Strona Główna Witaj na stronach niepije.com.pl
Forum wsparcia, dla osób uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu.
Dawniej niepije.net


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Emocjonalny analfabetyzm
Autor Wiadomość
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Śro Wrz 22, 2010 16:04   Emocjonalny analfabetyzm

Co dziesiąta kobieta i co piąty mężczyzna to uczuciowi ślepcy, czyli osoby cierpiące na aleksytymię. Nie potrafią nazwać swoich uczuć i odróżnić ich od doznań cielesnych.

Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała i Tomasz Maruszewski


Syndrom aleksytymii traktowany jest niekiedy jak wymysł badaczy lub mit. Niestety, zaburzenie to nie jest mitem. Występuje zdumiewająco często. Jak twierdzą badacze niemieccy, np. Michael Huber z Instytutu Psychosomatyki i Psychoterapii Uniwersytetu w Kolonii, zjawisko aleksytymii dotyka zarówno bogatych, jak i biednych, młodych i starych; częściej mężczyzn niż kobiety.

Testy psychologiczne przeprowadzone na szeroką skalę w Finlandii wykazały, że aleksytymia dotyczy 10 proc. kobiet i aż 17 proc. mężczyzn. W Polsce sytuacja wygląda bardzo podobnie.

Emocjonalny analfabetyzm

Jak to się dzieje, że tylu ludzi jest w istocie niezdolnych do pełnego doświadczania emocji, a zatem do rozumienia własnego wnętrza? Są zamknięci nie tylko na uczucia negatywne, ale – a może przede wszystkim – na doznania pozytywne. Nie mają dostępu do przeżyć innych ludzi. Niejednokrotnie w czasie terapii słyszę komentarze, które oddają to, co dzieje się z partnerami aleksytymików: „Nagle uświadamiam sobie, że mam do czynienia z uczuciowym ślepcem. Ogarnia mnie irytacja, kiedy zdaję sobie sprawę, że życie uczuciowe partnera jest dla mnie zagadką. Ogarnia mnie przerażenie, kiedy stwierdzam, że dla partnera mówienie o uczuciach to zadanie niewykonalne. I na dodatek jestem traktowana jakbym to ja była nienormalna i czepiała się nie wiadomo czego”. Na terapię jako pierwsi zgłaszają się partnerzy aleksytymików. Dopiero później, dla świętego spokoju, przychodzą aleksytymicy.

Nie jesteśmy zdolni do doświadczania pozytywnych uczuć, takich jak radość lub miłość, gdy na stałe zostaniemy pozbawieni odczuwania tzw. sygnałów bezpieczeństwa. Najprościej ujmując, są to gesty lub zachowania, dzięki którym odzyskujemy poczucie bezpieczeństwa w sytuacjach potencjalnie lub realnie nam zagrażających. Takim gestem dla małego dziecka może być przytulenie się do rodzica w sytuacji, gdy się czegoś boi. Ktoś, kto jako dziecko doświadczył wsparcia w trudnych chwilach, jako osoba dorosła sam potrafi sobie go udzielić.

Natomiast osoby, które doświadczyły długotrwałej lub ekstremalnej traumy, na jakiś czas lub na zawsze zostają pozbawione mechanizmów przywracających stan równowagi wewnętrznej. Zawsze już będą czujne i będą oczekiwały zagrożenia, niezależnie od tego, w jakiej znajdą się sytuacji. Ta nadmierna czujność i wyczekiwanie zagrożenia sprawiają, że osobom tym nie starcza już uwagi do przyjmowania bodźców zwiastujących przyjemność i przeżycie emocji pozytywnych. Z adaptacyjnego punktu widzenia przeoczenie bodźca potencjalnie pozytywnego mniej kosztuje niż przeoczenie sygnału negatywnego.

Zamrożone dzieci

Psycholog Carolyn Saarni sformułowała koncepcję nabywania kompetencji emocjonalnych. Przyjmuje ona, że doświadczanie stanów emocjonalnych przebiega prawidłowo, gdy: ktoś ma świadomość przeżywanych emocji, posiada emocjonalne kompetencje umożliwiające różnicowanie emocjonalnych doznań, potrafi adekwatnie nazywać doświadczane emocje, jest zdolny do świadomej refleksji i analizy przeżywanych emocji oraz potrafi przywoływać w wyobraźni określone stany czy epizody emocjonalne i swobodnie kontrolować własne przeżycia. Osiągnięcie takiego poziomu kompetencji emocjonalnych, jaki wskazuje Carolyn Saarni, jest trudne nawet dla osób wychowywanych we względnie stabilnych warunkach. Natomiast dla osób, które doświadczyły traumy związanej z przemocą psychiczną lub fizyczną jest to prawie niemożliwe bez pomocy psychologicznej.

Aby przetrwać w sytuacji przemocy, dziecko nie tylko „zamraża się” emocjonalnie, lecz także dokonuje wielu manipulacji na uczuciach. Ludzie, którzy byli ofiarami przemocy w dzieciństwie, cierpią niekiedy na czasowy lub chroniczny brak dostępu do własnych uczuć.

Do powstania aleksytymii może dochodzić wtedy, gdy przeżywamy: chroniczne narażenie życia lub integralności psychicznej (przy braku możliwości rozładowania napięcia emocjonalnego); brak poczucia kontroli w sytuacji traumatycznej i możliwość utraty samokontroli, zwłaszcza w odniesieniu do gniewu i strachu; brak wsparcia i zrozumienia ze strony najbliższego otoczenia; brak perspektyw na radykalną poprawę sytuacji wywołującej silne emocje negatywne: strach, poczucie bezradności i przerażenie; oraz brak możliwości ucieczki z zagrażającego nam miejsca.

Nie czuję, że kocham

Czy osoby z wysokim poziomem aleksytymii (typu I i II w terminologii Boba Bermonda) nie czują lub nie wiedzą, co czują, kiedy są zakochane? Aleksytymicy mogą doświadczać miłości w specyficzny sposób. Ponieważ emocje jawią się im jako źródło zagrożenia, starają się je ignorować i ukrywać, sprawiając wrażenie ludzi niepoddających się emocjom. Kiedy wystąpi u nich silne pobudzenie emocjonalne, zaprzeczają mu albo pomniejszają jego siłę, zachowując przy tym twarz pokerzysty. Aleksytymicy przejawiają niechęć i lęk przed wchodzeniem w głębokie związki z innymi ludźmi, a jednocześnie nie mogą się bez nich obejść. Kiedy za bardzo się do kogoś zbliżą, wzrasta lęk przed utratą panowania nad sobą i w konsekwencji oddalają się. Wtedy znowu zwycięża pragnienie bliskości i następuje zbliżanie się do drugiej osoby. Gdy relacja staje się bliższa, a tym samym zagrażająca, sytuacja się powtarza. Aleksytymicy doświadczają tym samym typowego konfliktu: „zbliżanie – unikanie”.

Uważają oni głębokie uczuciowe relacje za złudzenie. Przeżywają miłość w sposób powierzchowny i nie traktują jej zbyt poważnie. Obawiają się, że emocje wymkną się im spod kontroli, dlatego tłumią je i blokują; częściej dotyczy to emocji negatywnych. Tłumienie emocji może prowadzić do braku zdolności inicjowania zdarzeń pozytywnych oraz silnego niekontrolowanego wybuchu reakcji afektywnej. Bodźce wzbudzające u większości ludzi emocje pozytywne, u aleksytymików mogą wywołać emocje negatywne, np. komplement odnośnie wyglądu czy ubioru traktowany jest jako nieodnoszący się do Ja, lecz jako forma manipulacji; drobny upominek – jako próba zawłaszczenia niezależności.

Wysokie natężenie emocji negatywnych i ograniczone zdolności do inicjowania pozytywnych zdarzeń mogą utrudniać aleksytymikom przeżywanie miłości jako uczucia pozytywnego. Możliwe, że operacyjny styl myślenia oraz ubóstwo marzeń i fantazji wiążą się ze specyficznym sposobem doświadczania przez nich miłości. Niechętnie sięgają do istoty rzeczy, więc również w przeżywaniu miłości mogą być powierzchowni, konkretni i logiczni.

Aleksytymicy, zapytani o źródła swoich emocji, szukają ich poza sobą albo sięgają do potocznych przekonań o uczuciach. W zależności od społecznie konstruowanej definicji miłości i przyzwolenia społecznego, aleksytymicy mogą utożsamiać swój sposób przeżywania miłości z powszechnie pożądanym wzorem doświadczania tego uczucia. Wykorzystywanie tego rodzaju społecznego drogowskazu nie jest specyficzne tylko dla aleksytymików. Badania Martina Daviesa pokazały, że w kulturze Zachodu niektóre sposoby doświadczania tego uczucia mogą być bardziej pożądane niż inne. Badania Karen Dion i Kennetha Dion potwierdziły, że różne są preferowane wzorce przeżywania miłości – w zależności od roli społecznej związanej z płcią.

Miłość z rozsądku

Jak aleksytymicy rozumieją miłość? Katarzyna Maruszewska posłużyła się w swojej pracy magisterskiej typologią rodzajów miłości, skonstruowaną przez Johna Lee. Autorka przygotowała historyjki przedstawiające różne sposoby przeżywania miłości. Następnie sprawdziła, który z tych typów miłości jest najbardziej charakterystyczny dla aleksytmików. Ponieważ bardzo często starają się oni zachowywać zgodnie z wymaganiami społecznymi, wprowadzone zostało dodatkowe zadanie. Uczestników badania pytano nie tylko o to, który z opisanych w historyjkach sposobów przeżywania miłości jest dla nich najbardziej charakterystyczny, lecz także o to, który jest najbardziej charakterystyczny dla ich przyjaciela. W ten sposób zmniejszono lęk przed oceną i tendencję do przedstawiania siebie w pozytywnym świetle. Okazało się, że aleksytymicy istotnie częściej wskazywali na pragmę (uczucie, które ma charakter racjonalny, pragmatyczny) jako charakterystyczny dla nich sposób przeżywania miłości, natomiast osoby niealeksytymiczne częściej jako typową dla siebie wybierali agape (miłość altruistyczną, pełną poświęcenia i oddania partnerowi). Wyraźnie ujawnia się tu dystans aleksytymików wobec własnych uczuć i tendencja do poszukiwania dla nich dodatkowych uzasadnień (np. podkreślanie tego, że partner jest lepszy od innych pod różnymi względami). Jako najbardziej typowe dla przyjaciela (czyli w domniemaniu dla siebie) aleksytymicy wybierali ludusa (miłość rozumiana jako gra, zabawa) i manię (miłość obsesyjną, zawłaszczającą). Można to zinterpretować jako poszukiwanie drogowskazu w istniejących skryptach kulturowych. Z jednej strony skrypty te podkreślają, że miłość łączy się z zabawą i przyjemnościami, z drugiej – że „wielka” miłość to opętanie. Ów brak zgodności między dwoma interpretacjami miłości (w odniesieniu do siebie i przyjaciela) wskazuje na pewną dezorientację aleksytymików odnośnie tego, co jest miłością. Osoby o niskim poziomie aleksytymii były konsekwentne – nadal w wyborach miłości przeżywanej przez przyjaciela dominowała agape. Autorka wykryła także liczne różnice związane z płcią. Mężczyźni z syndromem aleksytymii, kiedy mają świadomość działania aprobaty społecznej, są wyraźnie bardziej praktyczni w przeżywaniu miłości, podchodzą do niej rzeczowo i racjonalnie. Natomiast aleksytymiczki deklarują, że kochają bardziej romantycznie i namiętnie, oddając się partnerowi w miłości altruistycznej, ale też mają większą niż mężczyźni skłonność do bawienia się miłością i beztroskiego jej traktowania. Interesująca różnica dotyczyła traktowania miłości jako gry czy zabawy. Kobiety w warunkach lęku przed oceną przyznawały się otwarcie, że są skłonne traktować miłość jako zabawę w takim samym stopniu, w jakim doświadczają miłości jako uczucia altruistycznego i namiętnego. Kiedy nie zagrażała im ocena społeczna, ludus uznawały za słabo opisujący ich sposób doświadczania uczucia. Natomiast mężczyźni wprost przeciwnie. W warunkach oceny pomniejszali znaczenie tego rodzaju miłości, ale kiedy oddziaływanie aprobaty słabło, obecność ludusa w miłości mężczyzn stawała się bardzo widoczna. To samo dotyczyło manii. Mężczyźni aleksytymicy nie przyznawali się do niej w warunkach oceny społecznej, natomiast dominowała u nich, kiedy nie obawiali się oceny. Kobiety w warunkach oceny społecznej także uznawały, że miłość obsesyjna nie pasuje do nich. Zaś wtedy, kiedy nie obawiały się oceny, wybierały manię.

Zabawa w miłość

W naszej kulturze miłość jest wartością samą w sobie, a jednocześnie wiąże się z zaangażowaniem i intymnością. Tymczasem aleksytymicy traktują miłość jako coś, co należy wzmacniać dodatkowymi elementami – zabawą czy względami praktycznymi. Badania dają możliwość przewidywania pomyślności związków aleksytymików i niealeksytymików, na podstawie zbieżności ich koncepcji i sposobów przeżywania miłości. Jak twierdzi Robert Sternberg w swojej narracyjnej teorii miłości, im bardziej zbliżone są do siebie opowieści o miłości posiadane przez partnerów, tym większe szanse na powodzenie ma ich związek.

źródło : "Charaktery" kwiecień 2006
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
wesley 

Dołączył: 22 Sie 2010
Posty: 37
Wysłany: Czw Wrz 23, 2010 07:16   

Witam! Bardzo dziękuję za zamieszczenie tego artykułu. Pozdrawiam serdecznie!
 
     
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Czw Wrz 23, 2010 17:13   

Scenariusz jest ograny. Zwykle przychodzą po poradę, „bo to ona chciała i ona widzi problem". I - by stało się zadość tej nieprzypadkowej stylistyce - ona zaczyna mówić. Opowiadanie jest długie, barwne i przejmujące, bo jego osnową zawsze jest to samo: jej pragnienie bycia kochaną i narastająca frustracja, której powodem jest on.

*************************************************************************

On siedzi i słucha, ale nie uczestniczy w narracji, jakby był z innej bajki. Nie porusza go nawet widok łez, cicho spływających po jej policzkach. Z twarzą pokerzysty kwituje wszystko komentarzem: „Ja tu nie widzę żadnego problemu". Na dodatek jest nieufny i emocjonalnie niedosięgły Niczym na przesłuchaniu wszystko trzeba z niego wyciągać.


Zazwyczaj są małżeństwem z kilkuletnim stażem lub długodystansową parą singli, która nie może zdecydować się na ślub. Do złudzenia przypominają znane postaci z baśni Andersena „Królowa Śniegu": ona - ciepła, zatroskana i budząca współczucie, on - chłodny, odległy, ale za to mistrz konkretu (nierzadko ma duże osiągnięcia w dziedzinach, które nie wymagają emocjonalnego zaangażowania). Bywa, choć rzadziej, że role są odwrócone, ale dynamika zawsze jest ta sama: jedno z nich nosi w sobie śmiertelne skutki pocałunku współczesnej Królowej Śniegu, Aleksytymii. Specjaliści nadali jej to trudne do wymówienia imię, godne co najmniej greckiej bogini, zapewne by budziło grozę, bo dolegliwość to złośliwa i szalenie podstępna.


Zimno, zimno, coraz zimniej
______________________________


Aleksytymia - dosłownie „brak słów dla emocji" - to synonim emocjonalnego analfabetyzmu. Osoby dotknięte tym syndromem nie potrafią mówić o własnych emocjach, nie rozróżniają ich fizjologicznych objawów, mają bardzo ubogie życie wyobrażeniowe (np. nie miewają snów) i operacyjny styl myślenia. Cierpią, choć o tym nie wiedzą, bo nie są w stanie tego wyrazić i właściwie nazwać. Cierpią zatem podwójnie. Mają trudności w określaniu własnych i cudzych stanów emocjonalnych, co powoduje, że relacje międzyludzkie zmieniają się dla nich w koszmar. Nawet z własnym ciałem ledwie się dogadują, choć i tu popełniają horrendalne błędy. Gdy kołacze im serce, bo czegoś się przestraszyli, lub ssie ich w brzuchu, bo stłumili gniew, to raczej będą się martwić schorzeniami układu krążenia lub coś zjedzą, ponieważ z tym skojarzą komunikaty własnych trzewi; o emocjach nawet nie pomyślą. Są to przejawy aleksytymii, która - jak pocałunek Królowej Śniegu - dotarła prosto do serca, zmroziła je i znieczuliła. Nie jest to czcza metafora. Badania neurologiczne wykazują, że mózgi aleksytymików wydają się „zlodowaciałe", bo brak w nich właściwej komunikacji między odpowiedzialnymi za emocje częściami (np. między związanymi z odczuwaniem emocji a odpowiedzialnymi za ich nazywanie lub zapamiętywanie). Gdy ich emocjonalne dzwony biją, nigdy nie wiedzą, w którym kościele. Jeśli wierzyć statystykom, które pewnie są zaniżone, bo większość tych osób nie szuka pomocy właściwych specjalistów, to na tę dolegliwość cierpi aż 13 proc. populacji; inne źródła podają, że prawie co szósty mężczyzna i co dziesiąta kobieta. Choroba zaczyna się bardzo wcześnie, już w pierwszych latach życia, a to bardzo zła wiadomość.
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Czw Wrz 23, 2010 17:21   

cd....

Przekornie można powiedzieć, że wszystkiemu winna jest inteligencja emocjonalna,
psychologiczny hit kilkunastu ostatnich lat. Gdyby tak nachalnie jej nie propagowano i nie zmuszano do sprawdzania jej poziomu, zapewne nigdy byśmy się nie dowiedzieli, że „emocjonalni jaskiniowcy" są wśród nas aż tak licznie reprezentowani. Określenie „emocjonalni jaskiniowcy" nie jest jednak uprawnione, jest bowiem prawie pewne, że jaskiniowcy nie byli aleksytymikami. Współczesne badania nad pierwotnymi plemionami wykazują, że ich przedstawiciele potrafili poprawnie odczytać i werbalizować najważniejsze emocje, takie jak radość, smutek, gniew, wstręt, zdziwienie. Jeśli więc dzięki odkryciu inteligencji emocjonalnej miało być lepiej, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego tak wielu cierpi na emocjonalny analfabetyzm (trzeba raczej powiedzieć, że to osoby z ich otoczenia cierpią z tego powodu)? Czy praca nad inteligencją emocjonalną jednostek jest wystarczającym sposobem na zaradzenie tej sytuacji? A może jest już za późno? Może powinniśmy przeciwdziałać inaczej, np. naśladując sprawdzone metody, publicznie przyznawać się do aleksytymii, nosząc dyskretne (by nie stygmatyzować) „AT" w klapie marynarki lub żakietu? Tym wokoło byłoby łatwiej zrozumieć, a i „AT" byłoby lżej.


Wszyscy byliśmy aleksytymikami
____________________________________


Próbując odpowiedzieć na te pytania, trzeba sięgnąć do początków, tj. do zarania historii każdego człowieka. A na początku wszyscy byliśmy aleksytymikami, brakowało nam słów nie tylko na określenie emocji, ale na wszystko. Tak jak wszystkiego uczymy się od innych, tak też zdolność komunikacji, zwłaszcza emocjonalnej, opanowujemy stopniowo i nieomal od pierwszych dni życia. Emocjonalny związek matki i dziecka zaczyna się już na etapie prenatalnym i od razu obejmuje wiele subtelnych odcieni. Już w łonie matki dziecko rejestruje jej emocje i reaguje na nie, dlatego nie jest bez znaczenia, czy powodem łez matki jest obieranie cebuli, czy też... niechciana ciąża. Nawet „chemia" tych emocji jest zdecydowanie różna, o czym świadczą choćby analizy chemicznego składu łez. Matki, słysząc płacz niemowlęcia, bardzo szybko rozpoznają, kiedy spowodowany jest on głodem, kiedy mokrą pieluchą, a kiedy przestrachem. Matki niezwykle szybko uczą się tych subtelnych niuansów emocjonalnych, ich dzieci muszą jednak pokonać jeszcze długą drogę, by osiągnąć podobne zrozumienie.

***********************************************************************

Podstawowe emocje dopiero przecierają pierwsze szlaki w dziewiczej topografii ich mózgu, aby z biegiem lat pokryć całą jego przestrzeń skomplikowaną siecią różnorakich traktów komunikacyjnych i zróżnicowanych systemów szybkiego reagowania (od reakcji organicznych po życiowe postawy). Analogią może być tutaj powstawanie i funkcjonowanie wielomilionowego miasta, a przecież mózg jest znacznie bardziej skomplikowany. Chociaż - czas przyznać się do męskiego kompleksu - sprawne rozróżnianie stanów emocjonalnych wymaga znacznej inteligencji emocjonalnej, która kobietom przychodzi często łatwiej, ponieważ są uczone okazywania uczuć od dziecka i same uczą sieje wyrażać, kiedy mają własne dzieci.

*************************************************************************

Czytelnym przejawem prawidłowo rozwiniętej emocjonalności jest umiejętność narracji, wyrażania wewnętrznych stanów uczuciowych i przeżyć oraz idąca z nią w parze zdolność rozpoznawania podobnych stanów i uczuć u innych (empatia lub sympatia). Słowa, ich brzmienie, gesty i wyraz twarzy mają duże znaczenie. Dlatego możliwa jest poezja i sztuka. Dlatego słowa sprzed setek lat jeszcze dziś mogą głęboko poruszać.


Światełko w tunelu
_______________________


Współczesne podejście do analfabetyzmu emocjonalnego napawa nadzieją, choć specjaliści spierają się ciągle, czy Jan (mózg Jana) jest w stanie nauczyć się tego, czego Jaś nie zdołał lub nie zdążył się nauczyć. Nie czekajmy na ich ostateczne odpowiedzi, bo gdy chodzi o człowieka, nigdy nie jest za późno. Nawet wśród neurologów znajdą się zwolennicy tej optymistycznej tezy, tym bardziej że ludzki mózg wciąż pozostaje zagadką, a jego możliwości - po urazach, wstrząsach, wylewach krwi - nadal zaskakują. Ponadto człowiek to coś więcej niż kilka tysięcy gramów galaretowatej masy komórek nerwowych. Mogą o tym wiele powiedzieć opiekunowie osób, które od lat leżą w śpiączce i pomimo ewidentnych barier i blokad w mózgu nawiązują kontakt.


Trzeba przede wszystkim rozmawiać, werbalizować, nazywać, dookreślać, czyli uczyć się. Gdyby wspominany już Kaj chciał rozmawiać z Gerdą o uczuciach, prawdopodobnie stworzyliby razem jakiś czytelny system komunikacji emocjonalnej, może niedoskonały, ale dający nadzieję. Przecież nawet internauci, ta „nowa odmiana człowieka", która wydawała się współczesną wersją Leibnizowskiej monady bez drzwi i okien, odkryli i docenili użyteczność, a nawet nieodzowność emocji, a ściślej tzw emotikonów, np.: -) lub: -(. Za pomocą tych prostych znaków potrafią przekazywać różne odcienie własnych uczuć. Co prawda samo mówienie o emocjach nie jest równoznaczne z ich doświadczaniem, ale niewątpliwie pozwala na wejście w lepszy kontakt z nimi, a przez nie z drugą osobą. W świecie emocji nie obowiązuje zasada: „Mowa jest srebrem, a milczenie złotem". Przeciwnie, „ciche dni" są często pocałunkiem śmierci dla związku małżeńskiego, a uporczywe milczenie nie rozwija, ale zamyka człowieka w samym sobie. Nieprzypadkowo czytamy, że na początku było Słowo.



Więcej w książce: Miłość do kwadratu. Poradnik dla nieprzystosowanych – Stanisław Morgalla SJ
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
wesley 

Dołączył: 22 Sie 2010
Posty: 37
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 07:36   

Witam! Problem jest naprawdę poważny. Jestem jak najbardziej "AT" od dziecka,ale wiem o tym od niedawna. To koszmar! Kiedyś lekarstwem na to wszystko była dla mnie wóda,oczywiście na chwilę i oczywiście bezbłędnie okłamywałem samego siebie. Gdzie szukać pomocy? Tak jak z alkoholem - nie dam rady sam i wątpię aby w naszym kraju ktoś przejmował się tego rodzaju inwalidztwem. Pozostaje więc "szczęśliwie" doczekać końca swoich dni!
 
     
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 17:42   

Nie kazdy z nas mial ''dobre'' dziecinstwo i kochajacych rodzicow...nie kazdego tez nauczono kochac, marzyc,.... do takich wnioskow dochodzimy zbyt pozno, najczesciej kiedy cos nam w zyciu nie wychodzi, bo mamy problemy z komunikacja,bo popadamy w rozne uzaleznienia...czujemy, ze cos z nami jest nie tak...dochodzimy do wniosku, ze jestesmy ubodzy w sferze emocjonalnej, i nie tylko...
Ale mamy mozliwosc, choc w jakiejs czesci naprawic swoja ulomnosc, poprzez roznego rodzaju terapie, rozmowy z lekarzami, psychologami, z kims bliskim....a nawet na takim forum jak nasze :-P Zawsze jest jakies wyjscie....lepiej pozno niz wcale :-P ...Uczmy sie ''cos'' czuc :!:
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
kajadda 


Pomogła: 16 razy
Wiek: 57
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 3414
Skąd: katowice
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 21:11   

Dorcia ja pierwszy raz słysze o czymś takim jak aleksytymia ... to w zasadzie podobne do zamrożonych uczuć... jeszcze trochę i się okaże że ja jestem żywy przykład teorii psychologicznych :-/
_________________
"Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów,lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób." Marcel Proust
 
     
wesley 

Dołączył: 22 Sie 2010
Posty: 37
Wysłany: Sob Wrz 25, 2010 08:41   

Jako alkoholik jestem jak większość człowiekiem wrażliwym,łatwo mnie skrzywdzić i łatwo zamykam się w sobie,zaciskam zęby i... nie potrafię powiedzieć co czuję. Na terapiach uczyłem się wyrażania uczuć,przychodziło mi to z wielkim trudem,dostawałem dosłownie szczękościsku i nie wszystko niestety przeszło przez gardło. Tak jest do dziś i chyba tak pozostanie,bo mimo tego że wiem już o czymś takim jak uczucia i emocje,to są one dla mnie w większości nieosiągalne jak kiedyś trzeźwość. W chorobie alkoholowej znalazłem pomoc,cały świat już wie co to jest. Ja jednak musiałbym intensywnie pracować nad swoją sferą emocjonalną,wyłącznie,długo i intensywnie. I widzę reakcję psychiatry,czy psychoterapeuty gdy zgłaszam mu ten problem - zabija mnie śmiechem,bo czy nie ma większych problemów? Jeszcze długo trzeba czekać,aby świat zauważył ten problem na poważnie. Na razie jest tak jak z alkoholizmem - to ten co leży pod płotem,bo wszyscy przecież to widzą i nie ulega wątpliwości. Wnętrze człowieka jest niestety niewidoczne,tylko że do wnętrza kaleki emocjonalnego na razie nie bardzo ktoś chce zaglądać. Skwituje to ewentualnie - jakiś dziwak,sztywniak,gbur,smutas. I jak na razie w naszym kochanym kraju tylko tego możemy oczekiwać.
 
     
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Sob Wrz 25, 2010 20:51   

wesley napisał/a:
musiałbym intensywnie pracować nad swoją sferą emocjonalną,wyłącznie,długo i intensywnie.

A co stoi na przeszkodzie abys popracowal nad tym :?:
Na poczatek trzeba przepracowac swoje dziecinstwo aby ruszyc dalej :roll: Byc moze tu tkwi problem...blokada emocjonalna...zamrozone uczucia...
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
wesley 

Dołączył: 22 Sie 2010
Posty: 37
Wysłany: Sob Wrz 25, 2010 21:55   

Tak zgadza się - dzieciństwo. Przerobiłem to,ale poza tym że wiem o tym to dalej nic nie wiem. Ale ważne,że żyję i już nie dbam o to z jakimi problemami. Samo poruszenie tematu już wiele mi dało. Dzięki!
 
     
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Sob Wrz 25, 2010 21:59   

Moj dom byl ''normalny'' i wiesz co? mysle, ze niestety jestem DDD... RODZICOM WYBACZYLAM....jak pozwolilam sobie na takie wyznanie ...poczulam ulge...tak jak gdybym zamknela jakis rozdzial mego zycia...i to pozwolilo mi na dalszy rozwoj :lol:
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
wesley 

Dołączył: 22 Sie 2010
Posty: 37
Wysłany: Sob Wrz 25, 2010 22:31   

Jeśli chodzi o wybaczenie,to też mogę tak powiedzieć. A ściślej - nie mam do nikogo pretensji,bo nikt nie określał mi miejsca,ani czasu urodzenia. Rodziców się nie wybiera,a jakich się ma to pewnie też nie jest ich wina. Oni sami też kiedyś dostali to,na co było ich stać później. W ten sposób można cofać się bez końca,ale nie chodzi chyba o to aby znaleźć winnego. Chodzi o to,aby znaleźć sposób czy też "eliksir" na problem tu i teraz. Nie chcę zaczynać od kogoś,chciałbym naprawić wyłącznie samego siebie.
 
     
kajadda 


Pomogła: 16 razy
Wiek: 57
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 3414
Skąd: katowice
Wysłany: Sob Wrz 25, 2010 22:36   

wesley napisał/a:
Chodzi o to,aby znaleźć sposób czy też "eliksir" na problem tu i teraz. Nie chcę zaczynać od kogoś,chciałbym naprawić wyłącznie samego siebie.
... oj oj oj eliksir na problemy żeby zapomnieć to my już znamy :-/ ... niestety trzeba się dokopać do dzieciństwa a to dlatego że czasami w podświadomości coś tam jest tak "zapieczone" trzba to oczyścić i zagoić... jak z wrzodem na dupie... może się zasuć i możemy udawać że go nie ma ale jak się zapomnisz i usiądziesz na nim to bół niemiłosierny ... i co robisz? bierzesz znieczulacz ... a go trzeba naciąć wycisnąć ropsko, oczyścić... to boli i jest nieprzyjemne ale inaczej się nie da... niestety :-(
_________________
"Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów,lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób." Marcel Proust
 
     
wesley 

Dołączył: 22 Sie 2010
Posty: 37
Wysłany: Sob Wrz 25, 2010 22:48   

Już to przerobiłem,pisałem wcześniej. Porównanie do wrzodu brutalne i tak proste,że może skuteczne. Ale tylko w stosunku do wrzodu. Można znaleźć jeszcze wiele innych szybkich sposobów skutecznych gdzie indziej. Tego problemu nie można szybko i zdecydowanie wycisnąć. Nie widać i fizycznie nie boli. I mimo wszystko ważniejsza jest dla mnie teraźniejszość.
 
     
dora 
Moderator


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 4423
Wysłany: Sob Wrz 25, 2010 22:53   

A moze wesley Tobie zwyczajnie brakuje drugiej polowki do szczescia :-P
_________________
...''Pomimo łez wciąż można biec, ale trzeba tego bardzo chcieć....''
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5