ten moment, że przeżyję.

Miałam 19 lat, kiedy lekarz powiedział mi otwarcie, że jeśli nie zastosuję się do jego zaleceń, to on mi nie gwarantuje, że pożyję dłużej niż kilka miesięcy. Było krucho, czułam się fatalnie, zawaliłam semestr na studiach, ale buntownicza dusza nie pozwoliła mi ulec. Lekarz leczył mnie tak jak umiał, ja uparcie żyłam po swojemu. I żyję do dziś.

Później kilka razy doprowadziłam swój organizm do takiego stanu, że lekarze całkiem serio podejrzewali nowotwór złośliwy. Bo nic innego nie mogłoby tak szybko wyniszczać, tak sądzili. Ale wyniki badań wskazywały, że raka nie ma. Badania w kierunku nowotworu byłam się tylko za pierwszym razem, później już prawie wcale - kwestia przyzwyczajenia chyba. Przy czym za tamtym razem bałam się tylko tego, że mogę być chora. Przerażała mnie wizja leczenia. Nie brałam pod uwagę, że mogłabym umrzeć. Zwyczajnie to do mnie nie docierało.

W grudniu ubiegłego roku podczas rutynowego badania kontrolnego lekarz znalazł w moim brzuchu guza o średnicy 4,5 cm. Tydzień później średnica wynosiła już prawie 5 cm. Przeraziłam się. Czym może być twór, którego pół roku wcześniej nie było, a teraz rośnie w takim tempie? Tym razem najadłam się strachu. Szczególnie, że w tym samym czasie na nowotwór złośliwy piersi zachorowała moja kuzynka. Trudno powiedzieć, czego bałam się bardziej. Tego, że okaże się, że mam raka i będę musiała poddać się operacji, potem chemioterapii i żyć z tą świadomością, że rak może w każdej chwili wrócić? Czy tego, że mogę nie zostać wyleczona i umrę?

Przez te kilka tygodni oczekiwania na wyklarowanie sytuacji przewartościowało się całe moje życie. Zdałam sobie sprawę, że właściwie nie zostawiam po sobie niczego naprawdę wartościowego. Bo rzeczy materialne to tak naprawdę jest "wielkie nic". Nie zrobiłam w życiu niczego, co miałoby jakiś głębszy sens. Wiele rzeczy zrobić chciałam, ale wciąż to odkładałam. "Teraz nie mogę, bo muszę zrobić tamto". "Teraz nie mam na to kasy, więc kiedyś, jak będę lepiej zarabiać". "Teraz jestem zmęczona, więc może za rok", "Teraz nie jest mi dobrze, ale kiedyś jak założę rodzinę, to...". I nagle dotarło do mnie, że tego tak pożądanego "kiedyś" najzwyczajniej może nigdy nie być. Jest tylko to, co przeżyłam do tej pory. I jest "tu i teraz", na które jeszcze mam jakiś wpływ. Jutro może nie zaistnieć. Więc rachunek sensu życia można zrobić tylko od dnia narodzin do dziś. I ani kroku dalej...

Jeśli tak spojrzysz na swoje życie, to gdybyś dziś miał umrzeć - co po sobie zostawisz? Czy jesteś zadowolony z tego, jak Twoje życie wygląda do tego momentu? Gdyby właśnie teraz nadszedł koniec, to odejdziesz spełniony? Czy może jednak nie... może jednak odnajdziesz w sobie głęboki niedosyt życia i bezsensowne odkładanie spraw na jutro. Może zauważysz to wszystko, co zawsze chciałeś zrobić, zrealizować, a co z różnych powodów nie wyszło... i w efekcie tego w Twoim życiu nie ma.

Ja już wiem, że boję się swojej śmierci i nie chcę jeszcze umierać. I wiem też, że chcę żyć tak, by mieć to poczucie odchodząc, że robiłam co mogłam, by moje życie miało sens, by nie składało się jedynie z oczekiwania na lepszą przyszłość. Chcę realizować swoje marzenia, chcę się spełniać. Tu i teraz, a nie za rok czy pięć, bo tego zwyczajnie mogę nie dożyć."


(aldi75)
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Sob Gru 17, 2011 11:10   

Jak zdarza się szczęście?

"Zbliż się do siebie samego... samoobserwacja jest tak wspaniałą i niezwykłą rzeczą. Po jakimś czasie nie będziesz już potrzebował wkładać w to żadnego wysiłku, bo kiedy iluzje zaczną się kruszyć, zaczniesz poznawać rzeczy, których nie da się opisać. To właśnie nazywa się szczęściem. Wszystko się zmienia, a ty przywykniesz do świadomości...

... Nikt nie może ci pokazać, jak to się robi, gdyż wówczas podarowałby ci jedynie metodę, sposób na zaprogramowanie ciebie. Ale obserwuj siebie sam. Kiedy prowadzisz rozmowę - czy jesteś tego świadomy, czy jedynie identyfikujesz się z tą rozmową? Kiedy byłeś na kogoś zły, czy byłeś świadom tego, że jesteś po prostu zły, czy też identyfikowałeś się ze swą złością? Czy później, kiedy miałeś chwilę czasu, przeanalizowałeś swoje doświadczenie i starałeś się je zrozumieć? Z czego ta złość się brała? Co ją spowodowało? Nie znam innej drogi do świadomości. Można jedynie zmieniać to, co poddaje się zrozumieniu. Nie rozumiesz i nie uświadamiasz sobie tego, co tłumisz. Wówczas się nie zmieniasz. Ale kiedy to coś zrozumiesz, to i to się zmieni..."

(A de Mello)
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Śro Gru 28, 2011 23:06   

...tak sobie myślę... jak to jest? czytam to co piszę i zastanawiam się czy cytowanie innych jest w porządku? w końcu blog jest mój i o mnie... czy to co tu piszę jest i może być odzwierciedleniem tego kim/jakim ja jestem i co we mnie się dzieje?
Ktoś kiedyś zarzucił mi że nie potrafię powiedzieć nic sam z siebie tylko posługuję się cudzymi myślami. Może? ...nie wiem. Tak w zasadzie to co w ogóle jest moje? nie jestem przecież odizolowany od świata i to co myślę, mówię, robię... jest konsekwencją tego jaki wpływ ma na mnie wszystko to co mnie otacza. Przecież życie polega na zbieraniu informacji/impulsów i to w każdym momencie, od narodzin aż do śmierci. Ciągle czegoś się uczymy, nawet jak nie jesteśmy tego świadomi... każda moja decyzja/wniosek czy konsekwencja, tak na prawdę nie jest tylko moja... ja tylko ją jakby...werbalizuję? ale oprócz mojej osoby stoi za nią szereg...zdarzeń? osób? sytuacji? ... no, ale sobie pofilozofowałem 8-)
pytanie brzmi; czy powinienem czuć się winny gdy ktoś zarzuca mi posługiwanie się tym co mają do powiedzenia inni?... być może... ale dla mnie, to że często cytuję i przytaczam cudze słowa to nic innego jak powiedzenie komuś;... zgadzam się z tym co pan mówi... panie/pani... de Mello?...aldi75?... Krysiu?... :-D ...pani Bożeno Runowska?...
NIE BIORĘ CUDZYCH SŁÓW ZA SWOJE, CZASAMI PO PROSTU INNI POTRAFIĄ LEPIEJ DOBRAĆ SŁOWA ŻEBY WYRAZIĆ TO CO CZUJĄ I MYŚLĄ... JA CZASEM CZUJĘ I MYŚLĘ PODOBNIE JAK ONI :-D I NIE WSTYDZĘ SIĘ DO TEGO PRZYZNAĆ <smiech> chyba ;-)
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Pon Sty 16, 2012 08:32   

Skrzydła


Nie przylecę na skrzydłach do .........,
bo wiatr niedobry wyrywał mi pióra.
Nie ulecę skrzydłami nad chmury,
bo połamane w życiowych wichurach.

Nie przypłynę jachtem do ........,
bo złym wiatrom nie po drodze,
a droga do ........ jest daleka
i palcem pisana po wodzie.

Nie przyjadę do ........ pociągiem,
bo tam nie ma torów,
tylko łąki, zielenią utkane obrusy,
i kwiaty co pełnią śpiewają kolorów.

Nie uda mi się dojść do ........,
ani dojechać też na rowerze,
a mimo wszystko dotrę ... tam ...,
bo marzeń, nikt mi nie odbierze.


(w/g...E. J. )
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Wto Sty 17, 2012 00:02   

Rozmawiałem dzisiaj z mamą na Skype, pierwszy raz odkąd tu jestem. Rozmowa przez telefon nie daje tylu wrażeń... Boże, zabrzmiało tak jakbym nigdy nie gadał przez Skype, gadałem ale nigdy nie z moją mamą. Często rozmawiam z córką, ale ona jak to dziecko. Ma tysiąc myśli na minutę... opowiada zdarzenia z całego tygodnia i to wszystkie jednocześnie, aż czasami tracę wątek i nie wiem czy opowiada o sobie czy o filmie dla dzieci <smiech>
Z mamą było inaczej, nie myślałem że taką radość sprawi mi ta rozmowa. Sam jej widok i radość w jej oczach... troska. Właśnie w takich chwilach tak namacalnie czuję że ją kocham... zawsze ją kochałem ale teraz jakoś wydaje mi się że intensywniej, dojrzalej... może w końcu zacząłem sobie zdawać sprawę że zbliża się już czas kiedy nie będę mógł powiedzieć jej że ją kocham.... chociaż mam nadzieję, że jeszcze trochę nam czasu zostało.

Myślę że miałem niezły dzień dzisiaj, nie pierwszy już raz odkąd jestem tu w Szkocji, zaskoczyłem sam siebie.. ale to dobre uczucie. Czuję się tak jakbym mógł złapać głębszy oddech... fakt że mam trochę chaotyczne myśli ale powoli składam je, porządkuję. Dowiaduje się wielu rzeczy o sobie... trochę z obserwacji trochę z podpowiedzi innych, zaczynam widzieć to do czego chcę zmierzać...
Śmieszne to wszystko, myślałem że już sobie jakoś wszystko uporządkowałem... a tu du..a ...kolejny początek czegoś co mnie przyciąga ale i napawa strachem.

Postanowiłem że pewne sprawy muszą zostać raz na zawsze zamknięte, chcę tego. Ale wiem że samo się tak nie stanie. Dostałem kilka podpowiedzi rozwiązań czy sposobów na przejście i zakończenie tych spraw ale nie podjąłem jeszcze decyzji o tym kiedy i jak to zrobić... myślę że dam sobie kilka dni czy tygodni i wtedy podejmę już jakieś kroki... a ze strachem już chyba sobie poradzę... teraz.
:-D Basia by napisała że już jestem zaprawiony w boju... może to i racja?
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Wto Sty 17, 2012 00:11   

Żeby docenić wartość jednego roku,
zapytaj studenta, który oblał końcowe egzaminy.
Żeby docenić wartość miesiąca,
spytaj matkę, której dziecko przyszło na świat za wcześnie.
Żeby docenić wartość godziny,
zapytaj zakochanych czekających na to, żeby się zobaczyć.
Żeby docenić wartość minuty,
zapytaj kogoś, kto przegapił autobus lub samolot.
Żeby docenić wartość sekundy,
zapytaj kogoś, kto przeżył wypadek.
Żeby docenić wartość setnej sekundy,
zapytaj sportowca, który na olimpiadzie zdobył srebrny medal.
Czas na nikogo nie czeka.
Łap każdy moment, który ci został, bo jest wartościowy.
Dziel go ze szczególnymi ludźmi
- będzie jeszcze więcej wart.
(aut.nieznany)

Życie jest do przeżycia i trzeba zawsze mieć odwagę.
Nigdy, pod żadnym pretekstem,
nie należy odwracać się do życia plecami
(Eleanor Roosevelt)
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Pią Lut 03, 2012 11:51   

Wiem, że tu jesteś...
Ale tak cicho,
jakby Cię wcale tu nie było.

Lecz ja wciąż czuję
- w domu, w lesie, w mieście -
Jakby koło mnie serce czyjeś biło...

Czuję także wpatrzone we mnie Twoje oczy
- uważnie i troskliwie -
nawet w środku nocy.

Wiem też, że na skrzydłach ze światła
pobiec możesz wszędzie
i w mój sen wejść łatwo,
i śpiewać w kolędzie...

Dobrze, że tu jesteś
w dni zwykłe i w niedziele -
ukryty w powietrzu -
MÓJ DOBRY ANIELE!
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Sob Lut 04, 2012 22:21   

Jak budować samoakceptację?

Aby pokochać siebie, należy zaakceptować swoje ograniczenia i poznać własne potrzeby, aspiracje, marzenia. Dać sobie prawo do pomyłek, błędów, odpoczynku. Starać się docenić za własną niepowtarzalność. Umieć zaakceptować odmienność innych oraz być otwartym na zmiany. Potrafić uśmiechać się do siebie i zdystansować do własnych niepowodzeń.

Unikaj niekorzystnych porównań społecznych i przestań dorastać do wymagań stawianych przez innych. Staraj się zaspakajać swoje potrzeby. Stawiaj cele na miarę swoich możliwości. Wsłuchuj się w swoje uczucia i wyrażaj je otoczeniu. Miej świadomość własnych praw. Samodzielnie podejmuj decyzje i licz się z ich konsekwencjami. Zaprzyjaźnij się ze sobą i dawaj sobie wsparcie.

Dążąc do wzmocnienia samoakceptacji, pamiętaj jednak o innych ludziach. Nie koncentruj się wyłącznie na sobie, by nie popaść w niezdrowy narcyzm, który tak naprawdę jest wynikiem nad kompensacji braku miłości do siebie i zasadza się na niedostatku poczucia bezpieczeństwa i satysfakcji.
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Sob Lut 04, 2012 22:24   

Od czego zależy akceptacja samego siebie?

Stosunek emocjonalny do siebie wyraża się w poziomie samoakceptacji lub samo-odtrącenia. Zwykle samoakceptacja kształtuje się wcześniej niż samoocena i bardziej zależy od doświadczeń wczesnego dzieciństwa. W dużej mierze akceptacja siebie to wynik tego, czy jako małe dziecko doświadczyło się poczucia bezpieczeństwa i bezwarunkowej miłości.

Erich Fromm uważał, że bezwarunkowa miłość jest charakterystyczna dla miłości macierzyńskiej, a miłość warunkowa – dla miłości ojcowskiej. Według niego, matka kocha dziecko za to, że jest, a ojciec – za to, jakie jest, za to, czy spełnia jego oczekiwania. A więc na miłość ojca trzeba zasłużyć. Można oczywiście polemizować, czy taki podział miłości do dziecka ze względu na płeć rodzica w ogóle istnieje. Nie zmienia to jednak faktu, że rodzic musi umieć okazać bezwarunkową miłość dziecku, by te mogło zaakceptować siebie i pokochać za własną niepowtarzalność i unikalność. Konieczność zasługiwania na miłość powoduje, że człowiek nie jest w stanie akceptować siebie w sposób bezwarunkowy. Źródła samoakceptacji będą poza nim, np. w jego atrakcyjności fizycznej lub spektakularnych sukcesach. Warunkowa samoakceptacja jest jednak niebezpieczna, bo gdy nastąpi zmiana sytuacji (porażka, utrata urody), człowiek odbiera sobie prawo do miłości własnej i cała misterna konstrukcja poczucia własnej wartości zaczyna się chwiać.
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Sob Lut 04, 2012 22:28   

Co to jest akceptacja samego siebie?

Człowiek często ma trudności w zaakceptowaniu siebie takim, jakim jest. Nie potrafi polubić się z całym dorobkiem inwentarza, z zaletami, ale i wadami, z sukcesami, ale i porażkami. Przeciwnością samoakceptacji jest samoodtrącenie, czyli niezdolność do miłości siebie samego.

Erich Fromm, filozof i psycholog, twierdził, że niezdolność kochania samego siebie uniemożliwia miłość do innych. Umiłowania siebie samego nie wolno mylić jednak z egoizmem. Egoista nie lubi siebie i żyje w wiecznym strachu o swoje „Ja”. W psychologii wyróżnia się wiele terminów dotyczących samego siebie, czyli struktury „Ja”. Są to m.in. takie pojęcia, jak:

samoocena – emocjonalna reakcja człowieka na samego siebie;
auto-waloryzacja – dążenie do obrony, podtrzymywania lub nasilenia dobrego mniemania o sobie;
auto-weryfikacja – dążenie do zgodności i spójności między już istniejącymi przekonaniami o sobie a nowo napływającymi informacjami na własny temat;
samopoznanie – dążenie do pozyskania rzetelnej, prawdziwej i dokładnej wiedzy na temat własnej osoby;
samo-naprawa – dążenie do rzeczywistego poprawienia własnych cech, umiejętności, dobrostanu czy stanu zdrowia;
samoakceptacja – uczucia, jakimi darzymy własną osobę;
autoafirmacja – potwierdzenie wartości własnej osoby jako kogoś dobrze przystosowanego, moralnego, sprawiającego wrażenie wewnętrznie spójnego.
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Sob Lut 04, 2012 22:32   

Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę.

Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości.

Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość.

Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte.

Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła.

Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania.

Każdy wojownik światła mówił "tak", kiedy chciał powiedzieć "nie".

Każdy wojownik światła zranił kogoś, kogo kochał.


I dlatego jest wojownikiem światła. Bowiem doświadczył tego wszystkiego
i nie utracił nadziei, że stanie się lepszym człowiekiem.


— Paulo Coelho
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
bodziu 
Bloger


Wiek: 59
Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 1386
Wysłany: Czw Lut 23, 2012 12:34   

*Twoja Grupa. Czy wiesz, kto usiadł koło Ciebie? *



Wiem kim jesteś. Jesteś "X", który przychodzi na miting w mieście Y.



Zobaczyłem Cie pewnego wieczora na mityngu rozpoczynającym sie o 20.00. Nie
wiem jak długo jesteś trzeźwy, ale wiem że przychodzisz na ten mityng
często, ponieważ rozmawiałeś tam z wieloma ludźmi i wyglądało to tak,
jakbyście
znali sie od dawna.



Nie byłem jednym z nich.



Ty nie wiesz kim jestem. Pewnego razu trafiłem na ten "Twój"
mityng, po
prostu obcy człowiek w obcym mieście. Dostałem kubek kawy i usiadłem
gdzieś na końcu sali.



Nie porozmawiałeś ze mną.



O tak, dostrzegłeś mnie. Rzuciłeś na mnie okiem, ale nie znając mnie,
szybko odwróciłeś wzrok, by poszukać znajomych twarzy.

Przesiedziałem cały mityng, który był OK. Miał może troszeczkę inny
scenariusz, niż mityngi w mojej miejscowości, ale to bez znaczenia.



Tematem była wdzięczność. Ty, wraz ze swymi przyjaciółmi, mówiliście o tym,
jak wiele znaczy dla Was Wspólnota AA. Mówiliście o poczuciu braterstwa w
Waszej grupie. Ty opowiedziałeś, jak wielu ludzi bardzo ciepło przywitało
Cię, gdy pierwszy raz przyszedłeś na miting. Rozmawiali z Toba i zachęcali
do przyjścia ponownie.



A ja, słuchając tej opowieści, dziwiłem sie: gdzie sie podziali ci wszyscy
ludzie, którzy przywitali Cie wtedy tak ciepło?



Mówiliście o tym, że nowicjusz jest tym, który wnosi nowe życie do
Wspólnoty. Kimś najważniejszym. Tez tak myślę. Ale nie powiedziałem tego.
Prawdę mówiąc nie dzieliłem się niczym na tym mityngu. Zgłaszałem sie nawet
do zabrania głosu, ale prowadzący nie zwracał na mnie uwagi. Udzielał głosu
tym, których znał.



Wiesz, kim ja jestem? Nie wiesz. I nie zadałeś sobie trudu, by się
dowiedzieć. Mimo, że był to zamknięty mityng, nie spytałeś się, co ja tutaj
robię?



A przecież to mógł być mój pierwszy mityng w życiu. Mogłem być pełen
strachu, obaw i nieufności, nie wiedząc, czy AA zadziała w moim przypadku
lepiej niż wszystko, czego próbowałem do tej pory. I mogłem wyjść z tego
mityngu z takim samym przekonaniem...

Mogłem mieć myśli samobójcze, ciągnąć ostatkiem sił, mając jednak nadzieję,
że ktoś tutaj pomoże mi wyrwać się z tego stanu rozpaczy i użalania się nad
sobą. Mogłem już nie mieć siły, by wyjść z tego samemu.

Ale mogłem też być dziennikarzem, który potrzebuje napisać coś o AA i może
ktoś z Was powinien mnie wysłać na otwarty mityng.

Albo mógł mnie tu skierować sąd, abym dowiedział się czegoś więcej o
alkoholizmie. Ale balem sie spytać, a nawet odezwać.



Nie byłem nikim z nich.



Byłem zwykłym alkoholikiem trzeźwiejącym od kilku lat we Wspólnocie,
alkoholikiem w podróży, po prostu potrzebującym mityngu.

Moim jedynym problemem tego wieczora było to, że zbyt długo byłem samotny w
podróży i potrzebowałem kontaktu z AA. To wszystko!

Wiem z własnego doświadczenia, że mogłem wejść z uśmiechem na ustach,
przedstawiając
się głośno imieniem dodając skąd przybywam. Jeśli bym tak zrobił, pewnie od
razu byłbym gorąco przywitany. Pewnie zaczęlibyśmy rozmawiać, szukać
wspólnych znajomych...



Dlaczego tego nie zrobiłem? Byłem głodny, samotny i zmęczony. To wszystko.
Nie byłem tylko zły, ale te trzy stany wystarczą na to, by nie czuć się
dobrze i zapragnąć być wśród przyjaciół, w bezpiecznym miejscu...

Siedziałem więc samotny na tym mityngu, a kiedy dobiegł końca, patrzyłem
zazdrośnie jak tworzą się małe grupki ludzi rozmawiających ze sobą. Jak po
każdym mityngu.

Słyszałem jak planowaliście spotkanie po mitingu w pobliskiej kawiarni.
Kręciłem się przy tablicy ogłoszeń z nadzieja, że ktoś mnie dostrzeże i
może zaprosi na kawę. Jednak mnie nie zaprosiłeś...



Kiedy szedłem powoli na parking, do swego samochodu z rejestracją z innego
miasta, spojrzałeś na mnie przez chwilkę. Nasze oczy się nawet spotkały, a
ja usiłowałem się nawet uśmiechnąć, lecz Ty obojętnie odwróciłeś wzrok.

Wsiadłem, zapiąłem pasy i odjechałem do motelu.

Gdy leżałem już w łóżku czekając na sen, napisałem listę wdzięczności.
Umieściłem Cię na niej razem z Twymi przyjaciółmi z mityngu. Wiedziałem, że
byliście tam dla mnie i że ja potrzebowałem Was tego dnia bardziej niż Wy
mnie. Wiedziałem, że gdybym potrzebował pomocy i o nią poprosił, na pewno
bym ją otrzymał. Jednak zastanawiałem się... co byłoby, gdybym tej pomocy
potrzebował, ale nie był zdolny o nią poprosić?



Wiem kim jesteś.



Czy pamiętasz mnie?



Frank D. New Orleans. Louisiana
_________________
" nigdy nie wzniesiesz się ponad to, czemu nie chcesz spojrzeć w oczy"
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 5